Podstrony
- Strona startowa
- Cawthorne Nigel Zycie erotyczne wielkich dyktat
- Barker Clive Wielkie sekretne widowisko (SCA (2)
- Clive Barker Wielkie sekretne widowisko
- Joanna Chmielewska Wielkie zaslugi 3JU3SCWIAQCPC32
- Chmielewska Joanna Wielki diament t1
- Barker Clive Wielkie sekretne widowisko
- Dikotter Frank Wielki głód
- Czechow Antoni Historie zakulisowe (3)
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Asimov Isaac Fundacja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyobrażacie sobie, co po tym fakcie zaczęło się dziać w Ameryce! Amerykanieuznali, że Bakatin jest diabelnie chytrym człowiekiem i zaczęli wszystko, co zostałozbudowane, burzyć jeszcze bardziej gorliwie niż wcześniej.A nasi z kolei uznali zacho-119wanie Przewodniczącego KGB za przesadnie uczciwe i posłali Bakatina na daczę, żebysobie tam róże hodował.Amerykanie pozostawili w całości tylko fundament i na nim wznieśli nowy budynekprzy pomocy rąk sprawdzonej piechoty morskiej.To cała historia.Ale ma ona ciąg dalszy.W gabinecie dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa zadzwonił telefon.To byłsygnał telefonu bezpośredniej łączności z dyrektorem Służby Wywiadu Zagranicznego.Dyrektor FSB zapytał: Co jest? Wywiadowca odpowiedział: To nie jest sprawa na rozmowę telefoniczną.Przyjdz do wejścia numer dziewięć.Będę czekał na ciebie na zewnątrz, poznasz mnie po czerwonym gozdziku w klapiei gazecie Słowo i czyn. Dobra powiedział czekista, z tonu głosu rozmówcy zrozumiał, że sprawa jestpoważna. Ale z tym kwiatkiem to musimy coś zmienić.Cały świat nas wykrywaprzez te czerwone gozdziki.Jakich wspaniałych ludzi przez to straciliśmy!120Po dziesięciu minutach, gdy był już na dole, zobaczył obok wejścia wywiadowcęz pismem Playboy i białym gozdzikiem w butonierce.Zresztą, poznałby go i bez tegomaskowania. Dokąd idziemy?Wywiadowca nie odpowiedział, w milczeniu poprowadził kolegę przez przejściepodziemne do kawiarenki bez krzeseł, gdzie wcześniej znajdowała się rada organizacjipionierskiej.Zamówili cappuccino. Dzisiaj powiedział wywiadowca o dziewiątej czterdzieści dwie, przechwy-cona została rozmowa między rezydentem wywiadu USA w Moskwie, radcą Robertserni nieznanym nam, jak na razie, agentem. Zuchy powiedział czekista. Ale cappuccino tu jest do kitu.Przeszli do pobliskiej kawiarenki.FSB zamówiła sobie espresso, a SWZ cappuc-cino. Gdzie odbyła się rozmowa? zapytał dyrektor FSB. W centralnym budynku nowej ambasady.121 Coś ty! Właśnie.A cappuccino tu jest wyśmienite. Budynek został rozebrany aż do fundamentów? upewnił się czekista. Rozebrany. Zbudowali od nowa? Zbudowali. Bakatin plany im oddał? Oddał. No to jak żeście podsłuchali? Czyżby Ornitolog?Wywiadowca pokręcił przecząco głową.Ornitologiem nazywano pewnego namolnego wynalazcę, który opracował metodęwszczepiania mikrofonów do głów moskiewskich gawronów.Ale okazało się, że wy-posażenie w mikrofony wszystkich gawronów jest technicznie nie do zrealizowania,a poza tym wściekle kosztuje, a jeśli ograniczy się liczbę wszczepów do wybranychegzemplarzy, to lecą one gdzie chcą, a już na pewno nie do Amerykanów. Mów poprosił dyrektor FSB.122 Zostawili fundament.Przeczyścili go, obmacali i obwąchali, wyjęli wszystko, comożna było, ale podstawa została. Od fundamentu do gabinetu rezydenta nie da się sięgnąć.Dzwięk nie dojdzie.Wywiadowca skinął głową., No to jak? Grubin wypowiedział wywiadowca krótkie nazwisko. Czyżby? On ci. Czas go budzić powiedział dyrektor FSB.Grubin był agentem śpiochem , to znaczy takim nieuczynnionym.Niby nie mar-twym, ale i nie żywym.Zresztą, trudno by go było nazwać agentem, ponieważ on sam uważał siebie zapatriotę, a zgoła nie za agenta.Ale już w czterdzieści minut po rozmowie FSB z SWZ, skromne audi naczelni-ka miejskiej służby bezpieczeństwa Wielkiego