Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Harry Harrison Stalowy Szczur Spiewa Blesa
- Harrison Harry Zlote lata Stalowego Szczura
- Harrison Harry Wojna z robotami (SCAN dal 1139
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harrison Harry Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harry Harrison Zlote lata Stalowego Szczura (S
- Dominik Myrcik Na krawedzi prawdy
- Chmielewska Joanna Pech
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Raz.dwa.trzy.start! krzyknął.Malfoy szybko uniósł różdżkęi ryknął: Serpensortia!Z końca różdżki wystrzelił najpierw błysk, a potem, ku przerażeniu Harry ego,długi, czarny wąż, który spadł ciężko na posadzkę między nimi i wyprężył się,gotów do ataku.Rozległy się krzyki i tłum cofnął się w popłochu. Nie ruszaj się, Potter wycedził Snape, wyraznie ucieszony widokiemHarry ego stojącego bez ruchu, oko w oko z syczącym gadem. Zaraz go usu-nę. Ja to zrobię! krzyknął Lockhart.Machnął różdżką w kierunku węża i rozległ się donośny huk; wąż, zamiastzniknąć, podskoczył na dziesięć stóp w powietrze i spadł z głośnym pacnięciem.Rozwścieczony, sycząc gniewnie, popełzł prosto do Justyna Finch- Fletchley ai znowu uniósł trójkątny łeb, ukazując kły.126Harry nie wiedział, co kazało mu to zrobić.Nie był nawet świadom podjęciatakiej decyzji.Wiedział tylko, że nogi same prowadzą go ku wężowi.Zatrzymałsię przed nim i krzyknął: Zostaw go!Stało się coś zadziwiającego, a dla Harry ego zupełnie nieoczekiwanego.Wążopadł na podłogę, potulny jak gumowy wąż ogrodowy, i utkwił wzrok w Harrym.Harry poczuł, że strach go opuszcza.W jakiś niewytłumaczalny sposób wiedział,że wąż już nikogo nie zaatakuje.Spojrzał na Justyna z uśmiechem, spodziewając się, że ujrzy na jego twarzyulgę, zdumienie, może nawet wdzięczność ale z pewnością nie to, co ujrzał:złość i strach. Pewno uważasz, że to bardzo śmieszne, co? krzyknął Justyn i zanimHarry zdążył zareagować, odwrócił się i wybiegł z sali.Podszedł Snape i machnął różdżką w kierunku węża, który zamienił sięw strzęp czarnego dymu.Snape też patrzył na Harry ego jakoś dziwnie: było toprzenikliwe, badawcze spojrzenie, które Harry emu wcale się nie podobało.Niepodobał mu się też złowieszczy szmer wśród zgromadzonych uczniów.A potempoczuł, że ktoś ciągnie go z tyłu za szatę. Chodz usłyszał w uchu głos Rona. Rusz się.no, chodz.Ron wyprowadził go z sali.Hermiona wyszła za nimi.Kiedy przechodziliprzez drzwi, ludzie rozstąpili się gwałtownie, jakby w obawie, że się czymś za-rażą.Harry nie miał pojęcia, co to wszystko znaczy, a Ron i Hermiona nie kwa-pili się z wyjaśnieniami, dopóki nie zaciągnęli go do pustego pokoju wspólnegoGryffindoru.Tam Ron pchnął Harry ego na fotel i powiedział: Jesteś wężousty.Dlaczego nam nie powiedziałeś? Co ja jestem? zapytał Harry. Wężousty! powtórzył Ron. Potrafisz rozmawiać z wężami! Wiem powiedział Harry. To znaczy.już raz to zrobiłem.Niechcącywypuściłem z klatki boa dusiciela.w ogrodzie zoologicznym, to dłuższa opo-wieść.a ten wąż powiedział mi, że nigdy nie był w Brazylii.Zresztą ja gowypuściłem, nie zdając sobie z tego sprawy.To było.no, kiedy jeszcze niewiedziałem, że jestem czarodziejem. Boa dusiciel powiedział ci, że nigdy nie był w Brazylii? powtórzył Ron. No i co z tego? Założę się, że w Hogwarcie co drugi potrafi rozmawiaćz wężami. Mylisz się powiedział