Podstrony
- Strona startowa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Grisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)
- Wharton William Dom na Sekwanie (SCAN dal 976)
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Chmielewska Joanna Nawiedzony dom (SCAN dal 730)
- Marion Zimmer Bradley Dom swiatow
- Henryk Ibsen Dom lalki (nora)
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy
- Graham Masterton Zakleci
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmrużył pytająco oczy,gdy Fin się do niego zbliżał.Przewlekał sznurki przez gliniane dzwonki, by zawiesić je pośródponad dwudziestu, które wisiały już wzdłuż frontowej ściany chaty.Powietrze wypełniałprzytłumiony dzwięk glazurowanych barwnych rurek z terakoty, grzechoczących na wietrze.Obrzucił Fina uważnym spojrzeniem. No, sądząc po tych butach, które nosisz, chłopcze, powiedziałbym, że jesteś z policji.Nie mylę się? Nie mylisz się, Eachanie.Garncarz przekrzywił głowę. Znam cię?Nie pozbył się tego akcentu z Lancashire, nawet po tylu latach. Kiedyś mnie znałeś, ale czy sobie mnie przypominasz, to inna sprawa.Eachan zaczął się przyglądać intensywnie jego twarzy, a Fin niemal słyszał, jak obracająsię koła pamięci, skrzypiąc i stękając.Garncarz jednak pokręcił głową. Musisz mi pomóc. Moja ciotka kupowała u ciebie, jak by to powiedzieć& niektóre z nietypowych twoichrękodzieł.Oczy starego człowieka błysnęły. Iseabal Marr powiedział. Mieszkała w starym białym domu niedaleko portu.Robiłem dla niej duże donice do suszonych kwiatów.Jako jedyna z miejscowych kupiła u mnieparę tych pieprzonych świń.Ekscentryczna kobieta, bez dwóch zdań.Niech spoczywa w spokoju dodał, Fin zaś pomyślał, że słowo ekscentryczna brzmi w ustach tego człowieka zabawnie.A ty jesteś Fin Macleod.Jezu, chłopcze, widziałem cię po raz ostatni wtedy, kiedy pomagałemznieść cię z pokładu Purple Isle.Tego roku, kiedy stary Macinnes zginął na skale.Fin poczuł, że się czerwieni, jakby ktoś wymierzył mu policzek.Nie miał pojęcia, żeEachan był jednym z ludzi, którzy znieśli go wtedy ze statku.Nie pamiętał w ogóle drogipowrotnej z An Sgeir ani jazdy karetką pędzącą przez wrzosowiska do Stornoway.Przypominałsobie tylko białą wykrochmaloną pościel łóżka szpitalnego i zatroskaną twarz młodejpielęgniarki, która pochylała się nad nim jak anioł.Myślał przez chwilę, że umarł i poszedł donieba.Eachan wstał i uścisnął mu dłoń. Dobrze cię widzieć, chłopcze.Jak leci? W porządku, Eachanie. Co cię sprowadza do Crobost? Zabójstwo Angela Macritchiego.Dobroduszność Eachana ulotniła się bez śladu; stał się nagle podejrzliwy. Powiedziałem już policji o Macritchiem wszystko, co wiem. Odwrócił się gwałtowniei wszedł do swojej chaty; powłócząca nogami postać w dżinsowych ogrodniczkach i wyrazniebrudnej koszuli zapinanej pod szyją.Fin ruszył w ślad za nim.Wnętrze było wielkim pomieszczeniem, które spełniało funkcjewarsztatu, salonu wystawowego, pokoju dziennego, kuchni i jadalni.Eachan mieszkał, pracowałi sprzedawał tutaj swoje wyroby.Każdą wolną przestrzeń na wszystkich stołach i półkachzajmowały garnki, kielichy i figurki, a tam, gdzie nie było ceramiki, zalegały stosy brudnychnaczyń i ubrań.Z belek zwieszały się setki dzwonków wietrznych.Piec do wypalania glinyznajdował się w przybudówce na tyłach, natomiast toaleta na zewnątrz, w podupadającej szopieogrodowej.Na kanapie, służącej zapewne jako łóżko, spał pies; z żelaznego piecyka na torfwydobywał się dym, zasnuwając mgłą światło, które wpadało do środka przez zawalone różnymiprzedmiotami okna. Jestem tu nieoficjalnie wyjaśnił Fin. Tylko ty i ja będziemy wiedzieli, co zostanie tupowiedziane.Interesuje mnie wyłącznie prawda.Eachan wziął niemal pustą butelkę whisky z półki, przepłukał brudną filiżankę z fusamiherbaty i nalał sobie. Prawda