Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Sonny Hassell & Ais Fade (#4)
- narrenturm scr
- Flawiusz Wojna Zydowska
- Chmielewska Joanna Najstarsza prawnuczka
- Lem Stanislaw Cyberiada (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otaczające go podejrzenia były niczym w porównaniu z niebiańską ulgą, jaką odczuł w chwili, kiedy przeklęta książka znikła z jego życia.Twórczy zapał przepełnił mu pierś.Zasiadł za stołem i obejrzał rysunki.- Januszek, co z tą szafą? - spytał niecierpliwie.- Włączamy ją do segmentu? - A co już ją zrobiłeś? - zdziwił się Janusz, który w żaden sposób nie mógł sobie przypomnieć, żeby w ciągu ostatnich kilku dni widział Lesia przy pracy.Podniósł się, pełen nieufności, i podszedł do jego stołu.- A wiesz, że zupełnie nieźle wyszła! Kiedyś ty to zdążył zrobić? - Jak ja pracuję, to ho, ho! - odparł Lesio dumnie i zabębnił pięściami w wypiętą klatkę piersiową, manifestując w ten sposób swoją siłę twórczą.Janusz przyjrzał mu się z lekkim powątpiewaniem, przyszło mu bowiem do głowy, że dokładnie tak samo bębnią w klatkę piersiową goryle, nie odznaczające się na ogół zbytnią inwencją twórczą i że wobec tego nie wiadomo ściśle, co Lesio ma na myśli.Zrezygnował jednak szybko z rozstrzygania tej kwestii i powrócił do szafy.- Włączamy - zadecydował.- Dorób jeszcze rozkładany stół iregały i bierz się za kolorystykę.Resztę już ja skończę.Lesio podjął pracę.Przepełniający go nadmiar zapału musiał znaleźć jakieś dodatkowe ujście.Gdyby tłukł kamienie na szosie, tłukłby je zapewne w milczeniu, wysiłki przy rajzbrecie jednakże wydawały mu się za mało wyczerpujące.Wzmógł je zatem śpiewem i oto znad jego stołu gromko popłynęły w przestrzeń rzewne przeboje.Po pół godzinie siedząca najbliżej Barabara nie wytrzymała.- Panie Lesiu, czy naprawdę nie może pan zaniechać tego wycia? - spytała sucho, acz uprzejmie.- Barbaro!.- powiedział Lesio z wyrzutem, przerywając pienia.Spojrzał na nią i nagle przypomniały mu się oglądane przed dwoma dniami cztery nogi, które nie wiadomo jakim sposobem wyleciały mu z pamięci.Wspomnienie to zdenerwowało go nad wyraz.- Rozumiem - powiedział z rozgoryczeniem, stosując we wzburzeniu duży skrót myślowy i nie bacząc na sens wypowiedzi.- Są tu buty, których śpiew byłby milszy pani uszom! Karol i Janusz wzdrygnęli się gwałtownie, Barbara zastygła nad deską.Lesio wstał od stołu i opuścił pokój z mroczną twarzą i zmarszczonymi brwiami.- Widzisz, coś narobiła? - powiedział Janusz bezradnie.- A już tak ładnie siedział i odwalał robotę! - Śpiew butów - powiedział Karolek w zadumie.- Ciekawe, co to może być.- Skąd ja mam wiedzieć, jaką on ma częstotliwość ataków - powiedziała zirytowana Barbara.- Myślałam, że już mu minęło.Lesio tymczasem udowadniał niezbicie zachwianie swojejrównowagi umysłowej.Obchodził całą pracownię i zaglądał pod stoły, skrupulatnie badając wszystkie męskie nogi, z całkowitym pominięciem damskich.Towarzyszyło mu milczenie i spłoszone spojrzenia wytrzeszczonych nań oczu.Cały personel pracowni śmiertelnie bał się wariatów.Ukończywszy oględziny stwierdził, iż takie same jugosłowiańskie buty przyodziewa pięciu pracowników.Nadmiar rywali wytrącił go z równowagi i odebrał mu zapał do pracy.Udał się więc na piwo i stojąc przy kiosku smętnie rozmyślał o tym, że książka spóźnień znajdzie się lada chwila, z pięcioma przeciwnikami naraz nie wygra i jego życie będzie jednak zmarnowane.Następnego dnia książki spóźnień nadal nie było.W Lesia zaczęła wstępować nowa nadzieja i nowy duch, a wraz z nim poczuł przypływ pozytywnego stosunku do pracy.Starannie unikając rzucania się w oczy personalnej, która patrzyła na niego wzrokiem pełnym nienawiści, nie opuszczał biura i nie opuszczał nawet swego miejsca przy stole, dzięki czemu udało mu się skończyć rysunki mebli.Stopniowo, w ciągu dalszych kilku dni, gnębiąca go zmora przywiędła, zbladła, aż oddaliła się wreszcie w mglistą przestrzeń.Codzienny koszmar znikł i życie nabrało zdecydowanego uroku.Lesio wyraźnie czuł, jak rozkwita w nim coś, czego jeszcze nie było.Posiadanie rywala w zdobywaniu względów pięknej Barbary stało się nagle elementem dopingującym, wzmogło napływ jego sił twórczych i sprawiło, że w eksplozji natchnienia rzucił się na kolorystykę.Postanowił sobie, że teraz pokaże, co potrafi, i zobaczymy, czyje nogi będą stały tu zakilka tygodni! Stosy arkuszy z próbkami kolorów piętrzyły się już na jego stole i grały całą gamą barw, kiedy spadł cios.Nie podejrzewając nic złego, szczęśliwy, beztroski i jak zwykle spóźniony Lesio wszedł do biura, podpisał listę i zmartwiał.Radosnym gestem personalna podawała mu książkę spóźnień! - Jak to?! - jęknął Lesio rozdzierająco.- Znalazła się?! - Jak pan widzi.Znalazłam ją dziś rano.- Gdzie?!!!.- Niech pan sobie wyobrazi, w szafie.Leżała na samym wierzchu.Zupełnie tego nie rozumiem, musiał chyba ktoś podrzucić.Pani Matylda promieniała blaskiem, a na Lesia padł mrok.Twórczy zapał opuścił go jak ręką odjął.Dowlókł się do swojego stołu i padł na krzesło, z tępą rezygnacją patrząc na rozpostartą przed nim tęczę.Niedługo jednak trwał ten stan rzeczy.W dwie godziny później na pracownię spadła znów okropna wieść.Zginęła książka tajnych dokumentów! Zmaltretowana dusza Lesia dostąpiła nikłej pociechy na myśl, że kołaczą się jeszcze na świecie jakieś resztki sprawiedliwońci.Pani Matylda zaczęła zdradzać objawy rozstroju nerwowego.Nie robiła już nic innego, tylko przewracała do góry nogami cały swój służbowy stan posiadania w poszukiwaniu cennego dokumentu, w gabinecie zaś siedział również nieco zdenerwowany kierownik pracowni, pracowicie wertując odnalezioną książkę spóźnień i szukając w niej jakiegoś śladu, który by wytłumaczył tajemniczą kradzież.Przez kilka następnych dni personalna szukała, kierownik myślał, a Lesio beznadziejnierozmazywał po papierze rozmaite odcienie plakatówki, nieodmiennie dochodząc do kolorystycznych absurdów.Po kilku dniach sytuacja uległa nagłej zmianie.Nieoczekiwanie i w niezrozumiały sposób znalazła się książka tajnych dokumentów, ale za to zginęła znów książka spóźnień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]