Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Michael Moorcock Rune Stuff tom III
- Michelle R. Lovric Carnevale [2003]
- Lem Stanislaw Odruch warunkowy
- 25 K.W. Jeter Trylogia Wojny Łowców Nagród II Spisek Xizora
- Walczak R. Prawo Turystyczne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim zdążył podjąć decyzję, pojawił się pan Karol. Słucham pana rzekł grzecznie. Czym mogę służyć? Z góry uprzedzam, że mamwiele pracy i daję długie terminy, szczególnie gdyby chodziło o rybę.Od tej ryby Michał w pierwszej chwili zbaraniał. Ależ nie, nie rybę.Ja chciałem.To jest, miałem nadzieję. Spodziewam się, że jest to świeże?257 Nie wiem.Co świeże? Pański obiekt.Co pan ma? Zwierzę? Ptaka? Nie mam żadnego ptaka zdenerwował się Michał, któremu przyszło na myśl, że panKarol operuje jakimiś hasłami. Mnie tu skierował pan John Capusta. Pan John Capusta? zastanowił się pan Karol. Nie przypominam sobie.A co onu mnie wypychał?Od tego momentu przez dobre kilka minut rozmawiali ze sobą niczym gęś z prosięciem.Pan Karol z kamienną grzecznością uporczywie trzymał się fauny, Michał przywarł do JohnaCapusty.Opisał jego wygląd zewnętrzny, stanowczo twierdząc, że John Capusta przynosił turóżne rzeczy, które on chciałby odzyskać.Cena obojętna.Pan Karol przypomniał sobie w końcutakiego klienta. Ach tak rzekł łagodnie. Już wiem.On miał indyka, piękny okaz.Ale już go ode-brał.Michał milczał niezdolny do posłużenia się głosem.Pan Karol przyglądał mu się w zadu-mie, intensywnie myśląc. Pan chciałby coś ode mnie kupić? spytał po chwili. Nie ma pan własnego obiektui chciałby pan kupić coś gotowego?Nagły błysk nadziei wrócił Michałowi utracone przez indyka zdolności.Potwierdził dośćgwałtownie i uczepił się chęci kupowania, z tym że życzył sobie kupować jedynie dobra popanu Capuście.Pan Karol przyglądał mu się w coraz głębszej zadumie.Michał pojął już, żegospodarz lokalu ma coś wspólnego z wypychaniem różnych stworzeń, zarazem jednak jego258dusza węszyła tu drugie dno.Całą głębią jestestwa czuł się na właściwym śladzie i zdecydo-wany był bezwzględnie pozostać u pana Karola tak długo, aż się z nim dogada.Bodaj nawetprzez tydzień, a Teresa w tej kawiarni niech robi, co chce! Odnoszę wrażenie, że pan chciałby kupić jakieś przedmioty dekoracyjne, jakieś dziełasztuki rzekł w końcu pan Karol z życzliwym zrozumieniem. Dlaczego nie pójdzie pando odpowiedniego sklepu? Bo u pana są ładniejsze odparł Michał bez sekundy namysłu.Pan Karol westchnął. Jestem kupcem oznajmił smętnie. Zarazem jestem preparatorem fauny, ale widzę,że panu nie o to chodzi.Oczywiście, posiadam różne rzeczy jak każdy, kto lubi otaczać sięładnymi przedmiotami.Jeżeli koniecznie chce pan kupić coś ode mnie, byłbym może skłonnysprzedać za odpowiednią cenę.Bez istotnego powodu, sam pan rozumie, nie będę się pozbywałtego, o co starałem się dla siebie.Michał ujrzał się na drodze do sukcesu.Zażądał prezentacji owych ładnych przedmiotówi pan Karol, westchnąwszy ponownie, wprowadził go do dalszych apartamentów.Michał pla-nował sobie dość niejasno, chaotycznie i pośpiesznie nadal trwać przy Johnie Capuście z na-dzieją, że pan Karol w końcu o nim coś powie, nic jednakże z tych planów nie wyszło.Widoki,jakie ujrzał w następnym pomieszczeniu, do reszty odjęły mu mowę i rozum.Półki na ścia-nach, gabloty, stoły i podłogę