Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Kraszewski Józef Ignacy Infantka
- Brust Steven Yendi (3)
- Moody Dav
- dzielo sejmu 4 letniego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilę po tym, jak już wszyscy znaleźli się w środku, zdali sobie sprawę, że w mieszkaniu znajduje się kilka osób.Szeptali zbyt cicho, by ktoś mógł ich usłyszeć.Wykonywali gesty palcami.Podzielili się na cztery grupy, w trzech było po trzech mężczyzn w ostatniej sześciu, ci zostali w głównym pomieszczeniu, tuż przed drzwiami prowadzącymi na korytarz.To Tan, Thai Dei i Wujek Doj spali w najbliższym pomieszczeniu.To Tan najbliżej wyjścia ze wszystkich.Potem Wujek Doj.Potem Thai Dei.To Tan nie miał żadnej szansy.Nawet się nie obudził.Ale Thai Dei nie spał jeszcze, a nad Wujkiem Dojem czuwać musiał chyba jego anioł stróż.Poruszył się w momencie, gdy zespół Dusicieli zaatakował go.Pomocnicy - których zadaniem jest przytrzymanie ofiary w taki sposób, aby się nie broniła, póki główny Dusiciel nie zawinie swego rumel wokół jej szyi i nie zadławi jej nie okazali się dość silni, by podołać swemu zadaniu.Zrzucił ich z siebie, potem trafił głównego Dusiciela gwałtownym ciosem łokcia.Zanim pozostali dwaj zdołali ponownie go dosięgnąć, już trzymał w dłoniach Różdżkę Popiołu.Thai Dei był na nogach w tej samej chwili, gdy drzwi się otworzyły.Pomocnicy rzucili się na niego w momencie, kiedy sięgał po swe miecze, i wszyscy razem potoczyli się z nim w poprzek pomieszczenia.Wcześniej jednak zdołał pochwycić rękojeść krótkiego miecza.Thai Dei wykrzyknął ostrzegawczo i smagnął ostrzem.Dusiciele czekający w głównym pomieszczeniu, rzucili się na pomoc swoim towarzyszom.Zanim jednak zdążyli wbiec do pomieszczenia, Matka Gota również była już na nogach i wymachiwała mieczem, zaś Sahra, która nie miała żadnej broni i żadnego sposobu wydostania się z pomieszczenia, chyba tylko przedzierając się przez kłąb walczących, próbowała znaleźć jakiś sposób, by zablokować wejście.Następne dwie minuty oglądałem później wielokrotnie.W ciągu tego czasu zginęło wielu ludzi.Ale wszyscy byli Dusicielami.Thai Dejowi złamano rękę.Wujek Doj ścigał uciekających na korytarz.A więc wszystko nie zdarzyło się w taki sposób, w jaki mi później opowiedziano; relacja mniej więcej zgadzała się z prawdziwymi wydarzeniami - aż do tego momentu.Jednak później żadni źli chłopcy nie przedostali się przez obronę Wujka Doją i nie zabili Sahry.Sahra nie była wprawdzie w najlepszym stanie, ale żyła.Kiedy Doj powrócił z pościgu, Matka Gota zaproponowała, że da jej coś na uspokojenie.Wujek Doj przystał na ten pomysł.W ciągu kilku minut Sahra spała już w łóżku, w którym potem przelotnie ją widziałem.Na jakiś czas musiałem zrezygnować ze swej obserwacji.W każdej chwili mogłem pojawić się tamten ja z przeszłości.Powróciłem, kiedy już wiedziałem, że będę spał martwym bykiem po wypiciu czegoś, co podał mi Wujek Doj, kiedy spoczywałem obok mojej ukochanej.Obserwowałem ich, jak zabierają Sarie i To Tana.Wujek Doj, Thai Dei, rozmaici krewni, tak jak opowiedziała mi Matka Gota, kiedy wreszcie się obudziłem, że zawieźli ich ciała, aby sprawić im stosowny pochówek w domu.Pomimo głuszącego emocje środowiska, w jakim się znajdowałem, udało mi się wykrzesać z siebie doprawdy nielichy wybuch gniewu.Podążałem za grupą Nyueng Bao do ich ziemi ojczystej.Wieźli ze sobą również inne ciała.Napaść Dusicieli kosztowała Nyueng Bao życie kilku strażników.Niespodzianka, niespodzianka.Sarie przyszła do siebie, zanim grupka Nyueng Bao na dobre opuściła miasto.Zachowywała się niemal w ten sam sposób jak ja, kiedy się obudziłem i stwierdziłem, że jej już nie ma.