Podstrony
- Strona startowa
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan (2)
- Alfred Musset SpowiedŸ dziecięcia wieku
- de musset alfred spowiedŸ dziecięcia wieku
- Alfred Hitchcock Tajemnica czlowieka z blizna
- Hitchcock Alfred Tajemnica krzyczacego zegara
- Alfred Rambaud Pierœcień cezara
- Jan Lam Pan komisarz wojenny
- Chmielewska Joanna Boczne drogi
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- SÅ‚awomir Nowakowski Uroda i zdrowie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyli znowu.Sally omal siÄ™ nie rozpÅ‚akaÅ‚a, widzÄ…c już z bliska kawalkadÄ™ jeźdźców.Byli to Indianie meksykaÅ„scy, wiedli na lassach najlepsze wierzchowce stryja Allana.Na samym przedzie znajdowaÅ‚a siÄ™ wspaniaÅ‚a klacz Nil'chi.Z najwiÄ™kszÄ… obawÄ… Sally wypatrywaÅ‚a, czy przypadkiem w nadciÄ…gajÄ…cej grupie Indian nie ujrzy swych najbliższych jako jeÅ„ców.Na szczęście nowa banda skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ tylko z czerwonoskórych.Obydwie poÅ‚Ä…czone grupy liczyÅ‚y teraz okoÅ‚o pięćdziesiÄ™ciu ludzi.Powoli Sally zaczynaÅ‚a rozumieć ich taktykÄ™.Otóż napadli na ranczo z dwóch stron jednoczeÅ›nie - z północy i poÅ‚udnia.Sally zostaÅ‚a pochwycona przez jeźdźców przybyÅ‚ych z północy, podczas gdy grupa poÅ‚udniowa splÄ…drowaÅ‚a ranczo.Manewr ten zastosowali Meksykanie dla wprowadzenia w bÅ‚Ä…d osadników amerykaÅ„skich.Któż mógÅ‚by posÄ…dzać Meksykanów o urzÄ…dzenie napadu, skoro pozornie przybyli z gÅ‚Ä™bi terytorium Stanów Zjednoczonych? Również po napadzie powrócili na stronÄ™ meksykaÅ„skÄ… dwoma oddzielnymi grupami, aby utrudnić poÅ›cig.Sally doszÅ‚a do wniosku, iż rozumowanie jej jest trafne.Tymczasem kawalkada dotarÅ‚a niebawem w górzystÄ… okolicÄ™.KopyÂta koni gÅ‚ucho dudniÅ‚y po kamienistym gruncie.Przez jakiÅ› czas Indianie pospiesznie kluczyli po skalistych kanionach, ale byÅ‚o już zupeÅ‚nie widoczne, że coraz mniej obawiajÄ… siÄ™ poÅ›cigu - kamieniste podÅ‚oże uniemożliwiaÅ‚o tropienie.Późnym wieczorem zatrzymali siÄ™ w mrocznym kanionie na nocny postój.Zdenerwowana Sally nie mogÅ‚a zasnąć.Czy przyjaciele zdoÅ‚ajÄ… jÄ… odnaleźć i oswobodzić? Któż potrafi odszukać Å›lady w skalistych górach?Na dÅ‚ugo przed Å›witem Meksykanie znów ruszyli w drogÄ™.OkoÅ‚o poÅ‚udnia znaleźli siÄ™ na skraju gór.Ku zachodowi ciÄ…gnęła siÄ™ preria upstrzona kaktusami.Kilku Indian odÅ‚Ä…czyÅ‚o siÄ™ od bandy i popÄ™dziÅ‚o ku widocznym na horyzoncie smużkom dymów.Sally domyÅ›liÅ‚a siÄ™, że muszÄ… siÄ™ tam znajdować jakieÅ› domostwa.Dlaczego jednak odjeżÂdżajÄ…cy zabrali klacz Nil'chi i pięć innych koni?Pozostali Indianie rozÅ‚ożyli siÄ™ biwakiem.Palili tytoÅ„ w glinianych fajeczkach, popijali swÄ… ulubionÄ… pulque, produkowanÄ… ze