Ron. To rzadka umiejętność.Paskudna umie-jętność, Harry. O co ci chodzi? zapytał Harry, czując, że ogarnia go złość. Odbiłowam wszystkim? Przecież gdybym nie powiedział wężowi, żeby zostawił Justynaw spokoju. Ach, więc to mu powiedziałeś?127 Co jest z tobą? Przecież byliście tam.słyszeliście. Słyszałem, że mówisz mową wężów odpowiedział Ron. Nie mia-łem pojęcia, co mówisz.Nic dziwnego, że Justyn spanikował, może pomyślał, żedrażnisz węża czy coś w tym rodzaju.To brzmiało bardzo nieprzyjemnie, Harry.Harry wytrzeszczył na niego oczy. Ja mówiłem w innym języku? Ale.ja sobie z tego nie zdawałem spra-wy.Niby jak mogłem mówić w obcym języku, nie wiedząc, że to robię?Ron pokręcił głową.Zarówno on, jak i Hermiona mieli miny, jakby ktoś umarł.Harry nie mógł zrozumieć, co ich tak przeraziło. Może mi powiecie, co było złego w tym, że przeszkodziłem wielkiemu,ohydnemu wężowi w odgryzieniu Justynowi głowy? Czy to takie ważne, jak tozrobiłem, skoro Justyn nie musiał przyłączyć się do polowania bez głów? To jest ważne powiedziała Hermiona przyciszonym głosem. Bo.widzisz.z tego właśnie słynął Salazar Slytherin.Z rozmawiania z wężami.Todlatego godłem Slytherinu jest wąż.Harry emu szczęka opadła. Tak właśnie było powiedział Ron. A teraz cała szkoła myśli, że jesteśjego pra-pra-pra-pra- wnukiem. Ale przecież nie jestem! krzyknął Harry ogarnięty strachem, którego niepotrafił zrozumieć. Trudno ci to będzie udowodnić powiedziała Hermiona. Slytherin żyłokoło tysiąca lat temu.Z tego, co wiemy, wynika, że możesz być jego potomkiem.Tej nocy Harry długo nie mógł zasnąć.Przez szparę w kotarach wokół łóżkawidział pierwsze płatki śniegu błąkające się za oknem wieży i rozmyślał.Czy to możliwe, że jest potomkiem Salazara Slytherina? Ostatecznie niewielewiedział o swojej rodzinie.Dursleyowie nie pozwalali mu pytać o krewnych.Spróbował powiedzieć coś w języku wężów.Nic z tego nie wyszło, nie potrafiłodnalezć żadnego słowa.Może trzeba do tego stać oko w oko z wężem? Przecież jestem w Gryffindorze , pomyślał. Tiara Przydziału nie umieściła-by mnie tutaj, gdybym był potomkiem Slytherina. Ale Tiara Przydziału chciała cię umieścić w Slytherinie, nie pamiętasz? ,odezwał się wstrętny głosik w jego mózgu.Harry przewrócił się na bok.Jutro zobaczy się z Justynem na zielarstwie i wy-jaśni mu, że wcale nie podjudzał węża, przeciwnie, kazał mu zostawić go w spo-koju. Nawet głupi powinien zdawać sobie z tego sprawę , pomyślał ze złością,bijąc pięścią w poduszkę.Jednak następnego ranka śnieg, który zaczął padać w nocy, zamienił się128w śnieżycę tak gęstą, że odwołano ostatnią w tym semestrze lekcję zielarstwa.Profesor Sprout zamierzała pozakładać na mandragory specjalne pokrywy i opa-ski była to delikatna operacja, której nie powierzyłaby nikomu, zwłaszcza te-raz, kiedy od szybkiego wzrostu mandragor zależało odpetryfikowanie Pani Nor-ris i Colina Creeveya.Harry gryzł się tym przy kominku w salonie Gryffindoru, a Ron i Hermionagrali w czarodziejskie szachy. Na miłość boską, Harry powiedziała Hermiona rozdrażnionym tonem,kiedy jeden z gońców Rona zwalił jej rycerza z konia i zwlókł go z szachownicy jeśli to takie dla ciebie ważne, idz i poszukaj Justyna!Tak więc Harry wstał i wyszedł przez dziurę w portrecie, zastanawiając się,gdzie może być teraz Justyn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]