Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Mitchell Margaret Przeminęło z wiatrem (tom 1)
- Chalker Jack L Swiaty Rombu Cerber Wilk w owczarni
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielebny Stephen Lane, Londyn.Kapitan Marshall z żoną i panna Linda Marshall, zamieszkali przy Upcott Mansions 73, Londyn.Urwał.Inspektor Colgate powiedział:— Myślę, proszę pana, że możemy skreślić dwa pierwsze wpisy.Pani Castle powiedziała mi, że Master—manowie i Cowanowie przybywają tu regularnie każdego lata, wraz z dziećmi.Dziś rano wyruszyli na całodniową wycieczkę żeglarską i zabrali ze sobą prowiant.Odpłynęli tuż po dziewiątej, wraz z panem Andrew Bastonem, który użyczył im swojej łodzi.Możemy to sprawdzić, ale myślę, że oni raczej nie wchodzą w grę.Weston skinął głową.— Zgadzam się.Wyeliminujmy, kogo się da.Czy może nam pan opisać pozostałych, panie Poirot?— Charakterystyka powierzchowna jest łatwa.Gardenerowie to para w średnim wieku, mili, lubiący podróże.Cała władza spoczywa w rękach żony.Mąż zgadza się na wszystko.Gra w tenisa i golfa, kiedy spotka go pan bez żony, zdradza nawet swego rodzaju poczucie humoru.— Brzmi to zupełnie sympatycznie.— Następnie… Redfernowie.Pan Redfern jest młody, atrakcyjny dla kobiet, wspaniały pływak, dobrze gra w tenisa i pięknie tańczy.O jego żonie mówiłem już panom.Cicha, ładna, choć nieco bezbarwna.Myślę, że jest oddana mężowi.Ma ona coś, czego nie miała Arlena Marshall.— Cóż to takiego?— Rozum.Inspektor Colgate westchnął.— Rozum niewiele znaczy, kiedy w grę wchodzi ślepa namiętność, proszę pana.— Być może.A jednak, szczerze wierzę, że Patrick Redfern pomimo ślepej namiętności do pani Marshall, naprawdę kocha swoją żonę.— Być może, proszę pana.Nie byłoby to wyjątkiem.— I to jest właśnie smutne — mruknął Poirot.— Kobietom najtrudniej w to uwierzyć.— Major Barry — ciągnął.— Emerytowany oficer armii indyjskiej.Miłośnik kobiet.Opowiada długie i nużące historyjki.Inspektor Colgate westchnął:— Nie musi pan niczego dodawać.Spotkałem kilku takich.— Pan Horace Blatt.Najwyraźniej jest zamożnym człowiekiem.Mówi dość dużo… o panu Blacie.Pragnie być przyjacielem wszystkich.To smutne.Gdyż nikt go za bardzo nie lubi.I jeszcze coś.Pan Blatt zeszłego wieczoru zasypywał mnie pytaniami.Czuł się niepewnie.Tak, pan Blatt jest niezupełnie w porządku.Zawiesił głos, a później podjął innym tonem:— Następna z kolei jest panna Rosamund Darnley.Prowadzi spółkę Rosa Mond, Ltd.Jest sławną projektantką mody.Cóż mogę o niej powiedzieć? Ma rozum, czar i wdzięk.Miło na nią patrzeć — urwał, a za chwilę dodał — i jest bardzo dawną przyjaciółką kapitana Marshalla.Weston wyprostował się w krześle.— Ach, czyżby?— Tak.Nie widzieli się od lat.Weston zapytał:— Nie wiedziała, że on przybędzie tutaj?— Mówi, że nie.— Zamilkł na chwilę.— Kto następny? Panna Brewster.Według mnie.jest nieco niepokojąca.— Potrząsnął głową.— Ma głos jak mężczyzna.Jest szorstka i wylewna.Lubi wiosłować i daje cztery punkty for w golfa — zawiesił głos.— Wydaje mi się jednak, że ma dobre serce.— Pozostaje nam tylko wielebny Stephen Lane — powiedział Weston.— Kim jest wielebny Stephen Lane?