sfermentowanych owoców agawy, której wstrÄ™tny smak Sally poznaÅ‚a na pierwszym postoju, i rozkoszowali siÄ™ odpoczynkiem.Dziewczynka z trudem przeÅ‚knęła kawaÅ‚ek tortilli; rozmyÅ›laÅ‚a o swym smutnym poÅ‚ożeniu.Indianie zachowywali siÄ™ zupeÅ‚nie swobodnie i nawet nie zwracali na niÄ… uwagi.Po kilku godzinach grupka Indian powróciÅ‚a z tajemniczej wyprawy.Przywiedli mocno objuczone konie, ale nie byÅ‚o wÅ›ród nich Nil'chi.Indianie zaraz zebrali siÄ™ na uboczu.Po krótkiej naradzie zwinÄ™li obozowisko i ruszyli na poÅ‚udnie.JedynÄ… roÅ›linność stanowiÅ‚y tutaj kaktusy o tysiÄ…cznych ksztaÅ‚tach, agawy, burzany oraz miotlaste juki.W górze koÅ‚owaÅ‚y sÄ™py Å‚akomie wypatrujÄ…ce żeru.W Å›wiecie owadów nieurodzajnej krainy przede wszystkim królowaÅ‚y koniki polne.W zaÂdziwiajÄ…cy sposób przypominaÅ‚y suche gaÅ‚Ä…zki krzewu podobnego do mirtu, którym siÄ™ żywiÅ‚y.PeÅ‚no tu byÅ‚o również dużej, zielonej szaraÅ„czy o pstrych skrzydÅ‚ach, dziwnych chrzÄ…szczy, rozmaitych mrówek i wielkich żółtych motyli.Na tym suchym stepie rozÅ‚ożyli siÄ™ na noc.Sally ogarnęła niezmierna tÄ™sknota za matkÄ… i najbliższymi.PopÅ‚akiwaÅ‚a cicho, nim chóralne ćwierkanie Å›wierszczy nie ukoÅ‚ysaÅ‚o jej do snu.Minęło kilka godzin.Naraz Sally zbudziÅ‚a siÄ™.UsiadÅ‚a na posÅ‚aniu.Ogniska niemal już wygasÅ‚y, a Indianie nie zważajÄ…c na chłód nocy spali gÅ‚oÅ›no chrapiÄ…c.Sally owinęła siÄ™ w zarape, po czym skulona próbowaÂÅ‚a zasnąć z powrotem.W pobliżu rozlegÅ‚ siÄ™ kwik koni.Sally zaczęła siÄ™ zastanawiać, czy nie warto by skorzystać ze sprzyjajÄ…cych warunków i spróbować ucieczki.Zaraz jednak pojęła bezsensowność pomysÅ‚u.DokÄ…d miaÅ‚a uciekać? Nie orientowaÅ‚a siÄ™ w okolicy, a przecież w tej chwili nie mogÅ‚a liczyć na niczyjÄ… pomoc.Jeżeli nawet ucieknie teraz, to Indianie i tak jÄ… odnajdÄ….Wtedy już bÄ™dÄ… pilnowali lepiej, a może nawet zwiążą? Nie, nie, nie chciaÅ‚a do tego dopuÅ›cić Później na pewno dowie siÄ™ w jakiÅ› sposób, w którym kierunku znajduje siÄ™ ranczo stryjka Allana i, dziÄ™ki swobodzie ruchów, skorzysta z najlepszej okazji do ucieczki.Z ciężkim westchnieniem przymknęła oczy.PrzypomniaÅ‚a sobie, jak to przyjemnie byÅ‚o na ranczo stryjka.Co też on teraz porabia? Czy bardzo rozpacza matka? Dlaczego Tommy i bosman tak dÅ‚ugo nie przychodzÄ… z pomocÄ…? Czy zdoÅ‚ajÄ… odnaleźć Å›lady napastników w tych skalistych kanionach? Tyle miaÅ‚a wÄ…tpliwoÅ›ci, wiÄ™c dla pociechy myÅ›laÅ‚a, ilu to niezwykÅ‚ych czynów dokonali jej przyjaciele.Potrafili przecież tropić nieznane, dzikie zwierzÄ™ta w mrocznych dżunglach i ujarzmiali je z Å‚atwoÅ›ciÄ…, na pewno wiÄ™c nie zrażą siÄ™ trudnoÅ›ciami poÅ›cigu za porywaczami.Ach, gdyby Dingo, ten wierny i kochany Dingo żyÅ‚, na pewno by