Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Prawo Turystyczne R. Walczak (2)
- McNaught Judith Raj
- Allbeury Ted Wszystkie nasze jutra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doświadczenie jej ojca pokazujące, że pewne trucizny mogą być wchła-niane przez skórę.Maści uzyskiwane z tłuszczów zawartych w wełnie.Tak właśnie wrógjej dosięgnął.Naczynie ze słodko pachnącą maścią, tak potrzebne egipskiej kobiecie.W tym była trucizna.A jutro Hori nie będzie wiedział, nie powie mu.jest za pózno.Rano przestraszona niewolnica biegła przez dom krzycząc, że jej pani umarła weśnie.IIImhotep patrzył na ciało Esy.Był zasmucony, ale nie podejrzliwy.Jego matka, powiedział, umarła śmiercią naturalną z powodu starości. Była stara mówił. Tak, była stara.Bez wątpienia przyszedł czas, aby odeszłado Ozyrysa i wszystkie jej kłopoty i smutki się skończyły.Ale wydaje się, że śmierć mia-ła spokojną.Dzięki Ra za jego łaskę! Tej śmierci nie spowodowały żadne złe duchy.Niebyła sprowadzona przemocą.Patrzcie, jak spokojnie wygląda.135Renisenb płakała i Jahmose pocieszał ją.Henet chodziła wzdychając i kręcąc gło-wą, powtarzając, jaką stratą była śmierć Esy i jak ona, Henet, była jej zawsze oddana.Kameni przestał śpiewać i przybrał odpowiednio żałobny wyraz twarzy.Nadszedł Hori i spojrzał na zmarłą.To była godzina, na którą go wezwała.Zastanawiałsię, co dokładnie chciała mu powiedzieć.To było coś konkretnego.Teraz nigdy się nie dowie.Ale pomyślał, że może mógłbyzgadnąć.Rozdział dwudziesty pierwszyDrugi miesiąc lata dzień szesnastyI Hori, czy ona została zabita? Tak sądzę, Renisenb. Jak? Nie wiem. Ale była taka ostrożna. Dziewczyna była zrozpaczona i oszołomiona. Zawszemiała się na baczności.Zachowywała wszelkie środki ostrożności.Wszystko, co jadłai co piła, było sprawdzane. Wiem, Renisenb.Mimo wszystko uważam, że została zabita. I była najmądrzejsza z nas wszystkich, najsprytniejsza! Była pewna, że nic złegojej się nie stanie.Hori, to musi być magia! Czarna magia, przekleństwo złego ducha. Wierzysz w to, ponieważ tak jest najłatwiej.Ludzie tacy są.Ale Esa nie wierzyła-by.Gdyby wiedziała gdyby nie umarła we śnie zgodziłaby się ze mną, że to spraw-ka żyjącej osoby. I wiedziałaby czyja? Tak.Aż nazbyt wyraznie wyjawiła swoje podejrzenia.Stała się niebezpieczna dlawroga.Fakt, że umarła, dowodzi, że jej podejrzenia były słuszne. I powiedziała ci.kto to jest? Nie odparł Hori. Nie powiedziała mi.Nigdy nie wymówiła imienia.Mimoto jestem przekonany, że jej myśli były takie same jak moje. Wobec tego musisz mi powiedzieć, Hori, żebym się miała na baczności. Nie, Renisenb, za bardzo zależy mi na twoim bezpieczeństwie, żebym to zrobił. Więc jestem bezpieczna?Twarz Horiego pociemniała.137 Nie, Renisenb, nie jesteś bezpieczna.Nikt nie jest bezpieczny.Ale jesteś o wielebezpieczniejsza, niż gdybyś znała prawdę, ponieważ wtedy stanowiłabyś oczywiste za-grożenie, które powinno być zlikwidowanie niezależnie od ryzyka. A ty, Hori? Ty wiesz.Poprawił ją: Myślę, że wiem.Ale nic nie powiedziałem i nie dałem po sobie poznać.Esa byłaniemądra.Powiedziała za dużo.Pokazała, w którym kierunku podążają jej myśli.Nicpowinna była tego robić.Powiedziałem jej to, ale było już za pózno. Ale ty Hori.Jeśli cokolwiek ci się stanie. Przerwała.Poczuła, że Hori patrzyna nią.Poważne, skupione spojrzenie prosto w jej umysł i serce.Wziął ją za rękę i trzymał delikatnie. Nie bój się o mnie, mała Renisenb.Wszystko będzie dobrze. Tak pomyślała rzeczywiście wszystko będzie dobrze.Jeśli Hori tak mówi.Dziwne, to uczucie zadowolenia, spokoju, szczęścia.Tak piękne i tak dalekie, jak odle-gły widok z góry, z grobowca widok, w którym nie było wrzawy ludzkich żądań i na-kazów.Nagle usłyszała swój niemal szorstki