Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Rampa T. Lobsang Ty na zawsze
- Terry Pratchett 04 Mort (2)
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci
- Lem Stanislaw Bezsennosc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu skórozdziercy.Jedne z tych potworów, których, jak wilkołaków czy wampirów, nikt nigdy nie widział na oczy.Dlaczego tak wielu ludzi kłopocze się wymyślaniem istot, których istnienia nie potwierdzają żadne wiarygodne świadectwa, podczas gdy dookoła pełno jest najzupełniej rzeczywistych monstrów, jakże często spotykanych, z towarzyszeniem wszelkiego rodzaju dotkliwych konsekwencji.- Ogień nie wystarczał?- Nie wolno było ich palić.Nawet dzisiaj jeszcze stos jest niedopuszczalny, choć tak wielu mieszkańców północy przeszło na drugą stronę Dandha Presh.Mruknąłem coś niewyraźnie.Rzecz dotyczyła religii, a z religii rzadko kiedy potrafiłem wyłowić jakiś sens.- Pospólstwo, biedota, wszyscy ci, którzy nie zwracają na siebie uwagi skórozdzierców, mają normalny pochówek.Taki jak ten.- Wskazał na rozpościerające się dookoła groby.- Ludzie, którzy mogli paść ofiarą skórozdziercy, zostają wystawieni na działanie sił przyrody.Aby nie została po nich skóra, którą tamten mógłby skraść.- Machnął ręką w drugą stronę.- Spójrz na te groby nad ziemią.Muszą w nich spoczywać kapłani i dowódcy, zostawieni tak do czasu, aż będzie można ich pochować nad ziemią we właściwy sposób.Ich armia musiała znajdować się doprawdy w żałosnej potrzebie.Nigdy nie wrócili, by zadbać o swoich poległych.Tak naprawdę to potrafiłem wypatrzeć mnóstwo przewróconych słupów, strzępy łachmanów i kawałki kości pod konstrukcjami, które dawno temu musiały stanowić platformy grzebalne.- Wygląda jednak na to, że skórozdziercy nigdy nie dotarli tutaj, aby skorzystać ze sposobności.Obrzucił mnie ponurym spojrzeniem.Tak do końca to nie miałem pojęcia, dlaczego Suvrin został faworytem Śpioszki oraz prawdopodobnym kandydatem na jej spadkobiercę.Jednak nigdy nie rozumiałem, dlaczego Murgen wybrał akurat Śpioszkę.Jednak wybrał dobrze.Przeprowadziła Kompanię przez Wojny Kiaulunańskie i przez okres Uwięzienia.Poza tym sam widziałem sporo uniesionych brwi, gdy wybrałem Murgena do roli Kronikarza.A Murgen poradził sobie, mimo iż do końca nie mógł ufać zdrowiu swoich zmysłów.Śpioszka musiała coś w nim dostrzec.Suvrin jednak miał na ten temat inne zdanie.Suvrin upierał się, że chce nas opuścić.Nie sposób było jednak nie zauważyć, że zmarnował dotąd niejedną dobrą okazję.Zgodnie z prawem przysługującym jej jako najbliższej żyjącej krewnej Thai Deia, Sahra poprosiła Murgena i Tobo, by wraz z nią podłożyli ogień pochodni pod stos.Jak najbardziej stosownie, osądziłem, aczkolwiek starzy znowu narzekali.Murgen i Thai Dei od bardzo dawna byli nierozłączni niczym bracia.Nikogo prócz Tobo Sahra nie poprosiła o tę samą posługę wobec Wujka Doja.Nawet ja oddałem cześć poległemu mistrzowi miecza, chociaż przez całe życie mu nie zaufałem.Pani wsparła się na moim lewym ramieniu.