- Co się stało? - dopytywała się.- Dlaczego jesteśmy tutaj? - Swoje pytania kierowała do Wujka Doja, ale Doj nie odpowiedział, wykonał tylko gest w stronę Thai Deia, którego twarz wykrzywiał ból złamanej ręki.Thai Dei wymamrotał:- Zabieramy cię do domu, Sarie.Nie ma już dłużej powodów, dla których miałabyś pozostawać w tym mieście zła.- Co? Nie możecie tego zrobić.Odwieźcie mnie z powrotem do Murgena.Thai Dei spojrzał w dół na wybrukowaną kamieniami powierzchnię drogi.- Murgen nie żyje, Sarie.Zabili go tooga.- Nie!- Przykro mi, Sahro - powiedział Wujek Doj.- Wielu tooga zapłaciło życiem, ale to była cena, jaką gotowi byli zapłacić.Również wielu z naszych ludzi zginęło, a tam, gdzie oni zawiedli albo gdzie nie byli obecni, wielu innych oddało swe życie.- Słowo określające owych “innych” stanowiło nazwę, jaką Nyueng Bao nadawali wszystkim, którzy nie byli Nyueng Bao.- On nie mógł zginąć - zapłakała Sarie.Zaniosła się żałosnym łkaniem.- Nie mógł umrzeć, nie zobaczywszy swego dziecka!Wujek Doj zamarł bez ruchu na swoim wozie, równie nieporuszony jak trzon topora.Thai Dei popatrzył na swoją siostrę i cicho jęknął.Ponieważ przyzwyczaiłem się do obyczajów Nyueng Bao, założyłem, że jest to wynik jego zaniepokojenia, spowodowanego tym, że niemożliwe będzie wydać za mąż siostrę, która nosi w łonie dziecko obcego.Wujek Doj wymamrotał:- Zaczynam powoli wierzyć, że twoja matka jest mądrzejsza, niż nam się zdawało, Thai Dei.Ona obwiniała o wszystko Hong Tray.Teraz jednak powoli zaczyna wychodzić na to, że twoja babka okazała się ostatecznie niezwykle sprytna.Albo my po prostu jej nie zrozumieliśmy.Jej proroctwo mogło dotyczyć Murgena, tylko niebezpośrednio.Mogło dotyczyć dziecka, które Sahra nosi swoim łonie.Zrozumiałem teraz, że tamta kobieta na bagnach, którą dotąd widziałem dwukrotnie, to musi być Sahra, nikt inny.- A więc nie będzie już miejsca dla Sahry - oznajmił Thai Dei z widocznym bólem.- Jeżeli ona nosi bękarta obcego.- Zabierzcie mnie z powrotem - powiedziała Sahra.- Jeżeli nie pozwolicie mi zostać, nie będę już więcej Nyueng Bao.Pójdę do ludzi mego męża.Znajdzie się dla mnie miejsce w Czarnej Kompanii.To była herezja społeczna o takim rozmiarze, że zarówno Thai Dei, jak i Wujek Doj zamarli z rozdziawionymi ustami.Nie sądzę, że ja także zamarłbym z rozdziawionymi ustami, gdybym tylko dostał teraz w ręce tych dwóch.Uniosłem się.Usłyszałem już dosyć, aby wiedzieć teraz, na czym stoję, gdzie znajduje się Sarie oraz jakie jest stanowisko mego wiernego towarzysza, Thai Deia.Stary mógł nie mieć absolutnej racji odnośnie Nyueng Bao, ale z pewnością również nie całkiem się pomylił.Gwałtownie przeskoczyłem w czasie, śledząc Sarie.Thai Dei oraz Wujek Doj zabrali ją do świątyni, przed którą widziałem ją poprzednim razem.Oddali w ręce wujka-dziadka, który był tam kapłanem.Sahra była bowiem teraz w istocie sierotą, chociaż równocześnie kobietą dorosłą, dwukrotną mężatką.Świątynia stanowiła miejsce, do którego udawali się Nyueng Bao, którzy nie mieli żadnej bliskiej rodziny.Dawała im schronienie.Kapłani i zakonnice stawali się dla kogoś takiego jedną wielką rodziną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]