Podstrony
- Strona startowa
- Ks. Rajmund Pietkiewicz Doktorat Pismo więte w j.pol. w latach 1518 1638
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- Teorie przedsiebiorstwa Nowicki JarosBaw doktorat s
- Doktor Murek zredukowany Dolega Mostowicz
- Clarke Arthur C Ogrod ramy (SCAN dal 1061)
- Praca doktorska, Artur Badyda,
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Clarke Arthur C Ogrod ramy
- Grisham John Czas zabijania
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczury nie mogły wydobyć dokumentu, gdyż był to bardzo wielki i ciężki zwój pergaminu, a dziura, którą dwa szczury wygryzły w tylnej ścianie skrytki, była tak wąska, że nie mogły się zmieścić.Widziały jednak przez nią, że w skrytce znajdują się papiery.Sprowadziły więc najmniejszą myszkę we dworze, kazały jej wejść przez otwór i wszystko sprawdzić.Teraz były już zupełnie pewne, że to właśnie poszukiwany testament tam się znajduje, gdyż jest to taki sam pergamin jak ten, którego skrawek posiadamy; prócz tego ma oderwany róg, któremu nasz kawałek w zupełności odpowiada.Łatwo sobie wyobrazić, że to opowiadanie przejęło nas do najwyższego stopnia.Potem zjawił się ów szczur we własnej osobie, potwierdził opowiadanie białej myszy i zaofiarował się natychmiast zaprowadzić doktora do skrytki.Zauważyłem, że tajemnica Dworu na Wrzosowiskach wstrząsnęła teraz również i samym doktorem Dolittle.Mateusz był zdania, żeby natychmiast wyruszyć.- Nie, nie, czekaj jeszcze chwilkę! - zawołał doktor.- Nie tak prędko! To bardzo poważna sprawa.Jeżeli się nam nie uda i zostaniemy schwytani, będzie nam bardzo trudno wyjaśnić motywy naszego postępowania.Szczególniej, że Ernest Dornton czeka tylko na to, żeby nas wtrącić do więzienia.Musimy zabrać się ostrożnie do roboty i starać się zrobić jak najmniej błędów.Która teraz godzina właśnie? Za piętnaście dwunasta? Przed drugą w nocy nie wolno nam wyruszyć.Musimy się najpierw przekonać, że wszyscy już śpią.Jip, pobiegniesz do dworu! Nie wiem tylko, czy się tam przedostaniesz.- Tak, na pewno - rzekł Jip - mogę z łatwością przemknąć się przez kraty wielkiej bramy.- Musisz jednak, na miłość Boską, trzymać się w ukryciu! Mogliby cię zastrzelić.Skradaj się cicho wokół domu, póki nie uda ci się porozmawiać z tymi dwoma psami, Dianą i Wilkiem.Powiedz im, żeby na mnie czekały o drugiej po północy.Kto wie, jak ja się do tego domu dostanę.Zbadam to dopiero na miejscu.Powiedz im tylko, żeby się nie przejmowały i nie robiły alarmu, gdy usłyszą wyłamywanie zamków albo rygli.Zrozumiałeś?- Naturalnie - powiedział Jip, skoczył przez otwarte okno i zniknął w ciemnościach ogrodu.- Po drugie - powiedział doktor - potrzebna nam jest lina.Stubbins, poszukaj na strychu mojej liny do wspinaczki.- Czy weźmiemy z sobą Bumpa? - zapytał Mateusz.- Chyba tak.Bumpo jest znakomitą pomocą we Wszystkich kłopotliwych okolicznościach.- Tak, tak, jestem tego samego zdania- rzekł doktor- niekiedy tylko ta pomoc bywa zbyt gwałtowna.- Wobec tego pójdę go obudzić - powiedział karmiciel kotów.- To trwa zwykle dość długo.Jakkolwiek mieliśmy przed sobą dwie i pół godziny na przygotowania, okazało się, że nie było to wcale za dużo.Po kolei przypominały się doktorowi, Mateuszowi, Klingowi, Pyskaczowi, białej myszy i mnie różne rzeczy, które należało zrobić albo zabrać, żebysię wyprawa udała.I gdy wreszcie doktor, spojrzawszy na zegarek, oznajmił nam, że czas wyruszyć, mieliśmy wrażenie, że upłynęło zaledwie kilka minut od chwili, gdy postanowił wziąć udział w tej przygodzie.Na szczęście, księżyc nie miał wzejść przed trzecią godziną.Korzystaliśmy więc przynajmniej z początku z ochrony całkowitych ciemności.Mimo że podzielałem wiarę Polinezji w szczęście i powodzenie doktora Dolittle, muszę przyznać, że miałem duszę na ramieniu, gdyśmy otworzyli cicho bramę i wyszli na ulicę.Doktor Dolittle i Mateusz, zanim wyruszyliśmy, opracowali wszystkie szczegóły naszego