Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Morrell Dav
- Bacigalupi Paolo
- Focjusz Kodeksy III
- Roger Zelazny Aleja Potepienia
- Scott S. Ellis Madame Vieux CarrĂŠ, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wątpię, czy ktokolwiek ze znajomych powitałby je inaczej niż wybuchem śmiechu i postukaniem się palcem w czoło.Ponieważ ciągle, mimo głębokich rozmyślań, nie mogłam nic z tej całej historii zrozumieć i cały czas miałam uczucie, że się ślizgam po wierzchu czegoś tajemniczego, zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, zorientowanej w sytuacji.Streściłam jej ostatnie wydarzenia, wprawiając ją w osłupienie nie mniejsze od mojego.Przyszedłszy do siebie, przyjaciółka powiedziała:— Moja droga, ja widzę tylko jedno wytłumaczenie: ten facet jest upośledzony na umyśle i cierpi na zaawansowaną manię prześladowczą.— Mnie to już też przychodziło do głowy, ale jakoś mi trudno w to uwierzyć.Nie upierajmy się przy najprostszych rozwiązaniach.Odłóż na razie na bok manię prześladowczą i wymyśl coś innego.— Co tu można innego wymyślić? Chyba że… czekaj…— No?— Czekaj, czekaj… on od razu wyskoczył z awanturą? A może, jak ty do niego zadzwoniłaś, to on nie był sam?— Babka tam siedziała?— Siedziała, nie siedziała… dość, że może akurat była?— Nic nie wiem o żadnej babce.Zaprzysięgał się, że jest wolnym człowiekiem, wolny człowiek się przed żadną babką nie trzęsie.— Głupiaś.Mógł zełgać.— Zełgać? A po co?— Diabli go wiedzą.Ale jeżeli na babkę trafiłaś, to ja mu się przestaję dziwić…— Proszę cię, nie podawaj w wątpliwość jego poziomu umysłowego.Przecież ja wyraźnie mówiłam o pomyłce.Każdy człowiek z odrobiną inteligencji uchwyciłby się tego jak deski ratunku.— Prawda, masz rację.A jeśli cię poznał i zorientował się, że go rozszyfrowałaś…— O, właśnie.Wyobraź sobie tę sytuację.Siedzisz z facetem zadowolona z życia i nagle dzwoni ci ten drugi, którego jesteś zmuszona ukryć przed światem.Co byś zrobiła?— Kategorycznie upierałabym się przy pomyłce.Nawet do rana.— A potem?— O Boże! Skontaktowałabym się z nim natychmiast, jak tylko to byłoby możliwe.Nie wiem, kiedy.O świcie, o piątej rano, o czwartej.Żeby mu wyjaśnić, że ma się przestać wygłupiać, bo mi złamie życie.I dopiero potem, gdyby się okazało, że to jest złośliwe bydlę, zaczęłabym myśleć nad jakimś innym wyjściem.— No widzisz.Widocznie on z góry założył, że ja jestem złośliwe bydlę.Właściwie to nic dziwnego, jeśli był tak głęboko przekonany o tych moich wszystkich zaletach…— Kradniesz także?— Nie wiem, nie zdążyłam go zapytać.W ogóle dużo rzeczy jeszcze zostało.Stręczycielstwo, szpiegostwo, narkomania… przemyt…! nie, nie zostałam dokładnie omówiona.Wyraźne niedopatrzenie.— Czekaj, coś mi jeszcze przyszło do głowy.Co on mówił? Że się zabezpiecza przed kobietami tego autoramentu?— Tak, że się w życiu stykał…— To może on rzeczywiście obracał się w takim towarzystwie przez! całe życie? I nawet mu na myśl nie przyjdzie, że istnieją ludzie? O, moja kochana, to ja zaczynam dla niego odczuwać głębokie współ czucie…— Może masz rację.Może należało mu złożyć wyrazy ubolewania, a nie głupie dowcipy? Może to po prostu nieszczęśliwy człowiek z życiowym pechem do kobiet?— Jakkolwiek by było, wygląda na to, że popełnił fatalną pomyłkę.A to, że zadziałał na podstawie nie sprawdzonych przypuszczeń, świadczy o nim jak najgorzej.I gdzie to jego poczucie humoru?