Podstrony
- Strona startowa
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Farland Dav
- Eddings Dav
- Baldacci Dav
- Shobin Dav
- Kosinski Jerzy Gra (2)
- Lucy Maud Montgomeryokruchyswiatla
- Linux. .Mandrake.10.Podręcznik.Użytkownika.[eBook.PL] (3)
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (3)
- Ossendowski A. F. Przez kraj... (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie żyje od trzech lat, ale w sypialni nadal więcej jest jej rzeczyniż Harry'ego.Cały dom pełen szpargałów.Ten stary pryk niczego nie wyrzuca.Po prostu niepotrafi sobie odpuścić.Chciałem wpaść i wypaść w ciągu kilku minut, ale Harry się ociąga.Muszę wracać do Lizzie idzieciaków, a stoję tu, patrząc, jak sprawdza, czy wszystko powyłączał, a potem sprawdza to, cojuż sprawdził.Mam ochotę mu powiedzieć, że takie rzeczy nie mają już szczególnego znaczenia,ale to tylko pogorszy sytuację, więc ustępuję i tylko go popędzam.Mam mętlik w głowie.Naprawdę potrzebuję pogadać o tym, co się dzieje, ale Harry nie jest osobą, z którą chciałbymrozmawiać.Nie wiem, z kim bym chciał.Muszę pogadać o na wpół żywym facecie na półpiętrze io tym, co widziałem w sklepie dziś rano.Nie mogę usunąć z myśli obrazu dziecka bijącego matkę.Czy któreś z naszych dzieci mogłoby zaatakować Lizzie? A może to dzieje się właśnie w tej chwili,podczas gdy ja stoję tu i tracę czas z tym głupim starcem? Zagryzam usta i staram się zachowaćspokój.Nie mogę okazywać emocji.Nie chcę, żeby Harry pomyślał, że jestem Wściekłym.- Chodzmy - mówię, przerywając jego spacer po parterze i sprawdzanie po raz trzeci, czyokna i drzwi są pozamykane.- Musimy jechać.Spodziewam się drwiny w odpowiedzi, bo to zwykle dostaję od Harry'ego.Ten hałaśliwy iprzekonany o własnej racji stary pryk nie ma o mnie dobrego zdania.Zakłada, że na każdy tematwie więcej ode mnie, i nigdy nie reaguje uprzejmie, gdy ktoś go ponagla czy w ogóle mówi, co mazrobić.Jestem zaskoczony, kiedy kiwa głową, bierze torbę i powoli idzie w stronę drzwi.Biorę odniego torbę i wkładam ją do samochodu, zostawiając mu zamknięcie domu.- Jest spokojnie, prawda? - zagaja, kiedy jedziemy do naszego mieszkania.Ale chyba żałuje swoich słów, kiedy zjeżdżamy na główną drogę zapchaną samochodami.Dołączamy do ogonka.Jedziemy wolno, ale nieprzerwanie, a ja nie mam lepszego pomysłu napowrót do domu.Postanawiam cierpliwie siedzieć.- W porządku, Harry?- Pewnie - mamrocze.- Trochę jestem zmęczony, ale nic poza tym.- Kłopoty ze snem?Kiwa głową.- Zeszłej nocy coś się stało na tyłach domu - wyjaśnia cicho.-Jakaś bójka, wypadek albo cośtakiego.krzyki, straszny hałas.Ruch zwolnił tak, że praktycznie stoimy.Ledwo ruszymy, już się zatrzymujemy.- Nie wiem, co tu się dzieje - mruczę pod nosem.Droga, którą pełzniemy, biegnie wzdłuż rzędu domów, po czym wspina się w górę i skręca w lewona most przewieszony nad autostradą poniżej.Kiedy jedziemy zakrętem drogi, przyczyna korkastaje się jasna.Równy strumień samochodów zjeżdża z autostrady i dołącza się do miejskiegoruchu.Znowu stajemy na środku mostu.- Skąd ten zator? - pyta Harry, rozglądając się z ciekawością.- Nie mam pojęcia.Pewnie jakiś wypadek albo coś takiego.- To nie wypadek - mówi, wyglądając przez swoje okno i stukając palcem w szybę.Unoszę się na siedzeniu i pochylam nad Harrym, żeby zobaczyć to, na co patrzy.Przez autostradęciągnie się coś jak blokada.Ciemnozielone wojskowe wozy pancerne stoją po obu stronach drogi.Uzbrojeni strażnicy obsługują barierkę w czerwono-białe pasy, podczas gdy inni żołnierze kierująnadjeżdżającymi samochodami.Co, do diabła, wyrabiają? O ile się nie mylę, samochody, którepróbują opuścić miasto, są zatrzymywane.Nikogo nawet nie przeszukują.Auta albo są odsyłane nazjazd prosto z autostrady, albo przejeżdżają przez dziurę wyciętą w barierze, gdzie są zmuszane dozawrócenia tą samą drogą, którą przyjechały.Wojsko cały ruch kieruje z powrotem do miasta.- Nie chcą, żebyśmy odjechali gdzieś dalej, co? - burczy Harry, patrząc na samochodyponiżej nas, kiedy znowu ruszamy przed siebie.- Słyszałem, jak mówili, że panują nad sytuacją.- Co?- Oglądałem coś w telewizji tuż przed wyjściem po ciebie.Powiedzieli, że opanowalisytuację.- To pewnie część planu, prawda? Muszą wiedzieć, gdzie wszyscy są.- Czyżby?- Jak władze mają nas chronić, jeśli nie wiedzą, gdzie jesteśmy?Nie zawracam sobie głowy odpowiedzią.Fakt, że właśnie widziałem tyle wojska na ulicach, niepociesza mnie ani nie napełnia wiarą.Sprawia, że czuję się gorzej - o ile to jeszcze możliwe.Kiedy odjeżdżamy dalej od zjazdu z autostrady, ruch zaczyna znowu rzednąć.Daję gaz do dechy ijedziemy do domu.Z każdą sekundą robię się coraz bardziej nerwowy i paranoiczny.Muszę wrócić do domu.Ulice, którymi pędzimy, są nieprzyjemnie ciche i wyludnione.Robi to chore wrażenie.Przemoc naniespotykaną skalę rozrywa kraj na strzępy, więc czemu tu jest tak cicho? Normalnie na takiezagrożenie, jakim są Wściekli, ludzie reagowaliby, stając do walki, ale dziś nie potrafimy.Wścieklisą chorzy.Kieruje nimi pragnienie zabijania i niszczenia.I z tego, co widziałem, nie przestaną,dopóki nie spełnią swojego pragnienia.Stanąć do walki z nimi znaczyłoby okazać te same emocje,co oni.To prowadziłoby do samozniszczenia.Odpowiedzieć walką to zaryzykować, że ciebie teżuznają za Wściekłego.Możemy tylko trzymać się na uboczu i z nikim się nie komunikować.Ludzie odsuwają się od siebie ze strachu.Boją się innych, boją się o siebie.W końcu zatrzymujemy się przed blokiem.Prowadzę Harry'ego do środka.Już mam wrócić, żebyzabrać torbę z samochodu, kiedy dostrzegam pojedynczą postać idącą ulicą.Odruchowo czekam wcieniu, póki się nie upewnię, że zniknęła, i dopiero wtedy wychodzę z ukrycia.Chryste, tak sięboję, że nie chcę, aby zobaczył mnie ktoś, kogo nie znam.24Tato.- mówi Ed.- Co? - warczę, zdenerwowany, że mi przeszkadza.Czytałem stos czasopism muzycznych,które znalazłem podłóżkiem.Myślałem, że je wyrzuciłem lata temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]