przyprowadziÅ‚ przyjaciół nawet przez skaliste kaniony!W tej chwili gdzieÅ› na stepie ozwaÅ‚o siÄ™ wycie kojotów, a potem.Sally zaczęła bacznie nasÅ‚uchiwać.ZdawaÅ‚o siÄ™ jej bowiem, iż usÅ‚yszaÅ‚a chrapliwe szczekniÄ™cie Dinga.Czyżby siÄ™ myliÅ‚a? Na stepie znów siÄ™ rozlegÅ‚ dziwnie znajomy gÅ‚os.Niskie, poczÄ…tkowo chrapliwe tony stawaÅ‚y siÄ™ coraz wyższe, aż w koÅ„cu zmieniÅ‚y siÄ™ w przeraźliwe skowyczenie.Nie, to nie byÅ‚ kojot! Sally dobrze znaÅ‚a jego grobowe, przeciÄ…gÅ‚e wycie.To natomiast, co przed chwilÄ… usÅ‚yszaÅ‚a, byÅ‚o gÅ‚osem australijskiego psa.Podniecona zerwaÅ‚a siÄ™ na równe nogi.Indianie spali kamiennym snem.Minęła dÅ‚uga chwila.Już Sally zaczęła przypuszczać, iż ulegÅ‚a zÅ‚udzeniu, aż naraz ciche, chrapliwe szczekniÄ™cie powtórzyÅ‚o siÄ™ w poÂbliskich kaktusach.Sally rozejrzaÅ‚a siÄ™ po obozowisku.Wokół rozbrzmiewaÅ‚o regularne chrapanie Indian.Wysunęła siÄ™ z zarape, po czym, stÄ…pajÄ…c ostrożnie, zbliżyÅ‚a siÄ™ ku zaroÅ›lom.Zaledwie w nie wkroczyÅ‚a, przypadÅ‚ do niej wÅ‚ochaty cieÅ„.Dziewczynka opadÅ‚a na kolana i drżącymi rÄ™koma objęła kark swego ulubieÅ„ca.ZapÅ‚akaÅ‚a, gdy szorstki jÄ™zor dotknÄ…Å‚ jej twarzy.- Mój kochany, mój najdroższy Dingo! Och, jak siÄ™ cieszÄ™, że ciÄ™ nie zabito.- szeptaÅ‚a Å›ciskajÄ…c psa.ByÅ‚o zbyt ciemno, aby mogÅ‚a mu siÄ™ przyjrzeć, wiÄ™c tylko rÄ™koma zaczęła przesuwać po jego ciele, szukajÄ…c Å›ladów po razach indiaÅ„skich pejczów.Dotykiem wyczuwaÅ‚a strupy zakrzepÅ‚ej krwi na jego sierÅ›ci.Ciemność nocy oszczÄ™dziÅ‚a Sally przykrego widoku.Dingo wyglÄ…daÅ‚ okropnie.Skóra poprzecinana biczami pokryta byÅ‚a dopiero co zaÂkrzepÅ‚Ä… krwiÄ….Od lewego oka aż do karku widniaÅ‚a na jego gÅ‚owie szeroka rana.PÅ‚owe boki psa gÅ‚Ä™boko siÄ™ zapadÅ‚y, pewnie od chwili napadu jeszcze nic nie jadÅ‚.Banda Indian szybko umykaÅ‚a, toteż Dingo nie miaÅ‚ czasu na poszukiwanie pożywienia.Zaledwie zdążyÅ‚ pochÅ‚ep-tać trochÄ™ wody w napotykanych strumykach.Teraz utrudzone stwoÂrzenie poÅ‚ożyÅ‚o siÄ™ na ziemi obok klÄ™czÄ…cej dziewczynki.Sally pomyÅ›laÅ‚a, że Dingo musi być bardzo wygÅ‚odzony.PodeszÅ‚a do obozowiska.Obok wygasÅ‚ych ognisk nie brak byÅ‚o pozostaÅ‚oÅ›ci po kolacji Indian.Z Å‚atwoÅ›ciÄ… znalazÅ‚a kilka kawaÅ‚ków tortilli i suszonego miÄ™sa.PodaÅ‚a to wszystko czworonożnemu przyjacielowi, by zaspokoiÅ‚ przynajmniej pierwszy głód.Sally rozmyÅ›laÅ‚a przez caÅ‚y czas, co Indianie powiedzÄ… ujrzawszy psa.Nie, nie, do tego nie wolno dopuÅ›cić.Przecież jeżeli Dingo potrafiÅ‚ odnaleźć jej Å›lad, to i poÅ›cig mógÅ‚ siÄ™ znajdować w pobliżu.Widok Dinga zmusiÅ‚by Indian do zwiÄ™kszenia czujnoÅ›ci, a może by go zabili, obawiajÄ…c siÄ™, że sprowadzi im pogoÅ„ na kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]