Podstrony
- Strona startowa
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- The NASA History Series Donald L. Mallick The Smell of Kerosene, A Test Pilot's Odyssey (#2) (2004)
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Natan M. Meir Kiev, Jewish Metropolis; A History, 1859 1914 (2010)
- Podręcznik ArchiCad 9 pl
- Wstęp do filozofii Antoni B. Stępień
- Harrison Harry Stover Leon Stonehenge (2)
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Bulyczow Kir Pieriestrojka w Wielkim Guslarze scr
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, jakże jestem nikczemny, nędzny i godzien pogardy, że kornie podstawiam głowępod ciosy losu! Czyż nie lepiej raz na zawsze skończyć z haniebną rolą pochyłego drzewa, naktóre wszystkie kozy skaczą, i wpakować sobie kulę w łeb? Na co czekam? Boże, na co jesz-cze czekam?Poczeczujew zakrył twarz dłońmi i odwrócił się do okna.W kasie prócz kasjera było wieluaktorów i wielbicieli teatru, toteż nie zabrakło rad oraz słów pocieszenia i otuchy.Ale wszyst-ko to miało charakter filozoficzny lub proroczy; nikt nie posunął się dalej poza: marność nadmarnościami , gwiżdż pan na to i a nuż.Jeden tylko kasjer, okrąglutki jegomość do-tknięty wodną puchliną, odniósł się do sprawy nieco bardziej rzeczowo. A może by pan powiedział spróbował go leczyć, Proklesie Lwowiczu. Na pijaka nie ma lekarstwa! Co też pan mówi? Nasz fryzjer znakomicie leczy pijaków.Całe miasto u niego się kuru-je.Poczeczujewa ucieszyła możliwość chwycenia się bodaj słomki i już w pięć minut pózniejstał przed nim fryzjer teatralny Fiodor Griebieszkow.Wyobrazcie sobie wysoką, kościstą po-stać z zapadniętymi oczami, z długą rzadką brodą i brunatnymi rękami, dodajcie do tego zdu-41miewające podobieństwo do szkieletu, któremu kazano poruszać się na śrubach i sprężynach,ubierzcie postać tę w zniszczony do cna czarny garnitur, a otrzymacie portret Griebieszkowa. Jak się masz, Fiedia! zwrócił się doń Poczeczujew. Słyszałem, przyjacielu, że ty.te-go.leczysz pijaków.Bądz tak dobry i, nie tyle dla sławy, ile dla sprawy, wylecz Dikobrazo-wa! Bo, uważasz, zapił się! A niechże go! ozwał się Griebieszkow ponurym basem. Co pomniejszych aktorów,kupców i urzędników leczę w rzeczy samej, ale toć to przecież znakomitość na całą Rosję! No, to co z tego? %7łeby z niego pociąg do wódki wygnać, trzeba we wszystkich stawach i organach ciele-snych przewrotu dokonać.Dokonam w nim tego przewrotu, a on wyzdrowieje i na ambitwezmie. Jakeś ty śmiał powie kpie jeden, twarzy mojej dotykać? Znam te znakomito-ści! No, no.nie wymiguj się, bracie! Podajesz się za borowika, to właz do koszyka! Kładzczapkę, idziemy!Gdy po kwadransie Griebieszkow wchodził do pokoju Dikobrazowa, znakomitość leżałana łóżku i ze wściekłością patrzyła na wiszącą lampę.Lampa wisiała całkiem spokojnie, aleDikobrazow Drugi nie spuszczał z niej oczu i mruczał: Ja ci się pokręcę! Ja cię nauczę kręcić mi się tutaj! Rozbiłem karafkę, to i ciebie rozbiję,zobaczysz! A a a.sufit też się kręci.Rozumiem: spisek! Ale lampa, lampa! Najmniejsza,bestia, a najbardziej się kręci! Poczekaj no.Komik wstał i ciągnąc za sobą prześcieradło