Podstrony
- Strona startowa
- Helena Katz Cold Cases, Famous Unsolved Mysteries, Crimes, and Disappearances in America (2010)
- Pierscien z krwawnikiem Helena Sekula (2)
- Pierscien z krwawnikiem Helena Sekula
- Grisham John Wspolnik
- Jonathan Swift Podróże Gulliwera
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoÂść nas połączy
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota
- Biblia Gdanska
- Szmidt Robert J Apokalipsa wedlug pana Jana
- adam smit undesnii bayalag
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Idziemy. Pan tak okrutnie przedstawił świat.Czyż jest taki naprawdę. mówiła Dorcia. Dudusiu złoty, tyś jest anioł, świat to co innego.Zresztą wiesz co? ty jesteś szczerością,ja zaś twoim narzeczonym.Ale.w takim razie świat.byłby prędzej zbawiony szeptałRyszard płomiennymi wargami.121Dora poczerwieniała. Stawajmy na miejscach, gdzie nasze vis-a-vis?. rzekła prędko.Turski znowu podszedł do Maryli. Pani tańczy? Parsknęła śmiechem. Zdaje się! A to w porę?! Z kim pani tańczy? Z narzeczonym.,, Kłamstwo i Blaga przemknęła mu myśl. Ach, z baronem Poszyngierem rzekł głośno. Tak, z moim narzeczonym powtórzyła dobitnie.Turski zaciął silnie szczęki, spytałjeszcze prawie sycząc przez zęby: Czy mogę prosić o mazura? Zajęty. A drugi mazur, kotylion, następne kontredanse. Zajęte wszystko, karnet mam zapisany doszczętnie.Obok zabrzmiał ironiczny głosbarona: Spóznił się pan, widzę?.Maryś drgnął jak ukąszony, spojrzał na Poszyngiera okropnym wzrokiem.Jeden moment ibyłby skandal, wtem Denhoff ścisnął Turskiego za ramię, nieomal odszarpnął go od Maryli. Panna Irena prosi pana.Odeszli. Co panu znowu? Skąd mnie Ira?.Co to jest? Pan tańczy z panną Ireną, odmówiła komuś tam; na pana czeka.Turski zrozumiał.Zcisnął rękę Ryszarda mówiąc jakimś żałosnym zgnębieniem: Dziękuję panu, tyś mój dobry przyjaciel. Spokoju panie! przecie to bal, to światowe lach tam ti.dy ry.bum! Zmiać się dorozpuku i hasać, szaleć.Irena wzięła brata pod rękę. Tańczymy Maryśku, dobrze?. spytała słodko. Jak chcesz.Pochylił się i pocałował siostrę w rękę.Czuł, że ona z Denhoffem uratowali go odawantury.Po kontredansie Maryś palił w foyer, gdy podsunął się do niego Skórski.' Eeee! te.te.panie Mahjanie, czy pan wie o naszym szczęściu hodzinnym? O jakim szczęściu? Hrabia ogarnął ucho dłonią. Aa! Hee!.Co takiego? Jakie szczęście? huknął Maryś. Eee.te.nasze, hodzinne.Ma foi! %7łona mi ee.te.te.p.hezent zhobiła.Pewno kupiła trąbę do ucha rzekł Maryś trochę ciszej. Mamy.ee.te.potomka. A winszuję! Syna?. Eeee.tee.cóhkę, tylko cóhkę, ee.infantka tak.te.Ma foi!.Infantka.Ale ee.piękność, powiadam panu. No, naturalnie i geniusz.Hrabia śmiał się. Eee.te.bahdzo, bahdzo miłe dziecko.Jestem wzohowym papą.Ha ha! kocham sięwe własnej cóhce.Eee.A phopo.czemu pan nie zatrzymał się w Warszawie dłużej,wówczas po tych awantuhach.a.fhykańskich, w jesieni.po tej.tej konstytucji.Ja ee.te.te pisałem, phosiłem, jeszcze wtedy.e.z Mahylą.był czas.Tehaz. Teraz za pózno.Wiem! Do widzenia hrabiemu, idę tańczyć. Eee.pa.pahdon, pahdon, phoszę bahdzo. A to.ee.nahwaniec afhykański rzekł hrabia po odejściu Marysia.Mazura Turski znowu tańczył z Ireną, która bojąc się o niego wolała z nim być.Widząc122przed sobą pannę Korzycką z Poszyngierem Maryś szalał.Ulubiony zawsze taniec terazopętał go.Rażeni z Irą, tańczącą bardzo dobrze, tworzyli wyborną parę.Marian odznaczał siębrawurą i zapałem, był klasycznym mazurzystą.Czasem szarżował i wówczas stawał siędziarskim, rozhukanym chłopcem, widzącym szał w tańcu, unoszonym wichrowatą, stepowąjakby naturą.Częściej płynął po sali tempem eleganckim, niesłychanie wytwornym, czyniącpółobroty do tancerki spokojne a wykwintnie kokieteryjne, lub wyprzedzając ją patrzył w jejoczy z przejmującą magnetyczną siłą. On chyba zapomina, że to ja, myśli, że tamta. rzekła Ira do Ziuli podczas ogólnegokoła.Turski z Ireną i Denhoff