Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Bochenski J.M Wspolczesne metody myslenia
- Teorie przedsiebiorstwa Nowicki JarosBaw doktorat s
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- Anne McCaffrey Mistrz harfiarzy z Pern
- Latini Brunetto Skarbiec Wiedzy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- %7łeby cię jasny piorun trafił, ty przeklęte ścierwo! - powiedziałamz furią.- Idz do wszystkich diabłów! Zejdz mi z oczu! - Jak będę chciał, tozejdę - prychnął diabeł.- Nie tak łatwo się mnie pozbędziesz, o nie! Samawiedziałam, że nie ma na niego siły.Batalie z wyobraznią zawsze przegrywałam.Patrzyłam na niego z obrzydzeniem, aż nagle przyszło mi do głowy, że przecieżnie jestem przywiązana do tego miejsca.Niech sobie siedzi to bydlę do sądnegodnia! - Do widzenia - powiedziałam zimno.-.Wypchaj się trocinami i tłuczonymszkłem.Nie mam powodu być dla ciebie uprzejma.Wstałam z krzesła, zabrałampapierosy i godnie opuściłam pokój.Na wszelki wypadek wolałam się nie oglądać,bo zawsze istniała możliwość, że diabeł pójdzie za mną.Niepewność co do Zbyszkabyła dla mnie nie do zniesienia, więc udałam się wprost do gabinetu.Witka niebyło, Zbyszek siedział sam i robił wrażenie nieco przygnębionego.Właściwie odpewnego czasu był to jego normalny stan ducha, spowodowany nie tylko jegoprywatnymi kłopotami, ale także losami pracowni, której bliskim upadkiem byłogromnie przejęty.Postanowiłam teraz rozstrzygnąć sprawę i zyskać wreszciejakąś pewność.- Panie Zbyszku - powiedziałam cicho.- Zważywszy wszystkiewypowiedzi, które swymi czasy między nami padły, nie ma pan chyba wątpliwości,że gdyby pan nawet wymordował pół miasta, z mojej strony nie spotkałby się pan zpotępieniem.Zbyszek spojrzał na mnie znad różnych szpargałów i w oczachbłysnęło mu zainteresowanie.- Rzeczywiście, nie mam takich wątpliwości.Pani maodwrócone pojęcia dobrego i złego.Do czego pani zmierza? - ZamordowanieStolarka jest moim zdaniem nie przestępstwem, a czynem społecznym, godnymnajwyższej pochwały - ciągnęłam dalej.- Zabójca powinien zostać nagrodzony, anie ukarany.Wyświadczył przysługę społeczeństwu i pan o tym wie równie dobrzejak ja.Mówię to wbrew własnym stratom, na jakie mnie ta zbrodnia naraziła.Niech mi pan powie prawdę: czy to pan go załatwił? Zbyszek wzdrygnął sięgwałtownie.- Wie pani co - powiedział gniewnie.- Ja naprawdę mam dość denerwujących zajęći kłopotów.Niech mi pani nie zawraca głowy.- No to niech pan posłucha.Z całejpracowni zostały tylko trzy osoby, które miały pełną możliwość i dostatecznepowody, żeby go udusić.W tej liczbie jest pan i to na czele.Chciałabymusłyszeć od pana prawdę i wierzę, że pan ją powie.Muszę wiedzieć, bo jeżeli topan, to nie tylko poniecham współdziałania z milicją, ale zrobię, co tylko sięda, żeby całą hecę dokładnie zagmatwać.Zbyszek nagle spoważniał i popatrzył namnie w zamyśleniu.- Na jakiej podstawie pani tak twierdzi?- Szczegółowego badania naszych poczynań, które milicja również przeprowadza.Zresztą.przyczyny pańskiej ewentualnej niechęci do Tadeusza są chyba bardziejwarte ukrycia niż sama zbrodnia jako taka, prawda? Jeśli będą dalej grzebać, todogrzebią się stanowczo za głęboko.A jeśli to nie pan, to niech mi pan jużspadnie z głowy i niech ja mogę spokojnie przyczepić się do kogoś innego.Mampana przekonywać? Sam pan wie najlepiej.Zbyszek milczał długą chwilę, patrzącprzed siebie niewidzącym spojrzeniem.Potem nagle jakby się ocknął i podjąłdecyzję.Poczułam, jak mi się robi wewnątrz dziwnie głupio, i czekałam wokropnym napięciu.