Podstrony
- Strona startowa
- Dańcewiczowa Jadwiga Metodyka nauczania składni w szkole podstawowej, 1964
- Jadwiga Łuszczewska Pamietnik Deotymy 1834 1897
- Grochola K. Nigdy w zyciu (2)
- Lem Stanislaw Cyberiada (3)
- Chmielewska Joanna Zbieg Okolicznosci (www.ksiazki
- Christie Agatha Morderstwo w Mezopotamii
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(5)
- Jan od Krzyża, Dzieła
- Kelly Cathy Lekcje uczuć
- Agata Christie Spotkanie w Bagdadzie (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie puszczaliśmy pary z gęby, bośmy się bali nieboszczyka dziedzica.Inaczej bylibyśmy wszystko wyznali jak na spowiedzi.Bo i co można było zrobić? Zwaliła się kobieta w nocy, przemarznięta, zdrożona, ledwie żywa.Serce Freda chciało wyskoczyć z piersi.Ogarnęło go jakieś mgliste przeczucie, z trudem opanowywał wzruszenie.Starał się jednak zachować zimną krew oraz pozory obojętnego spokoju.Powiedział:- O tym już wiemy i uważamy to za okoliczności łagodzące.Ale jeżeli nie chce pan stanąć przed sądem ani pójść do więzienia, musi mi pan szczegółowo opowiedzieć przebieg wypadków.Ja bardzo chciałbym zaoszczędzić panu kłopotów!Stary walczył ze sobą i swoim niepokojem.- Najpierw.najpierw musi mi pan przysiąc, że ani mnie, ani mojej żony nie spotka żadna krzywda.Wtedy powiem wszystko.- Dobrze, panie Hartmann.Przysięgam, że osiągnie pan korzyść.Przecież i panu będzie lżej po zrzuceniu tego ciężaru z duszy, kiedy nareszcie będzie pan mógł spojrzeć ludziom prosto w oczy.Czy nie mam racji?Hartmann westchnął głęboko.Zabrzmiało to niczym jęk.- Powiem, a potem pójdziemy do mnie i oddam panu wszystkie papiery.Kto by pomyślał, że Waleria.Właśnie dlatego oddaliśmy ją pani Lorbach.Chcieliśmy, aby nam zeszła z oczu.I żeby się wychowywała w pańskim domu, tak jak jej się to należało.Fred skinął głową udając, że rozumie w zupełności te powody.Wewnętrznie dygotał z niepokoju.Co też usłyszy za chwilę? Jak rozwiąże się zagadka? Kim jest Waleria?- No, panie Hartmann, dalej, zaraz panu ulży.Później porozmawiamy o nagrodzie.Wiedział, że pieniężne zadośćuczynienie będzie najlepszą zachętą dla starego.I miał rację.Hartmann złożył szczegółowe zeznanie, nie starając się niczego ukryć.Fred słuchał z napięciem, choć udawał, że ta sprawa jest mu w zasadzie objętna.Kiedy Hartmann oświadczył wreszcie, że to już wszystko, Gerold z zadowoleniem pokiwał głową.Był wstrząśnięty do głębi, lecz nie chciał, aby jego rozmówca to zauważył.Siląc się na spokój, powiedział:- Teraz pójdziemy do pańskiej zagrody, gdzie odda mi pan wszystkie dokumenty.Pomówię też z pańską żoną, bo i ją muszę przesłuchać.Jeśli wasze zeznania okażą się zgodne, wtedy możecie być spokojni o swój los.- A moja nagroda? - spytał Hartmann, któremu to właśnie wydawało się najważniejsze.- Będzie, oczywiście.Pomówię z panem von Waldheimem.Ale zastrzegam z góry: nie dostanie pan nic, jeśli bez mego pozwolenia wtajemniczy pan kogokolwiek w tę sprawę.Pan, żona i to wszystko! W szczególności nie życzę sobie niepokojenia czym bądź panny Walerii.Czy pan mnie dobrze zrozumiał?- Głupi nie jestem.Zależy mi na forsie.Póki żył ojciec pana Henryka, nie mówiłem o tym nikomu ze strachu.Gdyby nie to, że ziemię gryzie, to i dziś nie pisnąłbym słowa, zaręczam panu.Oj, zły to był człowiek, bez wyrozumienia dla ludzi.Zaraz pewnie kazałby mnie przymknąć pod kluczem.Był taki srogi i dumny, że aż strach! Nie, póki żył, nie mogłem powiedzieć prawdy.A potem? No, potem było już za późno.Fred znowu skinął głową.- Rzecz zrozumiała.A teraz chodźmy do zagrody.Wkrótce stanęli przed domkiem Hartmanna.Na szczęście zastali tylko jego żonę.Dzieci były jeszcze w polu, Waleria natomiast z wizytą u nauczyciela i jego młodej małżonki.Hartmannowa przeraziła się bardzo, potem wszakże pokonała lęk i potwierdziła w całej rozciągłości wersję wydarzeń, podaną przez męża.Spłakała się przy tym, co sprawiło jej wyraźną ulgę.Wyzbyła się nareszcie swoich obaw, wraz z ciążącym na niej obowiązkiem strzeżenia tajemnicy.- Wystraszyłam się okropnie, kiedy Wala tutaj zjechała.Ostrzegałam ją bez przerwy, żeby omijała z daleka zamkową górę.Chwała Bogu, że to już koniec.Może Wala nareszcie znajdzie się tam, gdzie jest jej miejsce.Była tak dobra dla nas, że z całego serca życzę jej powodzenia w życiu.Hartmann wręczył Fredowi papiery, które młody człowiek pieczołowicie schował.Raz jeszcze przypomniał wieśniakom, aby nikomu nie wspominali o tej sprawie, zwłaszcza zaś Wali.Postanowił, iż sam powie jej prawdę, gdy już wszystko zostanie pomyślnie załatwione.Potem pożegnał się i odszedł.Długo patrzyli w ślad za nim.Hartmannowa odetchnęła z ulgą.- Zadowolona jestem, że się tak stało.A może naprawdę dostaniemy jeszcze jakąś nagrodę?- Dostaniemy, spokojna głowa.Obiecał, a nawet przysiągł mi, że otrzymamy trochę grosza.On nie rzuca słów na wiatr.Nie ma o czym gadać, dotrzyma słowa.Jestem tego pewny.***Służący oznajmił Fredowi, że Henryk von Waldheim czeka na niego w swym gabinecie.Gerold udał się tam bezzwłocznie.Henryk zerwał się z krzesła, gdy przyjaciel wszedł do pokoju.- Boże, jaki jesteś blady! Co cię tak wzburzyło? Czego się dowiedziałeś?Fred opadł bezsilnie na fotel.- Muszę chwilkę odsapnąć, bom pędził na górę jak oszalały.Zagadka Walerii została rozwiązana.Hartmann udzielił mi drobiazgowych wyjaśnień.- No? Czy jest moją siostrą?- Przygotuj się na wielką niespodziankę, Henryku.Rozumowaliśmy błędnie i poszliśmy fałszywym tropem.Najważniejszą rzecz oznajmię ci od razu.Istotnie, jesteście spokrewnieni, albowiem to twoja kuzynka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]