Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Ozimina BERENT
- Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i tajemnice warszawskich fortow
- O'Reilly Oracle Sql Programming
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kto to taki? Był pierwszym ogrodnikiem w Old Hall.Najlepszym, jakiego kiedykolwiek mie-li.Zawsze wiedział, który z pomocników ogrodniczych w parku pracuje niedbale tobyło po prostu niesłychane! Obywał się trzema ludzmi i jednym chłopcem i park był le-piej utrzymany niż pózniej przy sześciu pomocnikach.Uzyskał kilka pierwszych nagródza groszek pachnący swojego chowu.Teraz się wycofał z roboty. Tak jak ja. Ale niekiedy przyjmuje jeszcze okazyjną robotę, jeśli czuje sympatię dla praco-dawców. O, znowu tak jak ja! Właśnie to robię w tej chwili, aby dopomóc staremu przyja-cielowi. Dwóm starym przyjaciołom. Dwóm& ? zdziwił się sir Henry. Pan mówi prawdopodobnie o panu Jeffersonie objaśniła panna Marple. Aleja nie o nim myślałam, tylko o pułkowniku Bantrym i jego żonie. Ach, tak, rozumiem& zapytał nagle: Czy pani dlatego na wstępie naszej roz-mowy nazwała Dolly Bantry biedaczką ? Tak.Ona jeszcze nie zdaje sobie sprawy z sytuacji.Ale ja już ją rozumiem, gdyżmam większe doświadczenie od niej.Widzi pan, bardzo możliwie, że tę zbrodnię trze-ba będzie zaliczyć do zbrodni nigdy nie wyjaśnionych.Byłoby to wprost katastrofą dlapułkownika i jego żony.Pułkownik, jak zresztą prawie wszyscy wojskowi na emerytu-rze, jest chorobliwie przeczulony.Zależy mu bardzo na opinii publicznej.Jakiś czas ni-czego nie zauważy.Ale potem się zacznie.Tu jakieś chłodne słówko, tam niechętne spoj-rzenie, na zaproszenia przyjdą odmowne odpowiedzi& Powoli zorientuje się w sytuacjii zrozpaczony wycofa się z życia towarzyskiego. Jeżeli dobrze rozumiem, to chce pani powiedzieć, że ludzie będą go posądzać, iżmiał coś wspólnego ze zwłokami znalezionymi w jego bibliotece? Oczywiście! Nie wątpię, że tak mówią.Ten stan się pogorszy.Ludzie będą się donich odnosić chłodno i będą ich unikać.Dlatego t r z eb a koniecznie wydobyć na jawprawdę i dlatego zgodziłam się towarzyszyć Dolly.Co innego jawne oskarżenie.Nie-67trudno staremu żołnierzowi uporać się z nim.Może się oburzyć, może walczyć.Ale ta-kie ukryte szepty złamią go złamią oboje.Jak pan zatem widzi, mus i my wydobyćprawdę. Czy nie orientuje się pani, dlaczego zwłoki podrzucono właśnie w ich domu?Musi być jakieś wytłumaczenie na to. Ach, naturalnie. Tancerkę widziano po raz ostatni mniej dwadzieścia minut przed jedenastą.O północy żyła według orzeczenia lekarskiego.Do Gossington jest stąd około osiemna-stu mil.Szesnaście mil dobrej drogi, a potem dwie mile główną szosą.Silny wóz poko-na tę odległość w niecałe pół godziny.Słabszy nie potrzebuje więcej niż trzydzieści pięćminut.Ale dlaczego zabił ją ktoś tutaj i zawiózł zwłoki do Gossington czy też zawiózłją do Gossington i tam udusił tego nie wiem. Nie może pan tego wiedzieć, ponieważ tak nie było. Sądzi pani zatem, że została zamordowana przez jakiegoś amanta, który zabrał jąautem, a następnie porzucił w pierwszym z brzegu mijanym domu? Nie, nic podobnego.Myślę, że wszystko ułożono dokładnie według z góry obmy-ślonego planu.Cała rzecz w tym, że plan się nie udał.Sir Henry patrzył na nią ze zdumieniem. Jak to, plan się nie udał? Zdarzają się takie rzeczy wyjaśniła panna Marple tonem niemal przepraszają-cym. Gdybym powiedziała, że plan się nie udał z powodu, że dusza ludzka ma więcejtajemniczych, wrażliwych i nieobliczalnych zakamarków, niż się przypuszcza, brzmia-łoby to pewnie bardzo nielogicznie, prawda! Ale takie jest moje zdanie i& Urwała. Właśnie nadchodzi pani Bantry.Rozdział dziewiątyPani Bantry w towarzystwie Adelajdy Jefferson podeszła do Clitheringa. To pan? Tak, ja we własnej osobie. Uścisnął jej dłoń serdecznie. Nie potrafię pani po-wiedzieć, jak mi przykro. Artur został w domu mówiła pani Bantry. On się bardzo przejął.Przyjecha-łyśmy z panną Marple, aby zabawić się w detektywów.Czy pan zna panią Jefferson? Ależ oczywiście.Przywitali się.Adelajda zapytała: Widział się pan już z moim teściem? Tak jest. To dobrze.Boimy się bardzo o niego.To był straszny cios.Pani Bantry zaproponowała: Chodzmy na taras, tam napijemy się czegoś i omówimy wszystko.Udali się na taras, gdzie spotkali na najdalszym krańcu Marka Gaskella.Gdy zamienili kilka obojętnych zdań i zamówili napoje, pani Bantry zaczęła z wła-ściwym sobie ferworem omawiać temat leżący wszystkim na sercu. Możemy chyba mówić o tym, prawda? Jesteśmy starymi przyjaciółmi z wyjąt-kiem panny Marple, która zna się doskonale na zbrodniach.Chce nam dopomóc.Mark Gaskell spojrzał z niechęcią na pannę Marple.Zapytał niepewnym głosem: Czy pani& czy pani pisuje może powieści kryminalne? Wiedział, że powieścikryminalne pisują czasem osoby, których by nikt o to nie posądził.Panna Marple w sta-roświeckiej sukni mogła być właśnie pisarką. O nie! Nie mam na tyle talentu. Ona jest nadzwyczajna przerwała pani Bantry niecierpliwie. Nie mam terazczasu na objaśnianie was, ale jest naprawdę nadzwyczajna! Proszę pani, jaka ona wła-ściwie była? Cóż& Adelajda urwała, patrząc na Marka.Z uśmiechem zwróciła się do pani69Bantry: Pani tak bez ogródek& Czy wydawała się pani sympatyczna? Nie, jasne, że nie. A jaka była naprawdę? Dolly Bantry przeniosła teraz śledztwo na Gaskella.Ga-skell zastanowił się. Była najzwyklejszą poszukiwaczką złota.I znała się na swoim rzemiośle.Wcalezręcznie usidliła Jeffa.Nazywali teścia Jeffem.Sir Henry spojrzał z naganą na Gaskella, myśląc: Niedyskretny chłopak.Nie powi-nien tak mówić.Nigdy nie podobał mu się charakter Marka Gaskella.Gaskell był miły& ale nie wzbu-dzał zaufania. Mówił za dużo, nieraz przesadzał właściwie nie można było polegaćna nim myślał sir Henry.Czasem zastanawiał się, czy Jeff podziela jego zdanie. Czy nie mogliście temu przeciwdziałać? zapytała pani Bantry. Może i mogliśmy odparł Mark oschle gdybyśmy się w porę zorientowali. Spojrzał na szwagierkę, która zarumieniła się lekko.Spojrzenie było pełne wyrzutu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]