Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoœć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mający tek trzymali pod pachą wielkie tomy w ósemce,oprawne w półskórek, a znane pod techniczną nazwą cielęca skórka prawnicza.Inni, niemający ani tek, ani książek, trzymali ręce w kieszeniach i spoglądali dokoła tak mądrze, jaktylko na to stać ich było, gdy jeszcze inni z ogromnym pośpiechem i niesłychanym poczu-ciem swej ważności biegali tam i z powrotem, zadowoleni, że budzą tym podziw i zdumienieniewtajemniczonych przybyszów.Wszyscy, ku wielkiemu zdziwieniu pana Pickwicka, po-dzieleni byli na małe grupy i rozmawiali o nowinach z największym spokojem, jak gdybysądy ich wcale nie obchodziły.Ukłon pana Phunky'ego, gdy ten zajmował wyznaczone mu przez królewskiego prokurato-ra miejsce, wyrwał pana Pickwicka z zadumy.Zaledwie filozof mu się odkłonił, wszedł panSnubbin ze swym sekretarzem, panem Mallardem, który postawił przed nim ogromną czer-woną torbę, uścisnął rękę pana Perkera i oddalił się.Następnie weszło jeszcze kilku adwoka-tów, a pomiędzy nimi jeden z zaczerwienionym nosem przyjaznie kiwnął głową panu Snub-binowi i powiedział, że ranek jest ładny. Kto jest ten jegomość, który witał się z naszym adwokatem i powiedział mu, że ranekjest ładny? zapytał cicho pan Pickwick swego plenipotenta. Pan Buzfuz, adwokat naszej przeciwniczki.A ten gentleman stojący za nim to pan Skim-pin, jego pomocnik odparł Perker.Pan Pickwick, przejęty oburzeniem na widok takiej niegodziwości, już miał zapytać, jakpan Buzfuz, adwokat przeciwnej strony, ośmiela się mówić jego własnemu adwokatowi, żeporanek jest ładny, gdy przerwało mu głośne wołanie: Uciszcie się! po czym bezwłoczniewszyscy adwokaci powstali.Pan Pickwick odwrócił się i ujrzał wchodzących sędziów.Pan sędzia Stareleigh, człowiek szczególnie krótki i tak otyły, iż zdawało się, że cały ze-środkował się w twarzy i kamizelce, powitawszy adwokatów, złożył małe swe nóżki pod sto-łem, a swój trójgraniasty kapelusz na stole.Gdy to zrobił, widać było tylko dwoje oczu, sze-roką szkarłatną twarz i blisko połowę bardzo komicznej peruki.Skoro tylko sędzia zasiadł, wozny stojący przy stole krzyknął tonem komendy: Uciszciesię! drugi wozny na galerii powtórzył natychmiast: Uciszcie się! tonem cholerycznym; atrzej czy czterej inni wozni krzyknęli: Uciszcie się! z wielkim oburzeniem.Następniegentleman cały ubrany czerwono usiadł trochę niżej niż sędzia i począł czytać listę przysię-głych.Po długim hałasie przekonano się, iż było obecnych tylko dziesięciu przysięgłych spe-cjalnych.Wskutek tego pan Buzfuz zażądał, by liczbę ich dokompletować przez tales quales,a gentleman w czarnym ubraniu owładnął bezzwłocznie jednym kupcem korzennym i jednymaptekarzem jako członkami ławy przysięgłych. Proszę odpowiedzieć, gdy wywołam nazwiska panów, abym mógł ich zaprzysiąc rzekłczarno ubrany jegomość. Ryszard Upwitch! Jestem zawołał kupiec korzenny. Tomasz Groffin! Jestem odparł aptekarz. Wezcie Biblię do rąk, moi panowie.Przysięgamy uczciwie i według sumienia. Bardzo przepraszam wysoki sąd odezwał się aptekarz, mężczyzna słuszny, chudy iżółty ale mam nadzieję, iż wysoki sąd uwolni mnie od zasiadania.39 A dlaczegóż to? zapytał sędzia Stareleigh. Nie mam pomocnika, milordzie odparł aptekarz. To nic nie pomoże.Pan powinieneś mieć pomocnika. Moje środki nie pozwalają na to. Pan powinieneś mieć środki zawołał sędzia czerwieniąc