Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- brantome Żywoty pań swowolnych (2)
- Card Orson Scott Chaos
- Diane D. Blair, Jay Barth Arkansas Politics and Government, Second Edition (2005)
- VB.NET Module 4 Object Oriented Design for Visual Basic .NET
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała wściekłość prawie mi przeszła. No to sam pan teraz zobaczy.Ja się dowiedziałam wszystkiego.Wysłuchał mojej relacji w skupieniu i potwierdził wnioski.Rozmachany ugruntowałmu się jako postać pierwszoplanowa, zgodził się, że należy go odnalezć, a do odciskówpalców wręcz zapłonął uczuciem.Wyciągnął z szafy coś, co zapewne nosi nazwęwalizeczki śledczej, zajrzał do środka, sprawdził, czy wystarczy proszku.Patrzyłam nato z ulgą bez granic. Ale to wszystko to jeszcze nie wszystko powiedziałam, nie ruszając sięz miejsca. Jest coś więcej.Druga afera, wyjawię ją panu i dopiero teraz zobaczy pandużą polkę.* * *W wielkim napięciu czekałam na dworcu autobusowym, rozglądając się za Bodziem.Na szczęście nie musiałam czekać długo, nadjechał autobus z Piasków, Bodzio z niego52wysiadł i zobaczył mnie od razu.Energicznym krokiem ruszył w kierunku poczty.Podpachą trzymał mój materac, zapewne z poduszką w środku.Doznałam dużej ulgi, bo do uzgodnionej z sierżantem godziny niewiele jużbrakowało.Połowy tego całego bigosu zdołałam się pozbyć, sierżant zakrzątnął siędziarsko i zdołałam przed kolacją podrzucić z powrotem naczynia, ukradzionew Pelikanie.Trzy krzesła zostały opracowane fachowo.Teraz na czoło wyszedł Bodzio,pogrążony w narkotykach.Ni z tego, ni z owego zmieniłam zdanie w kwestii kamuflażu.Nie miałam cierpliwościczekać, aż się spotkamy gdzieś tam, koło poczty. Hej, proszę pana! wrzasnęłam, wychylając się z samochodu.Odwrócili się wszyscy osobnicy płci męskiej, w tym Bodzio.Pomachałam rękąwyraznie w jego kierunku. Zabrał pan mój materac! Już odbieram! Dziękuję bardzo!Bodzio zatrzymał się, zawahał i jakoś niepewnie ruszył ku mnie.Reszta naroduzajęła się sobą, nie stanowiliśmy żadnej niezwykłości. Dziękuję, proszę bardzo, mogę pana podrzucić! ryczałam niczym syrenaokrętowa na cały dworzec i możliwe, że wystraszyłam ryby w połowie Zalewu. Bardzo jestem panu wdzięczna! Proszę, proszę!Bodzio przeszedł jezdnię i wsiadł do mojego samochodu. Ja na serce umrę oznajmił z przekonaniem, chociaż półgłosem. Bardzopanią przepraszam, ale w pierwszej chwili myślałem, że pani zwariowała. Drobnostka pocieszyłam go. Myśl zapewne była słuszna, już mi do tegoblisko, aczkolwiek dzisiejsze popołudnie bardzo podniosło mnie na duchu.Mamsensacyjne informacje i brakuje mi czasu. Tak szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co zrobić, podejść czy udawać głuchego. A co, zle wyszło? Chyba średnio. Sądzisz, że wyglądało, że się znamy? Bo ja chciałam wręcz przeciwnie? Sądzę, że wyglądało, że pani ten materac podpieprzyłem, a pani mnie właśniedopadła i podstępnie go odzyskuje.Sam nie wiem co gorsze. Nie ma znaczenia.Co w ogóle robiłeś w tym autobusie? Byłeś w Leśniczówce? Nie, jezdziłem do Piasków i z powrotem, żeby mnie trudno było złapać.Niclepszego nie przyszło mi do głowy, a to się okazało skuteczne. A jak się pozbyłeś Zygmusia? spytałam z zaciekawieniem i odrobinąukrywanej skruchy, bo w końcu sama go w tego Zygmusia ubrałam.Wcisnęłamsprzęgło i wrzuciłam jedynkę.Bodzio nagle zachichotał. Jezdził ze mną autobusem.53Z powrotem wrzuciłam luz. Nie żartuj.! Jak Boga kocham.No, dwa razy się przejechał, za trzecim wypadła mu kolacja,więc już został.Nie byłam w stanie ruszyć z miejsca.Bodzio streszczał konferencję z Zygmusiem,uniemożliwiając mi powrót do równowagi. Chciał wiedzieć, jak wygląda ten grób rodzinny w Mołdziach.Nie żałowałemsobie.Gotycka kaplica tam jest, prawdziwy zabytek, posadzka z marmuru w mozaikę,kopułka miedziana z pozłacanym krzyżem, zamknięcie na zamek elektroniczny, któryopisałem z detalami, bo trochę się na tym znam.Nie pamiętam co jeszcze, zdaje się, żeręcznie kute sztachety dookoła, oświetlenie na fotokomórkę i o mało co nie dołożyłemkuchenki mikrofalowej dla żałobników, w środku tej kaplicy.A co miałem zrobić? Ledwowychodziłem z rodzinnego grobu, zaczynał o interesie i też bardzo panią przepraszam,ale zapomniałem, o jaki interes chodzi, i bałem się wygłupić.Więc przypominałemsobie następne szczegóły.Kran tam jest. Co? Kran.Woda leci.%7łeby utrzymać porządek w pomieszczeniu z trumnami.Pomyślałam, że nie ma siły, obrazi się na mnie siostra Zygmusia i nasza wspólnaciotka, ale już mi było wszystko jedno.yle widząc przez łzy, jednak ruszyłam.Po drodze powiedziałam mu o sierżancie Grzelaku. Drugi świadek! ucieszył się. I to z policji.!Po czym nagle uciechę zamienił na niepokój. Zaraz, a jak oni są w zmowie? Ktoś z tej całej sekcji narkotyków bierze łapówy.? Bierze z pewnością uspokoiłam go. Inaczej nie kwitłoby to tak bujnie.Ale,na litość boską, przecież nie w Krynicy Morskiej!!! No tak, słusznie.Można zrobić wielki szum od dołu i już się nie da zatuszować.Tojest pomysł.Dołożyć okoliczności towarzyszące i może nawet uda mi się wyjść z tegoz życiem. Okoliczności towarzyszące wymyślimy pózniej wspólnymi siłami.Sierżant pojawił się po paru minutach.Taktownie przemilczał swoje poglądy naBodzia i od razu dopadł niedzwiedzia. Mamy mało czasu oznajmił jakoś enigmatycznie. Idę kumoterskimi drogamii proszę tego nie rozgłaszać.Prujemy!Miś panda był taki ładny, że aż mi było szkoda go psuć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]