zapełniały stwory niewątpliwie podobne do zwierząt, ale zabar-wione w sposób, który zapierał dech.Jadowicie zielony niedzwiadek sąsiadował z fioletowo--złocistym tapirem, przez pół pokoju wił się ultramarynowy pyton, narożnik wypełniało całe259stado kolczatek po większej części tęczowo kropkowanych.Natręctwo kolorystyki wzmagałaobecność przerazliwej ilości rajskich ptaków.Widząc osłupienie na obliczu gościa, pan Karoluprzejmie zakomunikował, iż jego klienci traktują swoje trofea także jako dekoracje kolory-styczne, jemu zaś ganc pomada i barwi tak, jak sobie życzą.Stąd pstrokate kolczatki, niebie-skie węże i inne osobliwości.Tylko rajskie ptaki zadowalają kolorystyczne życzenia właścicielisame w sobie i nie trzeba ich niczym wzbogacać.Pogładził czule kuper cytrynowo-błękitnej papugi i zaprosił Michała jeszcze dalej, do po-mieszczeń bardziej prywatnych, udekorowanych nieco odmiennie.Na widok Murilla na ścianiei Benvenuta Celliniego na kominku Michał odrobinę ochłonął, ale wciąż jeszcze czuł się otuma-niony, szczególnie że rzucił mu się w oczy wiszący pod sufitem gigantyczny dorsz w oranżowecętki.Dorsz przesądził sprawę.Rezygnując z planów, których w ogóle nie mógł sobie przypomnieć, Michał poddał siędesperacji.Zamiast kontynuować zabiegi dyplomatyczne, najzwyczajniej w świecie, w przy-pływie rozpaczy, zdradził panu Karolowi prawdę.Opowiedział mu szczegółowo wszystkie pe-rypetie ze spadkiem po prababci, główny nacisk kładąc na morderstwa przy studniach i udziałw nich Johna Capusty.Zuchwale wyznał całkowite dsintressement stroną moralną przedsię-wzięcia, wyjaśniając, że gotów jest nakichać na zbrodnie, byle tylko odzyskać utracone mienie.Niech John Capusta powie, co z nim zrobił, i pózniej już nikt się go nie będzie czepiał.Wycią-gnął i odczytał spis bogactw, zaprezentował posiadaną przypadkowo fotografię zwłok na ruincei zakończył stanowczym oświadczeniem, iż wie z całą pewnością o handlowych kontaktach pa-na Karola z Johnem Capusta, którego właśnie poszukuje policja.Mimo starannego obracania260się tyłem do dorsza, w umyśle czuł potężny zamęt, gorąco mu było okropnie i sam już nie wie-dział, czego się właściwie po swoim wystąpieniu spodziewa.Miał niejasne wrażenie, że mówinie to, co trzeba, i postępuje jakoś odwrotnie, niżby należało, ale nie umiał się powstrzymać.Zamilkł w końcu i wbił w pana Karola wzrok pełen posępnej determinacji.Pan Karol wysłuchał opowieści z wielkim zainteresowaniem, obejrzał zdjęcie nieboszczykai zadumał się głęboko. Muszę się nad tym wszystkim zastanowić rzekł wreszcie po długiej chwili. Jatego pana Capustę znam bardzo słabo.Widzę, że jest to osobnik dość podejrzany, jeśli istotniechciałby mi zaproponować jakąś transakcję, po prostu odmówię.Nie lubię mieć do czynieniaz policją.Dziękuję za ostrzeżenie.Jeśli istniały jakieś słowa, które mogłyby Michała ogłupić bardziej niż kolorowe tapiry,pan Karol właśnie je znalazł.Bez wątpienia nie o to chodziło, żeby sobie zaskarbić wdzięcz-ność francuskiego pasera.Osłabły ze zdenerwowania Michał, widząc ruinę nadziei, zebrał siłyi rozpoczął wyjaśnienia na nowo, powtarzając historię spadku jeszcze raz od początku z roz-paczliwym uporem, chociaż dość niemrawo.Podświadomie oczekiwał chwili, kiedy pan Karolsiłą wyrzuci go ze swego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]