Podstrony
- Strona startowa
- Ks. Rajmund Pietkiewicz Doktorat Pismo Œwięte w j.pol. w latach 1518 1638
- Lofting Hugh Ogrod zoologiczny doktora Dolit (2)
- Lofting Hugh Ogrod zoologiczny doktora Dolit (3)
- Teorie przedsiebiorstwa Nowicki JarosBaw doktorat s
- Praca doktorska, Artur Badyda,
- dołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom ii
- Shobin Dav
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Willocks Tim DwanaÂścioro z Paryża
- Christopher Carter Ostatnia zbrodnia Agaty Christi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich właściciele bez urazy zbierali z ziemi i rozwieszali je z powrotem.Graf, stojąc roz-party w przejściu, przytupywał i klaskał w dłonie do taktu, wrzeszcząc od czasu do czasuochrypłym basem:107 Mesje a gosz na lewo, medam a gosz na prawo!To znowu: An nawan! Rą! Orkiestr gromcze! Awek le fo!.Taram-tam-tam.A-wanse!!!.Trochę to brzmiało jak kawaleryjska komenda, trochę, jak wołanie tonącego o ratunek.Wreszcie Graf zrezygnował z wodzirejstwa i zaśpiewał, aż szyby zadrżały: Ach ty, sukinsyn kamarinskij mużik! Zadrał nogu, da pa gorodu bieżit!.Jasiek-Cybula nie wytrzymał i pchnąwszy pod żebra stojącego w pobliżu ospowatego dry-blasa Bichacza, puścił się z nim w wir polki.Gęsty dym papierosów unosił się nad pryczami, parowały w cieple przemoczone na desz-czu ubrania, dobroczynny alkohol łagodnym balsamem rozpływał się we krwi, usypiałzmartwienia i troski, roztapiał w zapomnieniu przeszłość, zmarnowane nadzieje, przegraneżycie, łzy i nędzę, wilczy głód i wilczą nienawiść.Dobroczynny alkohol zamieniał wyślizga-ne deski prycz w miękkie posłanie, duszną izbę noclegowego przytułku w szeroki, jasnyświat, zapędzone i marne zwierzęta w ludzi.Dobroczynny alkohol rozluzniał naprężone usta-wiczną czujnością nerwy i roztapiał stężałe rysy ponurych twarzy w bezpiecznym uśmiechu.Tymi kilkoma łykami przezroczystego, cudownego płynu, tymi kilkoma chwilami czło-wieczeństwa, tym interwałem między beznadziejną rzeczywistością a ciężkim, cuchnącymsnem opłacał świat, rządzony przez wielkich i przewidujących drapieżników, ochronę swoichprzywilejów przed szaleństwem i ostateczną rozpaczą drobnych, wynędzniałych z głodu sza-kali.Tu była ta klapa bezpieczeństwa, furtka otwarta do teatru złudzeń, namiastka władzy,dobrobytu i szczęścia.Chudy i łysy włóczęga zwany Niżynierem, pochylił się do Murka i robiąc okrągły gest rę-ką, mówił cienkim, drażniącym głosem: Widzisz ich?.I czy nie przychodzi ci do głowy, że ze względu na bezpieczeństwo pu-bliczne należałoby wódkę darmo rozdawać ludowi, tak jak chleb rozdawano plebsowi rzym-skiemu? Na kartki, psia jego mać, na kartki.Każde bydle otrzymuje gratis czterdziestkę go-rzały. Dlaczego gratis? zdziwił się Murek. Przeprowadz kalkulację podniósł w górę brudny, cienki palec Niżynier. Przeprowadzkalkulację.Co się lepiej opłaca? Czy utrzymywanie tysięcy policjantów, więzień, sądów czy,powiedzmy, nawet pół litra sznapsa na mordę? O co chodzi? O asekurację prywatnej własno-ści, mienia i życia sytych członków społeczeństwa! Prawda czy nie prawda? Prawda przyznał Murek, starając się odsunąć głowę jak najdalej od obrośniętych si-wiejącą szczeciną ust Niżyniera, w których bezzębnej czeluści sterczały brązowe żółte pieńki. A widzisz, Trzewik, tyś nie taki głupi! Powiedzże tedy, po jaką cholerę my żyjemy? Poco jeszcze dzwigamy na szkieletach nasze ścierwo? Czemu zamiast skoczyć do królowej rzekpolskich i wypuścić kilka bąbelków na pożegnanie, od świtu do nocy żerujemy po rynszto-kach i śmietnikach, czatujemy na ochłapy, które spadną ze stołu, a gdy nie ma innej rady,rzucamy się odbitemu od stada tłustemu cielakowi do gardła? Czemu?.Oto, uważasz, dlate-go, że chcemy, że musimy złapać łyk szczęścia, a nasze szczęście, nasze zaś.szczęście możebyć tylko poza naszą świadomością, poza rzeczywistością.Marzenie, fatamorgana, Niraż,psia jego, zapaskudzona mamusia.To znaczy fiut w krainę ułudy!.Fiut!.A fiut może byćtylko przez szyjkę butelczyny! Prawda czy nie prawda?Na narze przy wypróżnionych flaszkach zrobiło się pusto.Reszta towarzystwa rozlazła siępo kątach.Na górze niektórzy już chrapali, inni rżnęli w oko i dolatywał stamtąd tylko tłu-sty odgłos przybijanych kart, przy drzwiach do umywalni awanturniczy Leonek wywołał bój-kę.Przy resztkach uczty został tylko Murek, Niżynier i Cipak, z uwagą przysłuchujący sięrozmowie, chociaż zajęty obcinaniem paznokci u nóg przy pomocy wielkiego sprężynowegonoża.108 Faktycznie odezwał się z przekonaniem. Niżynier ma recht.Jak człowiek sobie pod-kizi i chodzi, czyli też znachodzi się w pijanem widzie, weselej mu na duszy, bez żadnejprzyczyny.Bo alkohol swoją działalność posiada, w znaczeniu ma się rozumieć, na systemęnerwową, a i na oczy, że się na ten przykład innem wszystko wydaje.Jakem się zeszłej nie-dzieli ufronił na ament, to patrzę rodzonem wzrokiem na Pietrka, tego sklepikarza z Grójec-kiej ulicy, a oni mi w dubelt idzie, niby dwie osoby z jednej.I najgorsze, że nie wiem, którenz nich me wali w mordę.A ja co się w jednego zamachnę to on powietrze, co w drugiego powietrze.I tak widzę, że rady nie dam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]