tańczący niezrównanie z Dorcią, zainteresowali wiele osób.Dowiadywano się kto to, ale nikt nie chciał wierzyć, że Turski tańczy z siostrą. Chyba jakaś nowoczesna miłość łączy to rodzeństwo ktoś szepnął.Maryla widziała taniec Turskiego.Przy ociężałych ruchach Poszyngiera, Maryś drażnił jąswym artyzmem. Ostatniego mazura muszę tańczyć z nim postanowiła.Lecz gdy zapowiedziała już otym Poszyngierowi i w czasie przerwy balowej poleciła Skórskiemu, by prosił do niejMarysia, hrabia wrócił skonfundowany. Eee.te.te.Tuhski już wyjechał z Hesuhsy.Ma foi! Zahas po mazurze.Panna Korzycką uczuła dziwny, przykry żal.Sala stała się dla niej nagle pusta ibezbrzeżnie płytka.Poszyngier wstrętny. Ukarał mnie, mam nauczkę.Pojechał.a ja z tą.kreaturą.Rozkaprysiła się i wyjechałarównież natychmiast.123VI.W parę tygodni po balu warszawskim Denhoff przyjechał wczesnym rankiem do Turowa.Zastał Marysia spożywającego śniadanie.Młodzieniec zdawał się być w ciągłej gorączce,zrenice świeciły mu fosforycznie.Na zapytanie Ryszarda co porabia, że go nigdzie nie widać,odpowiedział krótko: Aajdaczę się. To najgorszy sposób zabijania w sobie bólu odrzekł Denhoff. Czemu u licha niewyrwiesz swego szczęścia z tych kurlandzkich zakusów, przecie to zależy jedynie od ciebie,Marysiu.Denhoff z Turskim mówili już sobie po imieniu. A ty zrobiłbyś tak będąc w moich warunkach. Wszak ona cię kocha. Trudno w to uwierzyć.Styl panny Korzyckiej dawniej był wyrazny, teraz.niezrozumiały. Czy tylko się z tym liczysz? Ty wiesz Ryszardzie, jakie jest moje położenie.Mój ojciec za nic nie pozwala nazwiązek z Korzycką.Gdybyż ona inne nosiła nazwisko! zaś Korzyccy mnie uważają zamezalians dla córki.Jak z tego wybrnąć? Ojca przekonać, Korzyckich puścić w trąbę, Marylę zaś odebrać temu mamutowi.Ja takbym zrobił. I ja do tego dążyłem, lecz teraz gdy ona zaręczyła się z innym, ręce mi opadły.Intruzemnie będę, nie mogę, nie potrafię. Ależ człowieku, zastanów się, nie ty, lecz tamten jest de facto intruzem, ona Poszyngieranie cierpi. Więc biorą ją jego miliony i tytuł? to tym gorzej. Ubliżasz pannie Maryli.Tylko Perzyński dostawszy w jesieni kosza od niej, posądza ją omaterializm.Ale to co innego, Perzyński mści się na niej, bo nie przypuszczał, aby on mógłbyć odrzuconym konkurentem.Więc Perzyńskiemu wolno, tobie nie. Szczęścia swego dla złota nie poświęci, tym bardziej, że jest sama bogata.Ona ma zbytszczerą naturę, to nie aktorka, Ale, ale, czy pojedziesz dziś do Sołowa na przedstawienietrupy prowincjonalnej, która tam zjechała? Dają podobno sztukę Fredry.Odegrane to będzieohydnie, wyobrażam sobie, ale zabawimy się.Są fertyczne aktoreczki.Była u ciebie zbiletami taka w kapeluszu-kukuryku, wielka trzpiotka. Była.Zmarznięta jak nieboskie stworzenie. Więceś ją rozgrzewał? Tak, koniakiem. Ii, to na nic! powiem ci teraz pod sekretem, że Gucio K.już ją zaangażował, ale da się tozrobić.Zatem dziś jedziemy, postanowione!Denhoff został w Turowie na obiedzie, pod wieczór obaj młodzieńcy wyjechali do Sołowa.Przygodna, wielka buda, zwana teatrem mieściła w sobie mnóstwo osób z miasteczka iokolicy.Pierwsze rzędy krzeseł zajęło obywatelstwo ziemiańskie, przeważnie młodzież męska.Niebyło pań z Worczyna ani z Woli Wierzchlejskiej, tylko pani Ama Lubocka z jakąś wystrojonąpanną, rzucającą oczyma na prawo i lewo, którą Denhoff nazwał od razu koczkodanikiem.Sala improwizowanej widowni, przystrojona gałązkami sosenek, przedstawiała się mętnie zpowodu kopcących lamp.Panował tu chłód i jakaś woń stęchlizny, zmieszana z zapachempaczuli.Turskiemu pani Ama wskazała krzesło przy sobie, pragnąc Denhoffa ulokować obok koczkodanika ale on zręcznie wykręcił się na ofiarowane zaś sobie miejsce przyprowadził124Teosia.Przedstawienie rozpoczęło się.Sztukę Fredry parodiowano tak okropnie, że Denhoff iTurski przestali uważać na scenę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]