Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Clavell James Ucieczka (2)
- Szklarski Alfred Tomek na wojennej sciezce (3)
- Krol Skrytobojca Haydon Elizabeth
- Dickson Gordon R Taktyka bledu
- Dickens Charles Klub Pickwicka tom II (2)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Sw. Brygida
- Erich von Daniken Wspomnienia z przyszlosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przenoszenie rozkruszonego materiału było już stosunkowo łatwe.Konie wywoziły go w wozach, owce wlokły pojedyncze bloki, nawet Muriel i Benjamin zaprzęgały się do starej dwukółki, uczestnicząc we wspólnym wysiłku.U schyłku lata zebrano wystarczający zapas kamieni, a następnie pod nadzorem świń rozpoczęto budowę.Postępowała ona jednak powoli i żmudnie.Często wciągnięcie pojedynczej bryły wapienia na szczyt wzgórka kosztowało cały dzień nieopisanego trudu i mozołu, a bywało, że gdy kamień spadł, nie rozbijał się.Zwierzęta nie osiągnęłyby wiele, gdyby nie Boxer, którego siła dorównywała chyba sile pozostałych mieszkańców folwarku razem.Gdy wleczony ciężar zaczynał się staczać, ściągając w dół krzyczące z rozpaczy zwierzęta, koń zawsze przychodził w sukurs: napinał potężne mięśnie, naprężał linę i zatrzymywał głaz.Wspinał się ciężko, krok po kroku, szybko oddychał, czubki podków wczepiały się w grunt, a z wielkich boków zwierzęcia lały się strumienie potu.Ów widok napełniał wszystkich podziwem.Clover ostrzegała niekiedy Boxera, żeby uważał na siebie i nie przeciążał mięśni, jednak koń jej nie słuchał.Uznał, że jego dwie maksymy: "Będę pracować jeszcze więcej" i "Napoleon ma zawsze rację" są wystarczającą receptą na wszystkie problemy.Umówił się z kogutkiem, by ten budził go trzy kwadranse zamiast pół godziny przed innymi zwierzętami.W wolnych chwilach, które teraz zdarzały się jedynie z rzadka, chadzał samotnie do kamieniołomu, ładował wóz odłamkami wapienia i bez niczyjej pomocy ciągnął go na plac budowy.Mimo ciężkiej pracy zwierzętom nie działo się tego lata źle.Jeśli nawet nie miały więcej pożywienia niż za rządów Jonesa, nie miały też go mniej.Korzyść wypływająca z tego, że produkowały żywność tylko dla siebie i nie musiały już utrzymywać pięciorga ludzi--mamotrawców, była tak wielka, iż trzeba byłoby wielu porażek, by to zniwelować.Wielokroć zwierzęce metody pracy okazywały się też wydajniejsze i szybsze od ludzkich.Niektóre czynności, na przykład pielenie, można było teraz wykonać tak starannie, jak nie potrafiłby żaden człowiek.A ponieważ żadne zwierzę już nie kradło, nie było potrzeby odgradzania pastwisk od pól uprawnych; w ten sposób zaoszczędzono wiele pracy na utrzymaniu w dobrym stanie ogrodzeń i furtek.Niemniej jednak, u schyłku lata zaczęto odczuwać rozmaite nieprzewidziane niedostatki.Brakowało parafiny, oleju, gwoździ, sznura, biszkoptów dla psów, żelaza na końskie podkowy, a żadnego z tych artykułów nie dało się wyprodukować własnymi siłami.Później spodziewano się zapotrzebowania na nasiona, nawozy sztuczne, ponadto różne narzędzia, wreszcie zaś - maszyny do wiatraka.Nikt nie miał zielonego pojęcia, skąd to wszystko wziąć.Pewnego niedzielnego poranka, gdy zwierzęta się zebrały, aby wysłuchać rozkazów, Napoleon ogłosił, że zdecydował się prowadzić nową politykę.Odtąd Folwark Zwierzęcy nawiąże stosunki handlowe z sąsiednimi gospodarstwami, oczywiście nie dla zarobku, ale po prostu w celu zdobycia pewnych towarów, które są pilnie potrzebne.Uruchomienie wiatraka jest ważniejsze od czegokolwiek innego, oznajmił.Poczynił tedy odpowiednie kroki, by