Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoœć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- James Jones Stad do wiecznosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak to przeze mnie?- Ba, bom nie chciał was chorych odjeżdżać.- A teraz jako będzie?- A teraz pojadę.- Dokąd?- Na Mazury, do Danuśki.- i pawich czubów szukać między Niemców.Maćko pomilczał chwilę, po czym rzekł:- "List" oddał, ale zastaw jest i w księdze sądowej zapisany.Nie daruje nam tera opat ni skojca.- To niech nie daruje.Pieniądze macie, a ja na drogę nie potrzebuję.Przecie mnie wszędzie przyjmą ikoniom dadzą żreć; a byłem miał pancerz na grzbiecie a kord w garści, to i o nic nie dbam.Maćko zamyślił się i począł rozważać wszystko, co się stało.Nic nie poszło po jego myśli ni wedle jegoserca.Sam on życzył sobie także z całej duszy Jagienki dla Zbyszka; zrozumiał jednak, że nie możebyć chleba z tej mąki i że wobec gniewu opata, wobec Zycha i Jagienki, wreszcie wobec bójki zCztanem i Wilkiem lepiej, żeby sobie Zbyszko pojechał, niż żeby miał być dalszych niezgód i poswarkówprzyczyną.- Ha! - rzekł wreszcie - łbów krzyżackich i tak musisz szukać, więc skoro nie ma innej rady, to jedz.Niech się ta stanie wedle woli Pana Jezusowej.Ale mnie trzeba zaraz do Zgorzelic; może jako Zycha iopata przejednam.Zycha mi osobliwie żal.Tu spojrzał w oczy Zbyszkowi i spytał nagle:- A tobie Jagienki nie żal?- Niechże jej Bóg da zdrowie i wszystko najlepsze! - odrzekł Zbyszko.ROZDZIAA XVIIIMaćko czekał cierpliwie przez kilka dni, czy nie dojdzie go jaka wieść ze Zgorzelic lub czy opat się nieudobrucha, aż wreszcie sprzykrzyła mu się niepewność i czekanie i postanowił sam wybrać się doZycha.Wszystko, co się stało, stało się bez jego winy, chciał jednak wiedzieć, czy Zych nie czuje doniego urazy, bo co do opata był pewnym, że gniew jego będzie odtąd ciążył i na Zbyszku, i na nim.Chciał jednak uczynić wszystko, co było w jego mocy, by ów gniew złagodzić, więc jadąc, rozmyślał iukładał sobie, co komu w Zgorzelicach powie, aby urazę zmniejszyć i starą sąsiedzką przyjazńzachować.Myśli jednak nie kleiły mu się jakoś w głowie, rad też był, że zastał samą Jagienkę, któraprzyjęła go po staremu pokłonem, ucałowaniem ręki - słowem: przyjaznie, choć trochę smutno.- A ojciec doma? - zapytał.- Doma, jeno się wybrali z opatem na łowy.Mało patrzeć, jak wrócą.To rzekłszy, wprowadziła go do izby, w której zasiadłszy, milczeli oboje przez dłuższą chwilę, po czymdziewczyna spytała pierwsza:- Cni się wam samemu w Bogdańcu?- Cni - odpowiedział Maćko.- A to już wiesz, że Zbyszko pojechał?Jagienka westchnęła cicho:-Wiem.Wiedziałam tego samego dnia - i myślałam.że wstąpi choć dobre słowo rzec, a nie wstąpił.- Jakże mu było wstępować! - rzekł Maćko - toć opat chyba-by go rozerwał na dwoje, a i ojciec twójnierad by go też widział.Ona zaś potrząsnęła głową i odrzekła:- Ej! Nie dałaby ja mu krzywdy uczynić nikomu.Na to Maćko, choć serce miał hartowne, wzruszył sięjednak, przyciągnął do się dziewczynę i rzekł:- Bóg z tobą, dziewucho! Tobie smutek, ale i mnie smutek, bo to ci jeno rzekę, że ni opat, ni ociecrodzony nie miłują cię barziej ode mnie.Niechbym był lepiej sczezł od tej rany, z której mnie wygoiłaś,byle on ciebie brał, nie inną.A na Jagienkę przyszła taka chwila żalu i tęsknoty, w której człowiek nie potrafi niczego w sobie zataić -i rzekła:- Nie obaczę już ja go nigdy, a jeśli obaczę, to z Jurandówną - wolałabym zasię wpierw oczy wypłakać.I podniósłszy końce fartucha, przesłoniła nim oczy, które zaszły jej łzami.A Maćko:- Daj spokój! Pojechał ci, bo pojechał, ale za łaską boską z Jurandówną nie wróci.- Co nie ma wrócić! - ozwała się spod fartucha Jagienka.- Bo mu Jurand nie chce dziewki dać.Na to Jagienka odsłoniła nagle twarz i zwróciwszy się do Maćka,spytała żywo:- Mówił mi! - ale prawda-li to?- Prawda, jako Bóg na niebie.- A czemu?- Kto jego wie.Zlubowanie jakieś czy co, a na ślubowanie nie ma rady! Udał mu się Zbyszko, ile że muobiecował do pomsty pomagać, ale i to nie pomogło.Na nic było i księżny Anny swatanie.Ni prośby, ninamowy, ni rozkazania nie chciał Jurand słuchać.Powiadał, że nie może.No, i widać przyczyna takowajest, że nie może, a to człek twardy, który tego, co rzekł, nie zmieni.Ty, dziewczyno, nie trać otuchy ipokrzep się.Po sprawiedliwości musiał chłop jechać, boć te pawie grzebienie w kościele zaprzysiągł.Dziewka też go nałęczką przykryła na znak, że go chce za męża brać, bez co mu głowy nie ucięli - za tojej powinien - nie ma co gadać.Nie będzie, da Bóg, ona jego, ale on jest wedle prawa jej.Zych naniego krzyw, opat pewnikiem pomstuje, aże skóra cierpnie, mnie też gniewno, a wszelakopomiarkowawszy, co on miał robić? Skoro tamtej powinien, to i trza mu było jechać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]