Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Abercrombie Joe Zemsta najlepiej smakuje na zimno
- Harry Harrison Planeta Smierci 2
- Prawo przyciagania Simone Elkeles
- Nienacki Zbigniew Laseczka i tajemnica
- Murrell Taylor The Divided Family in Civil War America By Amy (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mędrcy żyli w całkowitej izolacji pośród lasów i w jaskiniach.Ojciec i matka Jasona wykształcili w chłopcu wiele praktycznych nawyków, ale, zgodnie z prawem, starannie strzegli przed wiedzy Dopiero gdy miał piętnaście lat, ukradł arystokratce swoją pierwszą książkę, z której nauczył się czytać.Od tego się wszystko zaczęło.Jason już wcześniej wiedział, że w Galaktyce są inne zamieszkane planety, ale dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że różnią się między sobą.I zapragnął się wyrwać z Saandu za wszelką cenę.Nieważne dokąd.Byle dalej od tej ponurej, zabitej deskami dziury.Uciekł po trzech latach, jeśli liczyć czas od powstania marzenia.Musiał złamać wszelkie możliwe prawa.Okłamał i porzucił starych rodziców, młodsze siostry i braci.Obezwładnił porządną farmerską pałą żołnierza, żeby zdobyć pistolet, a rękojeścią ogłuszył przedstawiciela arystokracji, by zagarnąć jego ubranie.To był warunek przedostania się na pokład statku floty Ligi Światów, a nie na czółenko o miejscowym zasięgu.Zainicjował ten łańcuch zdrady złamaniem bodaj najważniejszego tabu - skontaktował się z mędrcem.Mędrzec okazał się zupełnie normalnym człowiekiem, niczym go nie zaraził, tylko chwilami mówił jak stuknięty Rozmowa ze starcem miała znaczący wpływ na życie Jasona.Przedstawiciel niższej kasty rzucił światło na wiele spraw w otaczającym go świecie, ale jednego nie potrafił wyjaśnić: dlaczego mędrcy nie dążą do opuszczenia planety Zresztą młody Jason nie zaprzątał sobie głowy takimi problemami.Ale pewną myśl, dość enigmatyczną, zapamiętał na całe życie."Twój ojciec, chłopcze, powiedział mędrzec, nauczył cię wszystkiego, co może ci się przydać w życiu na innych planetach.Chociaż może wolałbyś nie być jego synem.Zapamiętaj jednak, że to właśnie on nauczył cię wszystkiego.I bądź zawsze wdzięczny staremu Chitonowi".Przeleciały lata i parseki, setki planet i kobiet, tysiące rywali i wrogów, miliony kredytów przeszły przez jego ręce.Sporo było tego wszystkiego jak na jednego człowieka.A przyjaciół - zaledwie paru, sensownych planów, do końca zrealizowanych zadań - ani jednego.Marność nad marnościami.Po co to wszystko? Po to, by teraz spotkać się z umierającą matką, o której nigdy by sobie nie przypomniał, gdyby nie Action?Nagle przed oczami stanęła mu Meta.Przecież ta dziewczyna zmieniła wszystko w jego życiu!Wszystko, ale nie do końca.Czyż w duchu nie pozostał graczem? Czy nie był, jak i wcześniej, kosmicznym włóczęgą? Po prostu teraz było ich dwoje.Jakie to dziwne! A z drugiej strony, jakież naturalne! Przecież nie można inaczej, nie wyobrażał już sobie innego życia.Za plecami Jasona otworzyły się drzwi.Pewnie Meta, pomyślał.Do środka wszedł Action.Lecieli we trójkę.To było nawet ciekawe.Niekończące się wspomnienia, opowiadania o przeszłości, spory.Action również opuścił dom rodzinny w młodości.Stał się zawodowym myśliwym i łowcą, obleciał setki światów w poszukiwaniu egzotycznych zwierząt i bogatych kupców, którzy zamawiali wypchane trofea, skóry, kły czy żywe zwierzęta - do pilnowania, do zabawy, dla ozdoby lub czegoś jeszcze innego.