Podstrony
- Strona startowa
- Marr Melissa Wróżki 02 Król Mroku
- Moorcock Michael Corum 3 Krol Mieczy
- Kres Feliks W Krol Bezmiarow scr
- Salvatore Robert Tom 3 Krol Smok
- Kres Feliks W Krol Bezmiarow
- Dick Philip K. Król Elfów
- Clavell James Krol szczurow
- James Clavell Krol szczur
- Andrzejewski Jerzy Lad serca (2)
- Charlotte Link Czas burz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szaleństwo ogarnęło Miasto Rozsądku.Fhremus obserwował pierwszy atak z powietrza z satysfakcją.Przyglądał się dymowiwznoszącemu się do nieba z centrum miasta, czarnego i zjełczałego odoru smoły i płonącejstrzechy.Nadmiar ptaków odleciał, jaskółki i gołębie, uwiły sobie gniazda w budynkach, któreteraz płonęły.Z wnętrza miasta dało się słyszeć wielki płacz i cierpienie.Odwrócił się w siodle i spojrzał do góry na tytana, który stał bez ruchu odkąd przyjechalipod bramy.- Jesteś gotowy, Faraonie? zapytał, nie będąc pewnym czy to coś było obudzone czyświadome.Mlecznobiałe zrenice pojawiły się w kamiennych oczach.gigantyczny posąg skinął lekko.Fhremus przełknął ślinę.- Bardzo dobrze.Otwórz bramę.Posąg wygiął ręce i nogi, a potem zaczął iść do przodu samotnie.Dowódca odwrócił się do swoich adiutantów.- Na mój znak powiedział.Zasalutowali i ruszyli z powrotem na czoło kolumny.Cała armia obserwowała jak ich przedstawiciel zbliża się do wielkiej bramy Sepulvarty,bramy, która nie była ruszana od tysiąca lat kiedy to ją założono.- Ognia! Ognia, do diabła! krzyczał Fynn do łuczników.Mężczyzni zataczający się od ataku z powietrza, od dymu i płonących popiołów padającychna nich z budynków wokół, zwrócili swoją uwagę na tytana i wystrzelili.Około połowa ze strzał trafiła w cel.Około połowa z nich roztrzaskała się, resztaodskoczyła od ogromnego posągu z tym samym głuchym dzwiękiem, który słyszeli strzelając dolatającego zwierzęcia.- Dobry Boże wyszeptał Fynn. To musi być koszmar.Jego słowa odbiły się echem przez ogłuszający dzwięk kamienia w kontakcie z drewnem.Aucznicy przeładowali, drżąc i ponownie strzelili, z tym samym rezultatem każda strzała,która uderzyła w kamiennego mężczyznę rozpadała się albo nie czyniła mu żadnej szkody.- Oszczędzajcie strzały rozkazał Fynn, patrząc wokół na siły oblegające miasto.Przygotowują się do szturmu na bramę zatrzymajcie strzały dla tych, których mogą zranić.Stójcie tak długo jak możecie strzelać, potem przechylajcie kotlarze na każdego przechodzącegoprzez bramę.Liczcie, to będzie prawdopodobnie wasza jedyna szansa.Panowie to był zaszczytwalczyć z wami.- Z panem również, sir usłyszał słaby chór drżących głosów.Mur blisko bramy zadrżał gdy kolejne mocne uderzenia roztrzaskały drewno, ciskającdrzazgami w powietrze.Fynn wziął głęboki wdech i spojrzał w dół.Kamienny gigant ciskał pięściami w święte bramy Sepulvarty, zostawiając głębokie dziuryw drzewie, potem rozpruł na pół starożytne drewno z drzew zrobionych z %7ływego Kamieniaswoimi rękami.Brama krzyczała jak żywa gdy ten ją niszczył.W oddali dało się słyszeć kolumny Sorboldu.Aucznicy unieśli swoje łuki, wypróbowując je na frontowej linii.Z syczącą smugą, jedna z latających bestii wzniosła się ponad mur i chwyciła łucznikaw swoje szczęki, przewracając kilku innych na ulice w dole.Brama otworzyła się z trzaskiem przypominającym grzmot w górach.Z rykiem atakująca siła napłynęła jak fala do miasta, gdy słońce zaczęło zachodzić zahoryzont.Na Północ od Sepulvarty na Drodze Pielgrzymów- Jasna cholera!Anborn gwałtownie zatrzymał swojego konia.Siły Sojuszu szybko zrobiły to samo.Gdy zatrzymali się na środku Drogi Pielgrzymów siły, które zebrał z największympośpiechem i z którymi jechał na ratunek świętemu miastu mogły tylko gapić się ze swoichwierzchowców tańczących w miejscu na widok jaki wyłonił się przed nimi.Czarny dym falował z wież i dachów miasta, zasłaniając niebo popiołem i oleistym żwirem.Widać było płomienie wznoszące się znad budynków, tańczące wokół wieży Iglicy oświetlając nocna mile wokół.W blasku tego ognia, czarne skrzydlate bestie krążyły w mglistym powietrzu nad miastem,nurkując co chwilę z trzaskiem atakującej żmii.I nawet z miejsca, w którym się znajdowali, pięć albo więcej mil, dało się słyszeć krzyk,rozdzierający noc.- Lordzie Marszałku&- Cisza! wrzasnął Anborn obracając się na swoim koniu.Patriarcha podjechał bliżej i przystanął tuż przy nim.Jego wspaniała skalista twarz, ukrytapod pielgrzymim kapturem była biała jak szaty, które zazwyczaj nosił.- Co to jest, to latające nad miastem?- Nie mam pojęcia powiedział Anborn ale ich obecność zmienia wszystko.Potrzebujemy nowego planu ataku.Byłem przygotowany by rozbić proste oblężenie, któremoglibyśmy pokonać nawet jeśli mieliby przewagę liczebną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]