- Przypuszczam, że teraz już musisz przyznać, że jednak był godzien zaufania.- Telepatia.- Niczego nie muszę przyznawać.Po prostu odwalił kitę, zanim zdołał nas przerobić na cacy.- Nie masz głupca nad starego głupca.Nie miałem zamiaru się kłócić.Zwyciężyłaby w każdej dyskusji, zwyczajnie żyjąc dłużej.Zmieniłem temat.- Wciąż czujesz napływ sił? - Od bardzo już dawna nie była zdolna do zaczerpnięcia od Kiny bodaj iskierki nadprzyrodzonej mocy.Jednak jeszcze dawniej potrafiła ukraść jej dość, by dorównać Duszołap.Sądziła, że to przez atak Goblina na Boginię zapas mocy uległ wyczerpaniu.Wydawało mi się całkiem rozsądne, że powrót Goblina w charakterze narzędzia Kiny powinien oznaczać otwarcie nowych zasobów mocy, to jednak nie działało w taki sposób.Przynajmniej póki Goblin i Córka Nocy nie dotarli do Gaju Przeznaczenia.- Powoli, tak.Kropla po kropli.- W jej głosie brzmiało coś niczym niecierpliwość.- Jestem już w stanie wykonać kilka jarmarcznych sztuczek.- Znając jej sposób myślenia, mogło chodzić o zrównanie wioski z ziemią jednym mrugnięciem oka.- Muszę dotrzeć bliżej, aby przekonać się, co pomaga.Nie nadążałem za nią.Jednak wyczuwałem jej podniecenie.Ukrywała je dobrze, jeśli jednak pozwolę jej ciągnąć dalej, doprowadzi mnie do szału, mówiąc o rzeczach zupełnie dla mnie niepojmowalnych.Ja ze swojej strony również potrafiłem tak na nią działać, albo wówczas, gdy przedstawiałem teorie dotyczące rozmaitych chorób, albo gdy rozwodziłem się na dziejami Kompanii.Zdecydowanie małżeństwo skojarzone w niebie.Powiedziałem więc tylko:- Kiedy już złożymy wyrazy szacunku, może poszłabyś odwiedzić Wyjca? Sprawdzić, czy mój pomysł skłonił go do szybszej pracy nad dywanami?- Jeśli teraz dasz mu to, czego chce, nie będzie miał powodów dłużej z nami zostawać.- A dokąd niby miałby uciec?- Znajdzie sobie jakieś miejsce.Zawsze tak było.I jakimś dziwnym sposobem miejsce to zawsze znajdowało się na szlaku naszej wędrówki.- Wobec tego tym bardziej należy zmusić go, żeby dał nam te dwa, trzy dywany.A ty w tym czasie możesz kręcić się wokół niego, udając pilną uczennicę, siostrzyczko Shukrat.- Fe! Nie ma mowy! On jest straszny.I śmierdzi.Poza tym ma więcej rąk do pomocy niż niektórzy z tych czwororęcznych bogów Gunni.- Jest malutki - zawołał Tobo z krzesła, które przyniesiono mu, aby mógł wypocząć między kolejnymi ceremoniami.- Spuść mu lanie.- Prawdopodobnie tego właśnie chce.- Załatw kogoś, kto będzie mnie nosił, a ci pomogę - Obiecał Tobo Shukrat.- W mojej obecności Wyjec nie będzie taki pewny siebie.Konował.Jak będziemy na niego mówić, jeśli Shivetya wyleczy go z tego wycia?- Śmierdziuszek będzie nieźle.Albo Śmierdziel, żeby brzmiało bardziej oficjalnie.Płomienie otaczające stosy pogrzebowe skoczyły ku górze.Tobo nie zwracał już na mnie uwagi.Ja również porzuciłem temat.Czas powiedzieć “do widzenia, staruszku”.Nigdy wprawdzie nie złożyli przysięgi, ale i Thai Dei, i Doj byli naszymi braćmi duchowymi.Ich historie ciasno jak wątek i osnowa wplotły się w materię dziejów Kompanii.82
[ Pobierz całość w formacie PDF ]