Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Clarke Arthur C 2001 Odyseja Kosmiczna
- Estep Jennifer Akademia mitu 02 Pocałunek Gwen Frost
- Henryk Sienkiewicz Pan Wolodyjowski
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- J. Pocock, Barbarism and Religion v.1 The Enlightenments of Edward Gibbon
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- odbijak.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozumiem, że miał przerwę w życiorysie.Rozumiem nawet, że pomimo to nie trafił go szlag w tej kanikule!Ale absolutnie nie rozumiem, jakim cudem przeniknął przez zamknięte drzwi pracowni! Oknem przecież nie wszedł, trzecie piętro! - Nie wszedł pan oknem? - spytał nieufnie kierownik pracowni, który był zdania, że po pijanym można się spodziewać wszystkiego.- Nie wiem - odparł Lesio stanowczo.- No dobrze, a po cholerę panu ten nóż?! Lesio z zaciekawieniem obejrzał nóż, usiłując udawać, że widzi go na oczy po raz pierwszy w życiu.- Nie wiem - powiedział konsekwentnie.- Czy pan jest pewien, że pan nim wczoraj nikogo nie zarżnął? Lesio już chciał powiedzieć "nie wiem", ale przyszło mu do głowy, że jeśli przypadkiem tej nocy ktoś kogoś gdzieś zarżnął, to będzie na niego, i czym prędzej zmienił zamiar.- Wykluczone - powiedział.- Nie miałem go przy sobie.- A gdzie pan go miał? - Nie wiem.- Nie dogadamy się z nim - powiedział przygnębiony naczelny inżynier.- Może niech najpierw wytrzeźwieje? - Słusznie.Panie Lesiu, niech pan wstanie i niech pan coś zrobi.Niech się pan umyje.- Nie mogę, nie ma wody.- Na pierwszym piętrze jest woda.Niech się pan ogoli, napije kefiru, nie wiem już co, ale nie będzie pan przecież tak leżał tutaj cały dzień! Słuszność tej uwagi dotarła do Lesia poprzez mur otępienia.Pomyślał chwilę, podniósł się z podłogi, popatrzył na nóż i z niejakim żalem odłożył go na stół.Następnie pozbierał fartuchy i razem z własną odzieżą udał się do szatni.Kiedy z niej wyszedł już ubrany, personalna siedziała na swoim miejscu.Pełen rozgoryczenia Lesio podpisał bez słowa listę obecności i podążył do fryzjera.Kierownik pracowni i naczelny inżynier siedzieli w gabinecie przy stole i przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu wzrokiem pełnym niepokoju.- Myśli pan, że mu zaszkodziło? - powiedział z troską kierownik pracowni.- Jeżeli ten upał się nie skończy, to możliwe, że wszyscy dostaniemy fioła - odparł naczelny inżynier przygnębionym głosem.- Widocznie on jest najbardziej podatny.- Co on mógł mieć na myśli? I co on widział w naszych butach? - Może miał ostatnio trudności z nabyciem obuwia? Jak pan sądzi, czy on tego noża jakoś nie zużytkował? - Mam nadzieję, że nie.Skąd on go wytrzasnął? Wie pan co, ja mu ten nóż zabiorę i schowam na wszelki wypadek.Nigdy nie wiadomo.Muszę się panu przyznać, że mi się jego wyraz twarzy okropnie nie podobał.- Niech pan schowa.Trzeba się dzisiaj do niego łagodnie odnosić.Po wizycie u fryzjera, wypiciu kefiru, klina i dużego piwa, Lesio wrócił do biura w promiennym humorze.Czuł się dziwnie pozytywnie nastawiony do życia i dziwnie negatywnie do pracy.Beztrosko poddając się osobliwemu nastrojowi spędził czas jakiś siedząc przy stole i rozmarzonym wzrokiem ścigając Barbarę, następnie zaś popadł w zapał twórczy, chwycił kawał kalki i miękki ołówek i zaczął rysować jej portret.Zasadniczo był impresjonistą, a wpływy surrealizmu i abstrakcjonizmu toczyły w jego duszy walkę ze zmiennym wynikiem.Ślady tej walki bez trudu dawały się dostrzec w tworzonym właśnie portrecie.Źródło natchnienia nie zaszczycało artysty najmniejszą uwagą i Lesio rysował bez przeszkód i z zapałem aż do momentu, kiedy wchodzący do pokoju Karolek zainteresował się jego zajęciem.Podszedł i stanął mu nad głową, z zaciekawieniem oglądając wykańczane dzieło.- Barbara - powiedział po chwili, tłumiąc nietaktowny chichot - chodź, obejrzyj swój portret.Barbarę tknęły złe przeczucia.Wstała od stołu i podeszła do Lesia.- Co to jest? - spytała po długim milczeniu.- Co oznacza ta dziwna rzecz? Po czym jesteś uprzejmy poznać, że to jest mój portret? - Po tym, że się patrzy na ciebie.- Ach, tak? Czy można wiedzieć, panie Lesiu, w jakim stopniu pańskie dzieło jest związane ze mną? W podejrzanie aksamitnym głosie Barbary drżały jakieś złowieszcze tony, ale zaabsorbowany natchnieniem Lesio nie zwrócił na to uwagi.Spojrzał na nią miłośnie.- Ja panią tak widzę.- szepnął namiętnie.Barbarze na chwilę odjęło głos.Portret przedstawiał liczne figury geometryczne, w których z pewnym wysiłkiem można się było dopatrzeć zdeformowanej postaci płci najprawdopodobniej żeńskiej, całkowicie pozbawionej odzieży, usytuowanej na kształt sfinksa, z wydatnie wypiętą ku górze częścią tylną, z czymś w rodzaju kwiatka w części przedniej, reprezentującej zapewne zęby.Przez pełną minutę Barbara i Karolek przyglądali się temu w milczeniu.- Tak mnie pan widzi.- powiedziała Barbara powoli.- To tylko mnie pan tak widzi czy też wszystkie kobiety? - Tylko panią.- Pozwoli pan złożyć sobie wyrazy ubolewania.Przebywać całymi dniami w jednym pokoju z czymś, co pan tak widzi, to doprawdy koszmar! Gorąco panu współczuję! Myślę, że dużą ulgą będzie dla pana móc na to w miarę możności nie patrzeć! Odwrócimy pana stół i od dziś począwszy będzie pan siedział tyłem do mnie! Karolek zaczął się śmiać z nietaktownym brakiem opamiętania.Zaintrygowany Janusz przyłączył się do grupy nad stołem Lesia i stał, nic nie mówiąc, rażony stworzoną przez artystę wizją kobiety.Ktoś następny zajrzał do pokoju i wszedł, widząc, że dzieje się coś interesującego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]