— Mogę panom rzec tylko jedno.Jest on w stanie wielkiego napięcia nerwowego.To, jak sądzę, fanatyk.Inspektor Colgate powiedział:— Tak, to ktoś taki.— I to już wszyscy! — westchnął Weston i spojrzał na Poirota.— Wydaje się pan zagubiony w myślach,przyjacielu?— Tak.Ponieważ, widzi pan, gdy pani Marshall odpływała dziś rano i poprosiła mnie, abym nikomu nie mówił o tym, wyciągnąłem od razu pewien wniosek.Pomyślałam, że jej przyjaźń z Patrickiem Redfernem doprowadziła do spięcia z mężem.Sądziłem, że udaje się na spotkanie z Patrickiem Redfernem i nie chce, aby jej mąż dowiedział się, gdzie są.— Urwał.— Ale tu właśnie, widzi pan, omyliłem się.Bo choć mąż jej pojawił się niemal natychmiast na plaży i zapytał, czy jej nie widziałem, Patrick Redfern też tam przybył i najwyraźniej rozglądał się za nią! Dlatego, moi przyjaciele, zastanawiam się, z kim miała się spotkać Arlena Marshall?Inspektor Colgate powiedział:— To zgadza się z moim pomysłem.Z człowiekiem z zewnątrz, na przykład z Londynu.Hcrkules Poirot potrząsnął głową.— Mój przyjacielu — rzekł — zgodnie z pańską teorią Arlena Marshall zerwała z tym człowiekiem.Dlaczego więc miałaby włożyć tyle wysiłku i kłopotów w zorganizowanie spotkania?Inspektor Colgate spytał z niedowierzaniem:— A pan sądzi, że kto to był?— Tego właśnie nie umiem sobie wyobrazić.Przeczytaliśmy przed chwilą pełną listę gości hotelowych.Są to ludzie w średnim wieku… nieciekawi.Którego z nich Arlena Marshall pragnęłaby bardziej niż Patricka Redferna? Nie, to niemożliwe.A jednak, mimo wszystko, udała się na spotkanie z kimś… a tym kimś nie był Patrick Redfern.— Czy nie sądzi pan — mruknął Weston — że po prostu wyruszyła samotnie?Poirot zaprzeczył ruchem głowy.— Mon cher* — powiedział — widać od razu, że nie spotkał pan nigdy zmarłej.Ktoś kiedyś napisał uczony traktat o różnicy, jaką samotne uwięzienie zrobiłoby Beau Brummelowi i człowiekowi takiemu jak Newton.Arlena Marshall, mój drogi przyjacielu, jako osoba samotna przestałaby w rzeczywistości istnieć.Żyła jedynie w blasku męskiego uwielbienia.Nie, Arlena Marshall wyruszyła dziś rano, aby z kimś się spotkać.Kto to był?IIPułkownik Weston westchnął, potrząsnął głową i powiedział:— No cóż, później będziemy mogli roztrząsać teorie.Teraz trzeba zakończyć to przesłuchanie.Musimy czarno na białym stwierdzić, gdzie kto był.Myślę, że najlepiej się stanie, jeżeli wezwiemy teraz tę dziewczynkę Marshalla.Może powie nam coś pożytecznego.Linda Marshall niezgrabnie weszła do pokoju, zapukawszy w futrynę drzwi.Oddychała szybko, a źrenice jej oczu były rozszerzone.Wyglądała jak spłoszony źrebak.Pułkownik Weston poczuł do niej sympatię.„Biedne dziecko… — pomyślał.— Bo jest jeszcze tylko dzieckiem.Musiał to być dla niej paskudny wstrząs”.Przesunął krzesło i powiedział uspokajającym tonem:— Przykro mi, że muszę panią tym dręczyć… panno Lindo, prawda?— Tak, na imię mam Linda.Mówiła wstrzymując oddech jak uczennica.Dłonie położyła na stole… wzruszające dłonie, duże i czerwone, o grubych kościach i wydłużonych przegubach.Weston pomyślał: „W taką sprawę nie powinny być zamieszane dzieci”.— Nie ma się czego bać — uspokajał ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]