Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Arct Bohdan Cena Zycia (SCAN dal 752)
- Stanislaw Lem Glos Pana (2)
- Feist Raymond E Mistrz magii
- Fredro Aleksander Pan Jowialski
- A & B Strygaccy Pora deszczow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak pogrzebojca w piękny dzień się odbywał, tak matki w okropny.Lało i lało, po kostki nogigrzęzły na cmentarzu, suknię miałam uszarganą do kolan, na nic chyba będzie,w potrzebie żałoby nową sprawię.Dobrze jeszcze, że futra długiego nie wzięłam,tylko krótkie, te czarne foki.Został dla mnie po matce pierścionek zaręczynowyz różową perłą rubinami otoczoną, cały jej przybór do szycia złoty, posagowyjeszcze naszyjnik z diamentów i owo puzdro z papierami po babce.Bratowa okiemgniewnie łypała, ale przepadło, córce zostało przeznaczone, a nie synowi, i tak misię wydaje, że to ona skąpa i chciwa, a nie brat.Tę samą suknię miała, co naojca pogrzebie, i to już skandal! Jedną ma taką na wszystkie okazje? A puzdro,nic dziwnego, duże, z litego zlota, cały ornament ma z drobnych szafirów, dużymirubinami przerywany i na rogach cztery diamenty.Nie papierów pewnie taka byłaspragniona.Józefina znów się pokazała, ale to już pewno ostatni jej występ.Siedemdzie-sięciu lat dobiega i tylko dla matki ruszyła się jeszcze o kiju, a tak to u synasobie poleguje, a synowej, takiej jak jej, każdemu życzyć.Uczy ją, tak myślę, ku-charzenia i może jej przepisy jakoś się przechowają, ale tymczasem nie pytałam.Pomyślę, jakby co.listy w tym puzdrze.Boże mój.! A toż naprawdę prababcia była kochani-cą Napoleona.!.teraz rozumiem, dlaczego schowała, zamiast się chwalić.Aupy.Jakie tamłupy, złodziejstwo zwykłe.I kto? Cesarz.?! Po królu, po królowej, po carze.no, niech będzie, że po bojarach.póki mamy co mamy, niech leży.A czy ja wiem, może i naprawdę ta Polskakiedyś będzie? Aż trudno sobie wyobrazić, ale takie rzeczy już były, żeby Francjarepubliką się stała, to już chyba wszystko jest możebne.razem ukryłam z innymi rzeczami.W potrzebie będzie jak znalazł, a tym-111czasem waham się pokazywać.Chociaż znów, z drugiej strony, siedemdziesiąt latprzeszło, nikt już chyba z tamtych czasów nie żyje? Ale opisy mogły zostać i choć-by listy, jak te.A, co tam, na wszelki wypadek niech sobie te cesarskie prezentyjeszcze trochę poczekają.Justyna znów się zatrzymała.Puzdro z papierami po pra-prababci, i to z litegozłota.Niczego takiego na oczy nie widziała.Co, u Boga Ojca, prababcia z tympuzdrem i z papierami zrobiła? O żadnym spaleniu mowy nie było, gdzie to jest?Zostało w Głuchowie i przepadło na zawsze.? A nie, prawda, ukryła z innymirzeczami.Wróciła do dalszej lektury.Mateusz ambicją tknięty dwa konie do wyścigów chce wystawić i cały fol-wark tylko stajnią zajęty.Tomaszek guwernera przekabacił, też tam siedzą, za-miast lekcje odbywać, powiadają mi obaj bezczelnie, że z natury chłopiec się uczy.I żeby tylko, Hanusi guwernantka dala się namówić do tej natury, ale wcale niewiem, czy to tak z samego sentymentu do koni, bo na boki oczkiem rzuca.Spaceryz panienką dla świeżego powietrza, już to widzę, to akurat w stajni najświeższe,szczególnie przy mierzwy usuwaniu.Mniemałam, że pan Władyslaw tak ją tamciągnie, bo skoro w stajni z pupilem siedzi, w domu go nie ma i panna