Podstrony
- Strona startowa
- Henryk Ibsen Dom lalki (nora)
- KRZYŻACY tom I H. Sienkiewicz
- W pustyni i w puszczy Sienkiewicz
- Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
- Pajak Henryk Prosto w slepia
- Henryk Rzewuski Pamištki Soplicy
- Bez dogmatu Sienkiewicz
- Morris West Arcydzielo
- Duncan Dave Siódmy Miecz 2 Dar MądroÂści
- Kresley Cole Urok CAŁOÂŚĆ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Połowa stałana majdanie trzymając konie tym, którzy szukali.Oddział Wołodyjowskiego zbliżył się na kroków sto i począł tatarskim półksiężycemotaczać karczmę.Stojący na majdanie słyszeli doskonale, a w końcu widzieli ludzi i konie, lecz że w lesiebyło ciemno, nie mogli poznać, co to za wojsko, nie alarmowali się zaś bynajmniej aniprzypuszczając, by z tamtej strony mógł jakikolwiek inny niż szwedzki oddział zajeżdżać.66Dopiero ów ruch półksiężycowy zdziwił i zaniepokoił ich.Ozwały się zaraz wołania natych, którzy byli w budynkach.Nagle naokół karczmy rozległ się krzyk: Ałła!, i huk kilku wystrzałów.W jednej chwiliciemne tłumy żołnierzy pojawiły się, jakby spod ziemi wyrosły.Uczynił się zamęt iszczękanie szablami, klątwy, stłumione krzyki, lecz wszystko nie trwało dłużej nad dwapacierze.Po czym na majdanie przed karczmą zostało kilka ciał ludzkich i końskich, oddział zaśWołodyjowskiego ruszył dalej, prowadząc ze sobą dwudziestu pięciu jeńców.Szli teraz w skok, poganiając płazami szabel rajtarskie konie, i skoro świt, doszli doMagnuszewa.W obozie Czarnieckiego nikt nie spał; wszyscy byli w pogotowiu.Samkasztelan wyszedł przeciw podjazdowi wspierając się na obuszku, wychudzony i blady zbezsenności.- Co tam! - spytał Wołodyjowskiego.- Siła masz języka?- Jest dwudziestu pięciu jeńców.- A ilu uszło?- Nec nuntius cladis.Wszyscy ogarnięci!- Ciebie jeno wysyłać, choćby do piekła, żołnierzyku! Dobrze! Wziąść ich zaraz napytki.Sam będę indagował!To rzekłszy kasztelan zwrócił z miejsca, a odchodząc rzekł:- A być w gotowości, bo może nie mieszkając ruszymy na nieprzyjaciela.- Jak to? - rzekł Zagłoba.- Cicho waść - odpowiedział Wołodyjowski.Szwedzcy jeńcy bez przypiekania w mig zeznali, co było im wiadomo o siłach margra-biego badeńskiego, o ilości armat, piechoty i jazdy.Zadumał się tedy nieco pan kasztelan,bo się dowiedział, że wprawdzie jest to nowo zaciężna armia, ale złożona z samych starychżołnierzy, którzy w Bóg wie ilu wojnach brali udział.Było też siła między nimi Niemców iznaczny oddział dragonii francuskiej; cała siła przewyższała o kilkaset głów wojsko pol-skie.Lecz natomiast pokazało się z zeznań, że margrabia ani przypuszczał nawet, iżbyCzarniecki był tak blisko, i wierzył, iż Polacy całą siłą oblegają króla pod Sandomierzem.Ledwie to usłyszał kasztelan, gdy zerwał się z miejsca i zakrzyknął na swego dworza-nina:- Witowski, każ trąbić przez munsztuk, by na koń siadano!W pół godziny pózniej wojsko ruszyło i szło świeżym rankiem majowym przez lasy ipola rosą okryte.W końcu Warka, a raczej jej zgliszcza, bo miasto przed sześciu latyspłonęło było niemal ze szczętem, ukazały się na widnokręgu.Wojska czarnieckiego szły po otwartej płasszczyznie, więc długo się przed okiemszwedzkim ukrywać nie mogły.Jakoż dostrzeżono je, ale margrabia mniemał, iż to sąrozmaite partie, które połączone w znaczną kupę chcą alarmować obóz.Dopiero gdy coraz nowe chorągwie, idące rysią, ukazywały się zza lasu, powstał ruchgorączkowy w szwedzkim obozie.Z pola widziano pomniejsze oddziały rajtarii i poje-dynczych oficerów przebiegających między pułkami.Barwna szwedzka piechota poczęławysypywać się na środek równiny; pułki formowały się jeden za drugim w oczach pol-skich żołnierzy i stawały rojnie, na kształt kraśnych stad ptactwa.Nad głowami ich podno-siły się ku słońcu czworoboki potężnych dzid, którymi piechurowie zasłaniali się przedimpetem jazdy.Na koniec ujrzano tłumy jazdy szwedzkiej pancernej, biegnące kłusem naskrzydła; zataczano i odprzodkowywano na gwałt armaty.Wszystkie przygotowania, całyten ruch widać było jako na dłoni, bo wstało słońce jasne, przepyszne i rozświeciło całąkrainę.Pilica dzieliła dwa wojska.67Na szwedzkim brzegu ozwały się trąby, kotły, bębny i krzyki żołnierstwa stawającegoco duchu do sprawy, a pan Czarniecki kazał również dąć w krzywuły i następował zewszystkimi chorągwiami ku rzece.Wtem poskoczył co tchu w dzianecie do Wąsowiczowej chorągwi, która była najbliżejrzeki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]