się, gdyż temperament jego nieznosił sprzeciwu. Wiem, że powinienem mieć, i miałbym, gdyby mi dobrze szło, milordzie, ale tak nie jest. Niech ten gentleman złoży przysięgę rzekł sędzia stanowczo. Bardzo dobrze, milordzie odpowiedział aptekarz ale nie moją będzie winą, gdy na-stąpi jakie nieszczęście.I przysiągł.Następnie zaś siadając, najspokojniej powiedział: Chciałbym nadmienić, że w sklepie mam tylko chłopca, nawet bardzo dobrego chłopca,który jednak zupełnie nie zna się na lekarstwach: nie może nawet rozróżnić soli glauberskiej,kwasu pruskiego i syropu z ipekakuany od laudanum. Po tej przemowie aptekarz usiadł wwygodnej pozycji i przybrał zadowoloną minę, jakby był na wszystko przygotowany.Pan Pickwick spoglądał na aptekarza z największym przerażeniem, gdy na sali zrobiło siępewne poruszenie.Pani Bardell, podtrzymywana przez panią Cluppins, została wprowadzonai usadowiona w stanie bliskim omdlenia na drugim końcu ławki zajmowanej przez pana Pic-kwicka.Pan Dodson podał jej parasol niepospolitej wielkości, a pan Fogg parę rękawiczek,po czym obaj ci panowie ułożyli sobie twarze w sposób niesłychanie współczujący i melan-cholijny.Za nimi weszła pani Sanders, prowadząc młodego Bardella.Na widok syna czułamatka zadrżała, potem ucałowała go namiętnie, wreszcie wpadłszy w stan osłupienia zapytałaswych przyjaciół, gdzie się znajduje.W odpowiedzi na to panie Cluppins i Sanders odwróciłysię i poczęły płakać, gdy panowie Dodson i Fogg ze swej strony błagali je, by się uspokoiły.Pan Buzfuz wytarł sobie czoło chustką i rzucił na przysięgłych wzrok, jakby odwoływał siędo ich najlepszych uczuć.Sędzia był wyraznie wzruszony, a wielu widzów poczęło chrząkać,by ukryć swe rozczulenie. Bardzo dobry pomysł szepnął Perker do pana Pickwicka. O! Dodson i Fogg to zręcz-ni ludzie.To scena niezwykle efektowna, kochany panie, bardzo efektowna.W czasie gdy pan Perker mówił, pani Bardell przychodziła powoli do siebie, a pani Clup-pins, starannie opatrzywszy guziki i pętelki młodego Bardella, postawiła go przed matką, lo-kując go tak ostentacyjnie, by obudzić litość i współczucie zarówno sędziego, jak przysię-głych.Nie stało się to bez pewnej opozycji ze strony młodego gentlemana, połączonej z mnó-stwem łez, gdyż latorośl rodziny Bardellów przeczuwała nieśmiało, iż to wystawienie goprzed sędziami jest tylko formalnym prologiem do niedalekiej jego egzekucji, a przynajmniejdo zesłania karnego za morze na całe życie doczesne. Bardell i Pickwick! zawołał czarno ubrany gentleman, wywołując sprawę, która byłapierwsza na liście. Milordzie rzekł pan Buzfuz ja występuję w imieniu skarżącej. Kto jest pańskim pomocnikiem? zapytał sędzia.Pan Skimpin skłonił się na znak, że on nim jest. Ja, milordzie, występuję w imieniu oskarżonego rzekł pan Snubbin. Czy ma pan kogo do pomocy? zapytał sędzia. Pana Phunky'ego, milordzie. Panowie Buzfuz i Skimpin w imieniu skarżącej rzekł sędzia, zapisując nazwiska. Wimieniu oskarżonego panowie Snubbin i Monkey. Przepraszam, milordzie: Phunky. Bardzo dobrze odparł sędzia. Pierwszy raz słyszę to nazwisko.40Tu pan Phunky skłonił się i uśmiechnął, a sędzia odpowiedział mu tym samym; następniepan Phunky poczerwieniał, usiłując przybrać minę człowieka, który nie wie, iż oczy wszyst-kich są zwrócone na niego: rzecz, która dotąd nikomu się nie udała i zapewne się nie uda. Zaczynajmy rzekł sędzia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]