- To pani jest wszystkiemu winna - powiedział z wyrzutem.- Zanim paniąpoznałem, żyłem sobie spokojnie i drętwo.- A ja obudziłam w panu ludzkie uczucia.Powinien mi pan być wdzięczny.- Ichyba jestem.Z jednej strony mam do pani głęboki żal, a z drugiej dużąwdzięczność.Przewiduję potworne kłopoty.Ale to jedno mogę pani powiedzieć:daję pani słowo honoru, że to nie ja go zabiłem.Czy to pani wystarczy? - O,chwała Ci, Panie - powiedziałam z ulgą, bo piramida kamieni młyńskich zleciałami z serca.Znałam Zbyszka dostatecznie dobrze i dostatecznie dobrze on znałmnie, żebym mogła się pozbyć wszelkich wątpliwości.- Czy w razie czego potrafipan to udowodnić? - Potrafię - odparł zimno, udając, że się pilnie wpatruje wrozłożone przed nim papiery.- Po prostu nie miałem powodu.No, to nie miałożadnego sensu! Musiałam przecież znalezć coś, żeby móc go oczyścić także woczach oficjalnych władz.Spojrzałam na niego krytycznie i wytrzymałam chwilępotępiającego milczenia.- Komu pan to mówi? Mnie? Pan wie i ja wiem, że panwie, że ja wiem, że chodziło o Ankę.- Pomiędzy mną a Anką nigdy nie było nictakiego, co by trzeba było ukrywać - zaprotestował Zbyszek tak stanowczo, żeniemal byłam bliska uwierzenia.Pokiwałam głową z uznaniem.- Bardzo dobrze panto robi i niewątpliwie wszyscy w to uwierzą, opierając się na pańskiejnieskalanej cnocie.Ale ja mam swoje wiadomości.Mam panu przypomnieć? Pilniezważając na to, żeby nie podnosić głosu, powiedziałam kilka rzeczy, wymieniłamkilka dat, opisałam drobne sceny.- Wie pan dobrze, że żadna siła niewydobędzie ze mnie na ten temat ani słowa, Ale jeśli Tadeusz wiedział tyle samo?Albo nawet tylko połowę tego? I jeśli oni zdołają stwierdzić, co on wiedział?.Zbyszek poniechał udawania, że ogląda papiery.Wstał od stołu i wyjrzał przezokno, które wychodziło na zamknięte podwórze i za którym na pewno nie było nicciekawego.- No to pani powiem.Tadeusz wykrył, że byłem z Anką u lekarza zarazpo jej ślubie.Miała pewne podejrzenia, na które w tym związku akurat nie byłomiejsca I tym mnie szantażował tak długo, aż się okazało, że te podejrzenia byłycałkowicie bezpodstawne, Bogu dzięki Sama pani rozumie, że teraz możemy sięwszystkiego wyprzeć, Tadeusz nie miał żadnego dowodu.- odwrócił się nagle ispojrzał na mnie, tknięty nową myślą - Gdybym miał kogokolwiek zabijać, to tylkopanią, nikt o mnie tyle nie wie.Nie przejęłam się tą możliwością, nad czyminnym myślałam intensywnie.- Krótko mówiąc, jak dla pana, to on zostałsprzątnięty za pózno?- Właśnie.- No tak.Do bani taki dowód.Po pierwsze, nie powie pan tego nawet w cieniuszubienicy, a po drugie to Jest właśnie to, co trzeba ukryć.%7łe też mi pan tegood razu nie powiedział, sama bym z nią poszła i potem mogłybyśmy przysięgać, żeto ona poszła ze mną Mnie moja opinia jest doskonale obojętna.Boże drogi co iaz panem mam!- Jaki tam błąd! Jeden rozsądny uczynek.To teraz niech mi pan powie, jak tobyło z tymi drzwiami? Zbyszek wrócił na swoje miejsce i siadając spojrzał namnie ze zdziwieniem.- Z jakimi drzwiami?- A z tymi, o - pokazałam palcem drzwi do sali konferencyjnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]