Wandajego towarzystwem cieszyć się nie może, ale coś mi tu zaczyna piszczeć w trawie.Nasz koniuszy jeszcze całkiem młody i wielce urodziwy, ale wszak żonaty, wetery-narz człowiek już starszy, ejże, Mateusz zostaje.Coś ona zbytnio przy Mateuszusię trzyma, oszalała chyba, na niego parol zagięła? Będę chyba musiała też dostajni się przenieść.Albo może te dzieci do szkól powysyłać, chociaż nie, to nanic, Aukaszek za mały, o Zosi nie wspominając, wciąż bym musiała guwernantkętrzymać.nic jej z tego nie przyjdzie, jużem się uspokoiła.Mateusza tyle obchodzi,co psa piąta noga.Pan Władysław też do niej nieskory, czemu się trudno dziwić,bo starsza od niego, trzydziestu lat dobiega, a on ma ledwo dwadzieścia pięć.Jaksię na weterynarza nie namyśli, który jest wdowiec, albo jakiego stajennego niewybierze, dalej w panieńskim stanie trwać będzie musiała.Nawet mi jej szkodatrochę, bo w gruncie rzeczy miła jest i dosyć wdzięczna, a Hania na dobrze wy-chowaną panienkę pod jej okiem wyrasta.całe towarzystwo z Pamiętowa niespodziewanie przybyło na to oglądaniekoni, jedenaście osób i młodzież do tego.Szczęście to, że służbę mam wytresowa-ną, sama wie, co robić, a w lodowni zawsze zapasy.Mądra myśl była lodowniędużą zrobić i z każdej zimy lód przechowywać.Ubrać się mogłam od razu, boszczęśliwym trafem dwie suknie letnie przyjść zdążyły, a po Zosi zażywności żad-112nej nie nabrałam wcale.Co tylko trochę dziwne mi się wydało, to że Ewelina,ostatnia Szeliżanka, jakimś osobliwym przypadkiem prawie równo z nimi nadje-chała, tak w niej się miłość do naszych koni nagle obudziła.Aż mnie tknęło i po-patrzyłam pilniej, i proszę! Pan Wąsowicz młodszy! Dobrze jej życzę, bo już czasnajwyższy, dwadzieścia cztery lata ukończyła, a na pana Wąsowicza stary Szeliganie będzie chyba zbytnio nosem kręcił.Dwóch ich jest tylko braci Wąsowiczówi chociaż starszy, już żonaty, na całej ojcowiznie siedzi, to w spółce z młodszymtartaki mają.Ze zdziwieniem słyszę, że ziemiaństwo teraz na przemysł i handelprzechodzi i nikt już prawie tego za złe niema, ale może to stąd, że po chłopskimuwłaszczeniu majątki bardzo podupadły.całe przyjęcie ogrodowe nadzwy-czaj się udało, a naszym koniom wszyscy dobrze wróżą i sama widzę, że Mateuszsię z nich pociechy doczekał.od Klarci wiem, że u Szeligów ciągle awantury, a to przez płacze i szlochyEweliny, bo panu Wąsowiczowi posag jednak potrzebny.Szeliżyna się podobnozbuntowała przeciwko mężowi i swoje sumy posażne kazała Ewelinie przeznaczyćnie po śmierci, a jeszcze za życia.A tam podobno pan Szeliga coś naruszył.No,ciekawe, wyjdzie co z tego czy nie, bo nie ma tam komu kiesą potrząsnąć, gołesplendory dla starszych dzieci pan Szeliga zdobył.Chyba że prokurent Ludwiki, cijedni w pierze porastają.Pan Potyra jeszcze na wszystko skąpi, gotowe pieniądzepchając w interesy.dawnom się tak nie bawiła doskonale, wielka chwała dla Mateusza! Ażserce rosło patrzeć, jak oba nasze konie wygrywały na owym polu w Warszawie,i Tytan, i Stokrotka! W powozie kwiatów miałam tyle, żem w tłum rzucać musiała,boby nas chyba zadusiły.Suknię specjalnie pod kolor dobrałam, zieloną, i do niejczarne rajery, bo Mateusz sobie barwy wymyślił zielone z czarnym.W zielonym mido twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]