Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Gulland Sandra Kochanka Słońca
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 2
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie zbiłby na tym interes.Wykorzystałby ten fakt, żeby zdobyć popularność dla swoich sztuk! Nie widzę Robina Upwarda popełniającego morderstwo dla przyzwoitości czy z przywiązania, czy zresztą z jakiegokolwiek innego powodu poza konkretną własną korzyścią!Spence westchnął.— Pole badań jest szerokie — powiedział.— Może nam się uda znaleźć coś w przeszłości tych ludzi.Ale to zajmie dużo czasu.Sprawy skomplikowała wojna.Archiwa poniszczone… niewyczerpane możliwości dla osób, które chcą zatrzeć swoje ślady, posługując się cudzymi dowodami osobistymi i tak dalej, szczególnie po „wypadkach”, kiedy ciała były nie do rozpoznania! Gdybyśmy mogli się skupić na jednym, ale pan ma tylu kandydatów, monsieur Poirot!— Może niedługo uda nam się ich zredukować.Poirot opuścił biuro nadinspektora z mniejszą pogodą ducha, niż okazywał to na zewnątrz.Prześladowała go, tak jak Spence’a, presja czasu.Gdyby tylko miał czas…A w głębi nurtowała go jeszcze jedna kłopotliwa wątpliwość: czy gmach, który budują z nadinspektorem Spence’em, ma solidne podstawy? Przypuśćmy, że ostatecznie James Bentley jest winien?…Nie poddawał się tej wątpliwości, ale go niepokoiła.Raz po raz wracał myślą do widzenia, jakie miał z Jamesem Bentleyem.Myślał o nim teraz, czekając na peronie w Kilchester na swój pociąg.Był to dzień targowy i na peronie czekała masa ludzi.Tłumy innych wchodziły dopiero na peron.Poirot wychylił się, żeby spojrzeć.Tak, pociąg wreszcie nadjeżdżał.Zanim Poirot zdążył się wyprostować, poczuł silne umyślne pchnięcie w kark.Było tak gwałtowne i nieoczekiwane, że zupełnie go zaskoczyło.Jeszcze sekunda, a wpadłby na tory pod wjeżdżający pociąg, ale w ostatniej chwili człowiek stojący za nim złapał go i odciągnął.— Co też panu przychodzi do głowy? — oburzył się.Był to potężny sierżant armii.— Zwariował pan? Człowieku, wpadłby pan pod pociąg!— Dziękuje panu, dziękuję po tysiąckroć.Tłum kłębił się już wokół nich, ludzie wsiadali i wysiadali.— Już dobrze? Pomogę panu wsiąść.Poirot wstrząśnięty opadł na ławkę.Na nic wyjaśniać: „Ktoś mnie popchnął”, ale ktoś go popchnął.Aż do dzisiejszego wieczora poruszał się świadomy niebezpieczeństwa, ostrożnie.Ale po rozmowie ze Spence’em, po jego żartobliwym pytaniu, czy nikt nie próbował zamachu na jego życie, bezsensownie uznał, że niebezpieczeństwo minęło, czy też, że nie może się zmaterializować.Jakże się mylił! Z przesłuchań, które przeprowadził w Broadhinny, jedno przyniosło skutek.Ktoś się wystraszył.Ktoś spróbował położyć kres tym niebezpiecznie wskrzeszonym dochodzeniom w zamkniętej już sprawie.Z budki na stacji w Broadhinny Poirot zadzwonił do nadinspektora Spence’a.— To pan, mon ami! Proszę posłuchać.Mam dla pana wiadomość.Wspaniałą wiadomość.Ktoś próbował mnie zabić…Wysłuchał z satysfakcją potoku uwag z drugiej strony.— Nie, nie jestem ranny.Ale o mały włos… Tak, pod pociąg.Nie, nie widziałem kto.Ale niech pan będzie pewny, przyjacielu, dowiem się.Teraz wiemy, że jesteśmy na właściwym tropie.Rozdział dwunastyICzłowiek sprawdzający licznik elektryczny spędził cały dzień z kamerdynerem Guya Carpentera, który go pilnował.— Elektryczność będzie teraz działała na nowych zasadach — wyjaśnił.— Według jednolitej siatki stawek zależnie od liczby lokatorów.— Według tego, co pan mówi, kosztowała drożej niż wszystko inne — sceptycznie zauważył kamerdyner.— To zależy.Każdemu sprawiedliwie, jak mówię.Był pan na zebraniu wczoraj wieczorem?— Nie.— Podobno pana szef, pan Carpenter, bardzo dobrze mówił.Myśli pan, że wejdzie?— Zdaje się, że o mało nie wszedł zeszłym razem.— Tak, jakieś sto dwadzieścia pięć głosów przewagi, coś koło tego.Wozi go pan na te spotkania czy jeździ sam?— Zwykle jedzie sam.Lubi prowadzić.Ma rollsa bentleya.— Radzi sobie dobrze.Pani Carpenter też prowadzi?— Tak.Według mnie o wiele za szybko.— Jak to kobiety.Też była na tym zebraniu wczoraj? Czy nie interesuje się polityką?Kamerdyner wyszczerzył zęby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]