to bardzo subiektywna rzecz.Napijesz się? Fin pokręcił głową, a Eachanosuszył filiżankę jednym haustem. Co chcesz wiedzieć? Macritchie dostarczał ci trawkę, zgadza się?Eachan zrobił wielkie oczy. Skąd to wiesz? Policja w Stornoway podejrzewała od jakiegoś czasu, że Macritchie handluje prochami,a wszyscy wiedzą, Eachanie, że lubisz zapalić sobie skręta.Garncarz otworzył oczy jeszcze szerzej. Naprawdę? Nawet policja? Nawet policja. Więc jakim cudem mnie nie aresztowali? Bo mają na głowie większe zmartwienia, Eachanie. Jezu. Usiadł gwałtownie na taborecie, jakby fakt, że wszyscy zawsze wiedzieli,pozbawił ten nałóg całej frajdy wynikającej z nielegalności.Po chwili spojrzał na Fina, wyraznieprzerażony. Myślisz, że to dawało mi motyw? %7łeby go zabić?Fin niemal się roześmiał. Nie, Eachanie.Myślę, że to dawało ci motyw, żeby kłamać na jego korzyść.Stary człowiek zmarszczył czoło. Co masz na myśli? Gwałt na Donnie Murray.I tego obrońcę praw zwierząt, którego pobił niemal na twoimprogu. Zaraz, chwilę. Głos Eachana stał się bardziej piskliwy. No dobra.W porządku.Przyznaję.Wielki Angel zdrowo dokopał temu chłopakowi.Widziałem, jak to zrobił, prawie namoim progu, jak się wyraziłeś.Ale inni też to widzieli.Może było mi żal tego obrońcy zwierząt,ale się o to prosił.Nikt w Crobost nie doniósłby na Angela. Nalał drżącą dłonią resztki whiskydo filiżanki. Ale jeśli chodzi o tę małą Donnę Murray, to kłamała. Skąd wiesz? Bo poszedłem tamtego wieczoru do Social Club na piwo tuż przed zamknięciemi widziałem, jak wyszła na parking, a potem ruszyła w stronę drogi.Wychylił whisky. Zauważyła cię? Chyba nie.Wydawała się czymś cholernie zaabsorbowana.Stałem po drugiej stroniedrogi, pod tą latarnią, która nie pali się już od miesięcy. I? I potem zobaczyłem, jak z pubu wychodzi Angel.Powiedziałbym raczej, że sięwytoczył.Człowieku, był zalany.Nawet gdyby miał ochotę, to nie dałby rady.Zimne powietrzewalnęło go jak obuchem i facet zwymiotował na chodnik.Trzymałem się od niego z daleka,wierz mi.Nie chciałem, żeby mnie zobaczył.Potrafił być cholernie agresywny, kiedy sobie popił.Więc stałem w ciemności obok tej latarni, która się nie pali, i obserwowałem go przez kilkaminut.Oparł się o ścianę, łapiąc oddech, a potem powlókł się w stronę domu.W kierunkuprzeciwnym niż Donna Murray.Wszedłem do środka i wypiłem swoje piwo. Nie widziałeś tam nikogo więcej? Nie.%7ływego ducha.Fin zastanawiał się nad czymś. Jak myślisz, dlaczego oskarżyła go o gwałt? A skąd mam wiedzieć, u licha? Czy to ważne? Facet nie żyje.Jaka to różnica?Ale Fin uważał, że jest różnica. Dzięki, Eachanie.Doceniam twoją szczerość.Ruszył w stronę drzwi. Więc co się tak naprawdę wydarzyło tamtego roku na skale? spytał Eachan, któryznowu zniżył głos, ale nie mógłby zrobić większego wrażenia, nawet gdyby krzyknął.Fin przystanął i obrócił się w drzwiach. Co masz na myśli? No, ludzie mówili, że to był wypadek, ale nikt o tym nigdy nie rozmawiał przez tewszystkie lata.Nawet Angel, a on nie potrafiłby zachować sekretu nawet przez pięć minut. Bo nie było żadnego sekretu.Spadłem z klifu.Pan Macinnes uratował mi życie i zginąłprzy tym.Eachan pokręcił tylko głową. Nie.Pamiętaj, że tam byłem, kiedy łódz przypłynęła.Coś się w tym kryło.Nigdyjeszcze nie widziałem, żeby tak wielu ludzi mówiło tak niewiele o czymś, co było tak ważne.Patrzył w mroku zmrużonymi oczami na Fina, a potem zrobił w jego stronę kilka niepewnychkroków. Zmiało, mnie możesz powiedzieć.Jesteśmy tutaj tylko ty i ja, wszystko zostaniemiędzy nami. Wiesz, gdzie mieszka Calum Macdonald? spytał Fin.Eachan zmarszczył czoło, zaskoczony nagłą zmianą tematu. Calum Macdonald? Jest mniej więcej w moim wieku.Chodziliśmy razem do szkoły.Chyba zajmuje sięteraz tkactwem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]