— Poczucie humoru jest różnokierunkowe.Każdy z nas ma kierunek, w którym poczucie humoru nie działa.Przypomnij sobie, że była kiedyś taka dziedzina, której moje poczucie humoru nie obejmowało.Może jemu zanika w odniesieniu do własnej osoby?— Tym gorzej dla niego…Po godzinnej rozmowie nie doszłyśmy do żadnych rezultatów.Wysunęłyśmy mnóstwo różnych przypuszczeń, ale nadal nie było wiadomo, które z nich są błędne, a które nie.Wreszcie poczułam się tym wszystkim zmęczona i zniecierpliwiona.Odłożywszy słuchawkę, wykąpałam się, położyłam do łóżka i zgasiłam światło.Radio jeszcze grało, oświetlając pokój słabym blaskiem.Tak samo jak tamtego wieczoru…I wtedy nagle rozjaśniło mi się w głowie.Patrzyłam na świecące pudło i czułam, jak mi się zimno robi.Zobaczyłam siebie oczami tego faceta.No tak, oczywiście.A cóż on mógł innego o mnie pomyśleć, skoro zachowywałam się odwrotnie, niż powinna się zachować każda normalna kobieta.Skoro, zamiast się śmiertelnie obrazić na skutek braku wyjaśnień, usilnie go namawiałam na spotkanie.Że też mi to do tej pory nie przyszło do głowy!W tej sytuacji istotnie musiał dojść do wniosku, że mój poziom moralny przekracza wszelkie dopuszczalne granice.Cóż, Bóg z nim.Miał prawo tak myśleć, nie mam do niego pretensji.No, jedno przynajmniej zrozumiałam… Reszta pewno na wieki przepadnie w mrokach niewiedzy.Następnego dnia zaczęłam remont mieszkania.Zaczęłam go od skuwania tynków i zainteresowanie minionym, zdawałoby się, problemem w znacznym stopniu znikło w tumanach kurzu.Trzech facetów waliło w ściany, a ja się modliłam do Opatrzności o cierpliwość sąsiadów.Wyszłam z łazienki, bo mnie rozpacz ogarniała na widok człowieka, siedzącego z butami w wannie i sypiącego do niej całe góry gruzu, i tylko dzięki temu usłyszałam telefon.W łazience bym go nie usłyszała.Zamknęłam drzwi od pokoju i podniosłam słuchawkę.— Czy mogę mówić z panią Joanną Chmielewską? — usłyszałam nieznany głos.— Jestem, słucham.— Dzwonię do pani z polecenia mojego przyjaciela, a pani znajomego.Nie miałam ani odrobiny wątpliwości, o kogo tu chodzi, ale uprzejmie spytałam:— Może pan zechce sprecyzować, którego znajomego^ bo ja mam bardzo dużo znajomych.— Tego, który utrzymywał z panią kontakty telefoniczne i, jak rozumiem, znajomość państwa poza te kontakty nie wyszła.— Czy nie zechciałby pan uprzejmie wymienić nazwiska tego pana?— Wolałbym na razie nie.Mam polecenie przekazać pani pewną wiadomość, ale nie telefonicznie, tylko osobiście.Byłbym pani wdzięczny, gdyby zechciała pani określić czas i miejsce, w którym mógłbym panią spotkać.— Zważywszy, że pan dzwoni do mnie, bez wątpienia wie pan, z kim pan rozmawia.Czy byłby pan taki uprzejmy sam się także przedstawić?— Uczynię to z największą przyjemnością, ale… osobiście.— Cóż, skoro pan tak chce… zaczynam się powoli przyzwyczają do tych tajemnic, które mnie otaczają z przyczyny pańskiego przyjaciela.— Zdaje się, że tajemnice to pani wprowadza…— Co takiego? (Boże, następny oszalał!) Pozwoli pan, że będę innego zdania…— Proszę pani, ja znam tę całą historię i orientuję się, że to zamieszanie powoduje pani.Zresztą, to się zapewne wyjaśni przy osobistej rozmowie.Gdzie i kiedy wobec tego będzie pani najwygodniej się spotkać? Dziś chyba już za późno?Mimo woli spojrzałam na zegarek.Było wpół do dziesiątej.— Mam nadzieję, że nie będzie się pan domagał spotkania o dwunastej piętnaście — powiedziałam jadowicie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]