Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoœć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- dg
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był dość sceptycznie usposobionym szefem, dość miał zmysłu obserwacyjnego, byobawiać się zbyt dotkliwych nadużyć.Z góry na każdego pracownika przeznaczał pewnemanko, które w ogólnej kalkulacji pokrywane było przez rzutkość, spryt i przedsiębiorczośćtychże współpracowników.%7łe teoria ta była trafna, miał przykład chociażby na Tolewskim.Ten drapichrust był gołyjak mysz kościelna, obecnie zaś można go było liczyć na blisko sto tysięcy złotych, jednakdzięki niemu Paweł zarobił kilkaset.Z tego właśnie względu postanowił usunąć Ottmana od kierownictwa fabryki kauczukowejnatychmiast po jej uruchomieniu.Podwyższy się mu pensję na dawnym stanowisku, rozsze-rzy się laboratorium i można będzie dać mu jeden lub dwa procent w zyskach, lecz z jegonaiwnością nie można go pozostawić nie tylko na czele przedsiębiorstwa, lecz nawet na ja-kimkolwiek stanowisku, na którym miałby możność własnej decyzji.20Rozdział IIPrzy samym końcu ulicy Wolskiej, nie dojeżdżając do cmentarza prawosławnego, skręcałosię w bok piaszczystą niebrukowaną drogą długości około pół kilometra.Przy końcu wznosiłysię czerwone budynki dawnej cegielni Weigerta, przerabianej obecnie w tempie gwałtownym.Robotnicy pracowali na trzy zmiany i czerwony pył od rozbijanej cegły pokrywał teren fabry-ki grubą warstwą.Jednocześnie niwelowano plac, a od strony zachodniej nakładano już blaszany dach i tyn-kowano mury.Fabryka miała wyglądać jak cacko.Na każdym, kto by ją zobaczył, musiaławywierać wrażenie przedsiębiorstwa dostatniego, uporządkowanego jak kółka w zegarku,schludnego, słowem, budzącego zaufanie.Wewnątrz kończono już betonowe fundamenty pod maszyny i zakładano armatury wodo-ciągowe.W budynku, gdzie miał mieścić się kantor, założona już była instalacja elektryczna,wiórkowano podłogi i rozpakowywano żółte, amerykańskiego typu meble biurowego.Na spotkanie Pawła wybiegł Ottman, spocony i zaaferowany.Z kieszeni jego marynarkisterczała nieprawdopodobna liczba ołówków różnego koloru, składana calówka i ogromnysuwak, który mu sięgał prawie do policzka.Pomimo zmęczenia i zakurzenia aż po dziurki odnosa, promieniowała z niego radość.Zaprowadził Pawła do podręcznego laboratorium fa-brycznego.Tu już wszystko było gotowe, lśniło świeżością.Wyszli z laboratorium i stanęli przed bramą wjazdową.Paweł w zamyśleniu przyglądał sięwyboistej drodze, wiodącej do ulicy Wolskiej. To będzie pierwszy nasz eksponat, panie Ottman. Jak to eksponat nie zorientował się chemik. Pokryjemy tę jezdnię kauczukiem, po obu stronach ułoży się chodniki z płyt ebonito-wych.W ogóle wszystko, co się da zastąpić kauczukiem lub ebonitem, musi być zrobione ztych materiałów. Ależ to piekielny koszt, panie dyrektorze, bo chyba nie zamierza pan po trzech miesią-cach wszystkiego zmieniać? Bynajmniej, wszystko to się zrobi z trwałego kauczuku.Wydatek będzie duży, ale wie-rzaj mi pan, że się na tym nic nie straci.No, do widzenia panu, liczę na to, że zrobi panwszystko, by przyśpieszyć uruchomienie tej garkuchni.Zechce pan już teraz pomyśleć o siar-ce, której będziemy potrzebowali do wulkanizacji, a także o terpentynie i kazeinie.Trzebazażądać ofert od firm krajowych i postarać się o wypiłowanie ceny.Da im pan do zrozumie-nia, że oferent z najniższą ceną może liczyć w przyszłości na kolosalny zbyt. No, panie dyrektorze, kolosalny, to może przesada.Ta fabryczka nie będzie zdolna doprzerobienia ponad jakieś. Dziękuję panu przerwał Paweł obecnie nie chodzi mi o informacje, lecz o to, by panuważnie wysłuchał moich zleceń i ściśle je wykonał.Podał mu rękę i wsiadł do samochodu.Ludzi teraz będę potrzebował myślał, podczas gdy auto podskakiwało na nierównymbruku ulicy Wolskiej ludzi takich jak Kolbuszewski, jak Tolewski.21Przypomniał sobie wszystkich po kolei ludzi poznanych od czasu powrotu do Warszawy.Przez chwilę myśl jego zatrzymała się na Zdzisławie i Jachimowskim, lecz tylko przez chwi-lę.Stanowczo nikogo ze swej rodziny nie wciągnie do współpracy.Po pierwsze, nie cierpiałich, po drugie zaś, był zdania, że krewni utrudniają tylko sprawne prowadzenie interesówprzez wtrącanie się i przez chęć odegrania roli ważniejszej z tytułu właśnie pokrewieństwa.Pozostawał Krzysztof, ale to było zupełnie coś innego.Oceniał w zupełności zalety tejdziewczyny, wiedział, że nie znalazłby lepszego pomocnika, że mógłby tu liczyć na całkowi-te, bezgraniczne oddanie, a jednakże wolał nie wtajemniczać jej w swoje sprawy, nie dlatego,by te sprawy były znowuż aż tak nieczyste, nie dlatego, że należało tę dziewczynę w jakiśnaiwny sposób idealizować, ale po prostu ona nie pasowała do jego przedsięwzięć, a te przed-sięwzięcia do niej.Może zresztą nie było to tak całkiem po prostu, ale Paweł zbyt był zajętyważnymi pilnymi interesami, by pozwalać sobie na dobieranie ścisłych defmicyj w kwestiachabstrakcyjnych.Od czasu powrotu do zdrowia Paweł nie mógł jeszcze urwać ani pół godziny na wizytę ustryja Karola.Pomijając wszelkie względy kurtuazji familijnej, musiał to wreszcie zrobić dlauregulowania spraw firmy.Prezes Karol Dalcz dogorywał.Leżał na wznak, a jego twarz bardziej niż kiedykolwiek przypominała twarz trupa.Ustaprawie się nie poruszały, gdy mówił, a oczy już od szeregu dni były przerazliwie otwarte ipatrzały wzrokiem ślepym, nic nie widzącym.Trzeba je było zwilżać co kilka minut watą umaczaną w jakimś lekarstwie.Pani Teresa,wychudzona, z zapadłymi policzkami, postarzała się bardzo.Nie ustawała w swoim bezszelestnym dreptaniu dookoła łóżka i na tle wielkiego ciemnegopokoju wyglądała jak mała, szara mrówka, na pozór bezcelowo krzątająca się koło zbyt cięż-kiej dla siebie zdobyczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]