Guslaru, straszliwie zaskrzypiawszy ha-mulcami, zatrzymało się przed domem numer 16 na ulicy Puszkina.123Naczelnik o nazwisku Policejmako, przemknąwszy przez podwórze pod oknamiskromnego grubinowskiego mieszkanka, zastukał do drzwi w umówiony sposób: Spar-tak-mistrzem-jest!Od sześciu lat Grubin nie słyszał tego stukania.Drgnął.Zebrał się na odwagę i podszedł do drzwi.Otworzył je.Wpuścił majora Policejma-ko.Przywitał się.Major też się przywitał.Miasto duże nie jest, wszyscy się znają. Kawa, herbata? zapytał Grubin.Policejmako pokręcił przecząco głową.Przypatrywał się nastroszonemu mężczyznie w średnim wieku, przygarbionemui chudemu.Przypatrywał się Aleksandrowi Grubinowi, znanemu w mieście wynalaz-cy i dziwakowi.Grubin wyjął z szafy napoczętą butelkę Guslarskiego Absolutu.Wypili z Policejmako za spotkanie, za miniony Nowy Rok, za Dzień Niepodległości.124 Ta twoja zaczęła pracować powiedział Policejmako. A ty skąd wiesz, majorze? zapytał Grubin. Jeśli się nie mylę, to będę generał-majorem odezwał się Policejmako.Wypili za to.Pomilczeli znacząco.Grubin wspominał.Pięć czy może siedem lat wcześniej, kiedy budowa ambasady była jeszcze na etapieplanowania, profesor Minc, który mieszka obok, natrafił na kosmiczną bakterię.Czy teżraczej zarodek.Profesor ogromnie zainteresował się przybyszem i zaczął go intensywnie badać.Czego się dowiedział?Okazało się, że bakterie te przemierzają głęboki i otwarty kosmos i z trudem odnaj-dują się wzajemnie.W procesie ewolucji nauczyły się więc czytać myśli, słyszeć jepoprzez ogromne odległości.No bo jak inaczej odnalezć ukochaną?Podzielił się kiedyś Minc swoim odkryciem z Grubinem.A Grubin to przecież nie-samowita złota rączka.Kiedyś zdarzyło mu się nawet, że zapisał tekst poematu Słowoo pułku Igora na ziarnku ryżu, ale poemat ten zaginął jakiś ptak go dziobnął i posprawie.125Ale w Grubinie nigdy nie zaginęła skłonność do tak zwanego pchlizmu.Pchlizmto cecha rosyjskiego narodu, pozwalająca mu podkuć pchłę, która po tej operacji niemoże już skakać.Czytaliście o tym? Klasyczny rusofiloizm, stworzony przez pisarzaLeskowa.Grubin zobaczył pod mikroskopem sąsiada kosmiczne bakterie, które za pomocąwąsików nadawały do siebie sygnały.Sygnały te były tak wyraziste, że szczególnieczuły odbiornik Minca, przerobiony przez Grubina ze zwykłego Sony, głośno pikał,reagując na wezwania Mincowskich jeńców.W tym momencie w umyśle Saszy Grubinadojrzał plan.Należy dodać bakteriom nóżki albo kółeczka, żeby mogły poruszać się po wszech-świecie i spotykać się z koleżankami nie tylko z woli kosmicznych strumieni, a wedługwłasnego widzimisię.Realizacja planu nie była łatwa, brakowało materiałów i doświadczenia w tego typudziałaniach.Pewnego razu, zmęczywszy się, Grubin siedział ze swym starym znajo-mym czekistą Policejmako i opowiadał mu o swych problemach.Policejmako, mimo126że był sztywny jak bukszpryt, zachował się jak prawdziwy profesjonał utrzymał roz-mowę w pamięci i posłał sprawozdanie z niej do Centrali.W Centrali notatka trafiła do rąk pewnego człowieka o jasnym umyśle (zwiał onpotem do wrogów, ale został po drodze zastrzelony na granicy przez tadżyckich prze-wodników).Jasny ów umysł, Giennadij, odpowiadał za nasycenie odpowiednią apara-turą nowo budowanej amerykańskiej ambasady.Jeśli, myślał on wtedy kierując się doszefostwa, ten dziwak Grubin doda bakteriom nogi, to niewykluczone jest, że da się jezastosować w celach operacyjnych.Szefostwo pochichotało, a potem spotkało się na bankiecie z dowódcą wywiadu i,żeby rozweselić generała, opowiedziało o dziwaku z Wielkiego Guslaru.Dowództwo różniło się od swych podwładnych.Ono wiedziało, że wielkie wynalaz-ki przychodzą na świat w miejscach dla nich nie przeznaczonych.A szpiedzy wpadająprzez drobiazgi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]