oraz zrzucając szklanki ze stolika, chwiejnymkrokiem skierował się ku lampie, ale w połowie drogi natknął się na coś wysokiego, kościste-go. Co to? wrzasnął wodząc błędnym wzrokiem. Ktoś ty? Skądeś się tu wziął? Co? Zaraz ci pokażę, kto jestem.Jazda do łóżka!I nie czekając, aż komik położy się z powrotem, Griebieszkow zamachnął się i grzmotnąłgo pięścią w kark z taką siłą, że Dikobrazow fiknął koziołka wprost na łóżko.Widocznie ko-mika nikt dotychczas nie bił, gdyż mimo stanu silnego podchmielenia spojrzał na Griebiesz-kowa ze zdumieniem, a nawet z pewnym zainteresowaniem. Tyś.mnie uderzył? Po.poczekaj, uderzyłeś mnie? Uderzyłem.A może chcesz jeszcze?I fryzjer znów dał komikowi w zęby.Nie wiem, co w tym wypadku poskutkowało, siłauderzenia czy też nowość przeżycia, w każdym razie z oczu komika zniknął błędny wyraz, anawet błysnęła w nich iskierka inteligencji.Zerwał się i nie tyle z gniewem, ile z ciekawościązaczął przyglądać się bladej twarzy i brudnemu surdutowi Griebieszkowa. Ty.ty bijesz mnie wymamrotał. Jak.jak śmiesz? Milczeć!Tu znów nastąpiło uderzenie w twarz.Rozwścieczony komik już zamierzał się bronić, alewtedy jedna ręka Griebieszkowa zgniotła mu pierś, a druga zatańczyła po twarzy. Nie tak mocno! Nie tak mocno! dał się słyszeć z sąsiedniego pokoju głos Poczeczuje-wa. Nie tak mocno, Fiedieńka! Nie szkodzi, Proklesie Lwowiczu! Jeszcze mi podziękuje! Ale nie tak mocno! płaczliwym głosem ozwał się Poczeczujew zaglądając do pokojukomika. Dla ciebie to nic, a mnie aż ciarki przechodzą.Zastanów się tylko: w biały dzieńbić człowieka w pełni praw, inteligentnego, znanego i na dodatek w jego własnym pokoju.Ach! Kiedy ja nie jego biję, Proklesie Lwowiczu, tylko diabła, co w nim siedzi.Wyjdz pan złaski swojej i nie przejmuj się.Leż spokojnie, diable rogaty! wrzasnął Fiodor na komika.Nie ruszaj mi się! No o oo!42Dikobrazowa ogarnęło przerażenie.Zdawało mu się, że wszystko, co się przedtem kręciło ico rozbijał, teraz zmówiło się przeciwko niemu i zgodnie runęło mu na głowę. Na pomoc! zawołał. Ratunku! Na pomoc! Krzycz, krzycz, biesie! To są na razie kwiatki, a jagódki dopiero będą! Teraz posłuchaj:jeżeli piśniesz choć słówko albo ruszysz się, zabiję! Zabiję bez litości! Nikt się za tobą, brat-ku, ujmować nie będzie.Choćbyś z armaty strzelał, nikt tu nie przyjdzie.A jak będziesz cichyi pokorny, dostaniesz wódeczki.Widzisz, tu jest wódka!Griebieszkow wyciągnął z kieszeni butelkę wódki i błysnął nią przed oczami komika.Nawidok przedmiotu swej namiętności pijak zapomniał o razach i aż zarżał z radości.Griebiesz-kow wyjął z kieszeni od kamizelki kawałek brudnego mydła i wpuścił do butelki.Kiedy wód-ka spieniła się i zmętniała, zaczął wrzucać do niej wszelkiego rodzaju świństwa: saletrę, amo-niak, kwasek, sól glauberską, siarkę, kalafonię tudzież inne specyfiki sprzedawane w skle-pach mydlarskich.Komik wlepił oczy w Griebieszkowa i pożądliwie śledził poruszenia butel-ki.Na zakończenie fryzjer spalił kawałek szmaty, popiół wsypał do wódki, wstrząsnął butelkąi zbliżył się do łóżka. Pij! powiedział nalewając pół szklanki od herbaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]