głos: Mam poślubić Kameniego.Hori puścił jej rękę spokojnie i całkiem naturalnie. Wiem, Renisenb. Oni.mój ojciec.oni myślą, że tak jest najlepiej. Wiem.Odsunął się.Zciany dziedzińca jakby się przybliżyły, głosy w domu i ze spichlerza brzmiały gło-śniej i hałaśliwiej.Renisenb myślała tylko o jednym: Hori odchodzi. Zawołała do nie-go nieśmiało: Hori, gdzie idziesz? W pole z Jahmosem.Mam mnóstwo pracy.Zbiory prawie zakończone. A Kameni? Kameni idzie z nami. Boję się być tutaj zawołała Renisenb. Tak, nawet w ciągu dnia, gdy służbajest wokoło i Ra żegluje przez niebiosa, boję się.Szybko zawrócił. Nie bój się, Renisenb.Przysięgam, że nie musisz się bać.Nie dzisiaj. A gdy minie dzisiaj? Dzisiaj wystarczy, żeby żyć, a przysięgam ci, że dzisiaj nic ci nie grozi.Renisenb spojrzała na niego i zmarszczyła czoło.138 Ale jesteśmy w niebezpieczeństwie? Jahmose, ojciec, ja? To nie mnie pierwszejgrozi niebezpieczeństwo.czy to właśnie masz na myśli? Próbuj o tym nie myśleć, Renisenb.Robię, co mogę, chociaż może ci się wydawać,że nic nie robię. Rozumiem Renisenb spojrzała na niego w zamyśleniu. Tak, rozumiem.ToJahmose ma być pierwszy.Wróg dwa razy próbował trucizny i nie udało mu się.Będzietrzecia próba.Dlatego chcesz być blisko niego aby go ochraniać.A potem przyjdziekolej na ojca i na mnie.Kto nienawidzi naszej rodziny aż tak bardzo, że. Cicho.Nie powinnaś mówić o tych sprawach.Zaufaj mi, Renisenb.Spróbuj wy-rzucić strach ze swoich myśli.Renisenb odrzuciła w tył głowę.Patrzyła na niego dumnie. Ufam ci, Hori.Nie pozwolisz, żebym umarła.Bardzo kocham życie i nie chcę gostracić. Nie stracisz go, Renisenb. Ani ty, Hori. Ani ja.Uśmiechnęli się do siebie i Hori poszedł odszukać Jahmosego.IIRenisenb przysiadła na piętach i obserwowała Kait.Kait pomagała dzieciom lepić zabawki z gliny i wody z jeziora.Ugniatała i formowa-ła glinę zachęcając dwóch poważnych małych chłopców do tego zajęcia.Jej twarz byłataka jak zwykle, czuła, brzydka, bez wyrazu.Panująca wkoło atmosfera śmierci i strachuzdawała się nie mieć na nią żadnego wpływu.Hori błagał Renisenb, aby nie myślała, ale nie mogła go posłuchać.Jeśli Hori znałwroga, jeśli Esa go znała, nie było żadnego powodu, żeby ona nie miała znać go także.Może byłaby bezpieczniejsza nie wiedząc, ale żadna ludzka istota nie byłaby z tego za-dowolona.Chciała wiedzieć.To musiało być bardzo proste, naprawdę bardzo proste.To jasne, że jej ojciec niemógł chcieć śmierci własnych dzieci.Został tylko, kto został? Zostały tylko dwie oso-by: Kait i Henet.Kobiety.I z pewnością nie miały powodu, by zabijać.A jednak Henet nienawidziła ich wszystkich.Tak, bez wątpienia Henet nienawidziłaich.Przyznała, że nienawidzi Renisenb.Dlaczego więc nie miałaby równie mocno nie-nawidzić pozostałych?139Renisenb próbowała zgłębić mroczne zakamarki udręczonego mózgu Henet.%7łyłatutaj wszystkie te lata, pracując, obnosząc swoje poświęcenie, kłamiąc, szpiegując, siejącniezgodę.Przybyła dawno temu, jako uboga krewna pięknej i wielkiej damy.Patrzyła,jak piękna dama żyje szczęśliwie z mężem i dziećmi.A ją porzucił mąż, jedyne dziec-ko umarło.Tak, tak to musiało być.Jak rana od ukłucia dzidy, którą Renisenb kie-dyś widziała.Zagoiła się szybko na powierzchni, ale wewnątrz ropiała, a ramię spuchłoi stwardniało.A potem przyszedł lekarz i wymawiając odpowiednie zaklęcia, wbił małynóż w twardą, spuchniętą, zniekształconą kończynę.To było jak przerwanie tamy iryga-cyjnej.Wylała się wielka fala wstrętnie cuchnącej cieczy.To samo, być może, działo się z umysłem Henet.Smutek i krzywda zbyt szybko zła-godniały, a wewnątrz pozostała trucizna, wzbierająca wielką falą nienawiści i jadu.Ale czy Henet nienawidziła Imhotepa? Na pewno nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]