planu i naznaczyli każdemu z nas rolę, która mu przypadała do odegrania.Nie mówiliśmy więc nic do siebie idąc ulicą prowadzącą do dworu.W miejscu gdzie konary wielkiego jaworu zwieszały się nad murem otaczającym dwór, doktor zatrzymał się i rozwinął linę.Przywiązawszy kamień do długiego sznura przerzuciliśmy jeden koniec liny przez gałąź, a drugi zwisał na ulicę.Wspięliśmy się po kolei po linie w górę, gdy tymczasem Pyskacz pełnił straż na drzewie, aby nas nikt nie zaskoczył od strony domu.Kling zaś czatował na spóźnionych przechodniów, którzy mogliby przechodzić drogą.Gdyśmy się już wszyscy znaleźli w parku i lina została wciągnięta, Kling pobiegł w kierunku bramy, aby tak samo jak Jip przecisnąć się przez okratowane.Gdy się zsunąłem z drzewa, pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem, była jasna sylwetka Jipa, który biegł naprzeciwko nas przez trawnik.- Wszystko załatwione - szepnął do doktora.- Zawiadomiłem Dianę i Wilka.Będą na pana czekały i zaprowadzą pana wszędzie, dokąd pan zechce, niech się pan tylko dostanie do środka.- Tak, ale obawiam się, że to przedostanie się do środka będzie najtrudniejsze ze wszystkiego - powiedział doktor.- Stąd, gdzie stoję, nie mogę się zorientować, gdzie się znajduje dwór, nic nie widać wśród tych wszystkich zarośli i krzewów.Przeprowadź nas, dobrze? Ale proszę cię, prowadź nas przez jakieś zalesione miejsca.Nie możemy iść po otwartej przestrzeni.- Bardzo chętnie - rzekł Jip.- Poprowadzę pana przez ogród warzywny.Tam będziecie przez cały czas ukryci wśród krzaków.Ale gdyby was dostrzeżono i gdybyśmy mieli uciekać, powiedz pan wszystkim, aby biegli za mną.Znam najkrótszą drogę do wyjścia.Szliśmy więc gęsiego za Jipem, który prowadził nas przez długie dziesięć minut wśród zarośli i krzewów.Nagle stanęliśmy przed domem.Wtedy zauważyłem, że Kling przyłączył się do nas.- Uwaga - szepnął do doktora.- Czy tutejszy szczur jest w pana kieszeni?- Tak jest - odrzekł doktor - i biała mysz również.- Szczur ułatwi panu dostanie się do domu - powiedział Kling.- Gdyby pan pozwolił Mateuszowi wyłamać zamek, mógłby się pan później narazić na przykrość ze strony policji.Niech pan poleci szczurowi przemknąć się przez dziurę do domu, on zna mnóstwo przejść prowadzących na dół do piwnicy.I powiedz mu pan, żeby przyniósł klucz do głównych drzwi.Z pewnością leży na nocnym stoliku w sypialni Dorntona.- Doskonale - szepnął doktor.Wyjął szczura z kieszeni i powtórzył mu słowa Klinga.Potem puścił go na ziemię.Czekaliśmy.W pięć minut potem mały i ostry przedmiot uderzył mnie w głowę.Zabolało mnie nawet przez czapkę.Od mojej głowy przedmiot odskoczył na ziemię i w słabym świetle gwiazd ujrzałem jego matowy połysk.Podniosłem go.Był to mały kluczyk.Przypuszczalnie sypialnia Dorntona znajdowała się tuż nad naszymi głowami i szczur dla zaoszczędzenia czasu wyrzucił klucz przez okno.Wetknąłem go doktorowi w rękę i w milczeniu udaliśmy się w stronę dworu.ROZDZIAŁ XXXIVDZIKA JAZDA BIAŁEJ MYSZYUmówiliśmy się, że jedynie Mateusz będzie towarzyszył doktorowi w jego wyprawie na strych.Ja miałem czekać w przedsionku, a Bumpo przed domem.Jego i moja rola w tym planie polegała na pilnowaniu i czatowaniu.W razie potrzeby mieliśmy umówione znaki i określone miejsce spotkania.Kiedy doktor cicho, cichuteńko otworzył drzwi kluczem pana domu, poczułem pierwszy raz tego wieczoru prawdziwy strach.Z niespodzianą szybkością wyskoczyły jednocześnie wielkie, groźne głowy obu psów podwórzowych witając doktora.W przedsionku panowały głuche ciemności.Byłem rad, że obowiązki moje nie kazały mi iść dalej.Tak jak się umówiliśmy, usiadłem na podłodze i rozpocząłem straż.Chwała Bogu, Jip został ze mną.Doktor i Mateusz trzymając za obrożę wielkie psy i prowadzeni przez nie posuwali się prędko i cicho przez zasłane dywanem schody wśród najgłębszej ciemności na najwyżej położone piętro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]