Żywił szczególne uczucia do planet bezludnych i kilka razy nawet polował na straszydła oddychające metanem, kąpiące się w jeziorach siarkowodoru i żywiące się organizmami krzemowymi.Starzy przyjaciele i mleczni bracia stracili rachubę, usiłując zliczyć, który z nich widział więcej planet.Ostatecznie uznali, że chyba jednak Jason.Przecież Action co jakiś czas wracał do świata dzieciństwa - odwiedzał rodziców, spacerował po swojskich lasach, spotykał się z przyjaciółmi.Nigdy nie złamał żadnego miejscowego prawa i arystokratyczne władze uznawały go za obywatela Porgorstorsaandu, nie zwracając uwagi na równoległe obywatelstwo Kliandy.Cóż, każdy wybrał własną.Tym ciekawsze było poznawanie przyjaciela na nowo.Z powodu tych rozmów Jason i Meta tak późno kładli się spać, że nawet ich tradycyjny sposób zabijania czasu podczas lotu odsunął się na drugi plan.Codzienne badania historyczne też nie nastrajały Jasona do owych zabaw Smutek i nostalgia opanowywały kosmicznego włóczykija.Tak więc teraz Jason zapytał Actiona:- A jak, bracie, zmieniło się życie na naszym Porgorstorsaandzie w czasie, kiedy mnie tam nie było?- Nic się, brachu, nie zmieniło - odpowiedział Action, ale przez sekundę dziwnie się zawahał.I dodał ze smutkiem w głosie:- Może to i lepiej.W tym momencie statek drgnął, jakby się zderzył z dużym meteorem.To może się przytrafić tylko wtedy, kiedy uciekasz na łeb na szyję spod krzyżowego ognia dwu gwiezdnych niszczycieli typu Fantom.Ale nikt nie wszczynał działań bojowych, komputer zaś po prostu zameldował o wyjściu ze skoku na odległą około planetarną orbitę.- Wydaje mi się, że życie na naszym starym Saandzie jednak trochę się zmieniło! - ryknął Jason, wstając z podłogi i pocierając stłuczony podczas upadku łokieć.- Co oni tam wyczyniają? Powariowali czy co?Meta wpadła do sterówki, wymachując odruchowo pistoletem.- Prymitywna broń zenitalna, ale bardzo przekonującego kalibru - oznajmiła tym, którzy nie są zbyt mocni w identyfikacji rodzajów broni według parametrów akustycznych i średnic otworów w energoblokach.Action już się dopytywał w najbliższym posterunku granicznym o powody niepotrzebnego incydentu.Na szczęście chyba nikt nie zamierzał kontynuować ostrzału, a jedyny pocisk można było uznać za przykre nieporozumienie.Jednak Action przysięgał, że na jego małym stateczku, przycumowanym na sztywno do boku "Temuchina", bez przerwy pracuje specjalna radiowa boja, ekskluzywna przepustka na Porgorstorsaand, wydana przez wojskową komendanturę planety kilka dni temu.Potem się wyjaśniło: hasło do wejścia na orbitę zostało przez dowództwo zmienione bez podawania przyczyny Takie rzeczy zdarzały się, delikatnie mówiąc, rzadko.Powiadomiono wszystkie wojskowe, handlowe, dyplomatyczne i prywatne statki należące do arystokracji.Nie zapomniano o honorowych gościach planety.Ale nikt z wojskowych nie miał zamiaru przekazać nadzwyczajnego komunikatu jakiemuś tam Actionowi z warstwy farmerskiej, na dodatek zarejestrowanemu z dwoma obywatelstwami.I to jeszcze przekazać przez kosztowną łączność podprzestrzennąDowiedzieli się o tym znacznie później.I w zasadzie nie drążyli tego tematu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]