sprzedać stertę siana oraz część tegorocznego zbioru jęczmienia, a później, jeśli potrzeba będzie więcej pieniędzy, zdobędzie się je sprzedając jaja, na które jest zawsze zbyt w Willingdon.Kury, dodał knur, powinny z radością ponieść tę ofiarę, traktując ją jako własny, szczególny wkład w dzieło budowy wiatraka.Również tym razem zwierzęta poczuły się jakoś niewyraźnie.Nigdy nie zadawać się z ludźmi, nigdy nie zajmować się handlem, nigdy nie używać pieniędzy - czyż postanowienia te nie znalazły się wśród najwcześniejszych uchwał, podjętych na ich pierwszym, triumfalnym wiecu po wygnaniu Jonesa? Wszystkie zwierzęta miały w pamięci te uchwały lub przynajmniej tak im się wydawało.Cztery młode wieprzki, które protestowały, gdy Napoleon skasował wiece, wydały nieśmiały kwik sprzeciwu; ten jednak natychmiast ucichł, bo psy warknęły wściekle.Potem, jak zwykle, owce zabeczały: Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: źle!" i szybko zapomniano o tym drobnym incydencie.Wreszcie Napoleon uniósł racicę, by uciszyć zgromadzenie, i ogłosił, że wszystko już załatwił.Żadne zwierzę nie będzie musiało stykać się z ludźmi; byłoby to wysoce niepożądane.On sam gotów jest wziąć na barki wszelkie sprawy związane z prowadzeniem transakcji.Niejaki pan Whymper, prawnik z Willingdon, zgodził się pośredniczyć między Folwarkiem Zwierzęcym i światem zewnętrznym; w każdy poniedziałkowy ranek będzie przyjeżdżać po instrukcje.Napoleon zakończył przemówienie zwykłym okrzykiem: "Niech żyje Folwark Zwierzęcy!" i po odśpiewaniu hymnu "Zwierzęta Anglii" zebranie zostało rozwiązane.Wkrótce Squealer obszedł obory, stajnie i kurniki, łagodząc niepokój zwierząt.Zapewniał je, że wniosek dotyczący zakazu zajmowania się handlem i używania pieniędzy nigdy właściwie nie został uchwalony, czy też nawet zgłoszony.Tak się tylko wszystkim wydawało, a źródłem nieporozumienia były zapewne kłamstwa rozsiewane przez Snowballa.Wprawdzie kilka zwierząt miało jeszcze pewne wątpliwości, jednak Squealer zadał im kilka chytrych pytań: "Czy jesteście pewni, towarzysze, że to się wam nie śniło? Czy macie jakikolwiek dowód na istnienie takiej uchwały? Czy gdzieś ją zapisano?" Ponieważ nie ulegało żadnej wątpliwości, że nikt nie widział takiego dokumentu, zwierzęta uznały, że się po prostu pomyliły.Tak jak ustalono, w każdy poniedziałek na folwark przyjeżdżał pan Whymper.Był on niedużym człowieczkiem o cwaniackim wyglądzie; nosił bokobrody, a choć był tylko drobnym doradcą, miał jednak sporo sprytu i pierwszy zrozumiał, że Folwark Zwierzęcy będzie potrzebować pośrednika i że taki interes mu się opłaci.Zwierzęta patrzyły przerażone, jak człowiek kręci się po dziedzińcu, i unikały go, jak mogły.Tym niemniej, widok Napoleona na czworakach, wydającego polecenia Whymperowi stojącemu na dwóch nogach, łechtał ich próżność i częściowo pozwolił pogodzić się z nową sytuacją.Obecnie stosunki z ludźmi uległy zmianie.Zawiść sąsiadów, gdy zwierzętom zaczęło się lepiej powodzić, bynajmniej nie zmalała, wprost przeciwnie:ludzie nienawidzili teraz zwierząt jak nigdy dotąd.Każdy w okolicy był święcie przekonany, że folwark prędzej czy później zbankrutuje, a nade wszystko - że wiatrak okaże się wielkim niewypałem.Udowadniano sobie przy piwie, posługując się wykresami, że budowla musi się zawalić, jeśli zaś nawet stanie, to i tak maszyny nie będą działać.A jednak mimowolnie zaczęto stopniowo spoglądać z pewnym szacunkiem na sprawność, z jaką zwierzęta sobie radziły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]