Podstrony
- Strona startowa
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zaraza by sneer
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko
- Cook Robin Zabojcza kuracja
- James Jones Stad do wiecznosci
- Okruchy swiatla Montgomery
- Andy McNab Kryptonim Bravo Two Zero
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli król Roztropny mówił prawdę, nie było dla Księstwa Koziego nadzieina przetrwanie zimy. Władczy ma szpiegów.Od nich dostaje raporty, które przynosi mnie.Na ra-zie muszą pozostać tajemnicą, aż będziemy mieli dość sił, by uderzyć na KsięstwoNiedzwiedzie, albo zdecydujemy oddać je przyjaciołom Krzepkiego na szkarłat-nych okrętach.Tak.Taki jest plan twego brata.Odepchnąć Zawyspiarzy od Księ-stwa Koziego.Potem zwrócić ich przeciw Krzepkiemu.Niech sami go ukarzą.Posunął się do tego, że wysłał fałszywe wołanie o pomoc, w nadziei zwabienianaszych okrętów ku zagładzie. Trudno dać wiarę! Szpiedzy Władczego to potwierdzają.A jeszcze obawiam się, że nie możemydłużej obdarzać zaufaniem twojej połowicy.Władczy zwrócił uwagę, że podczaswizyty księcia Krzepkiego znajdowała wiele pretekstów, by pozostawać z nimsam na sam.Obawia się, iż knuła z naszymi wrogami, by przejąć tron. To nie tak!!! Siła zaprzeczenia przeszła przez całe moje ciało jak ostrzemiecza.Chwilę znowu tonąłem, zagubiony, osamotniony w nurtach przepływają-cej przeze mnie Mocy.Książę Szczery zorientował się w sytuacji, ponownie mnieuratował. Musimy uważać na chłopca.Nie ma dosyć siły na taką służbę.Ojcze, błagamcię.Ufaj mojej pani.Ona nie zdradzi.I ostrożnie traktuj słowa szpiegów Władcze-go.Sprawdz ich przez swoich zaufanych, nim zawierzysz wieściom i podejmieszdziałanie.Naradz się z Cierniem.Przyrzeknij mi. Nie jestem głupcem, Szczery.Wiem, jak zachować tron. Dobrze więc.Dobrze.Upewnij się, żeby zadbano o chłopca.Nie jest do tegoprzygotowany.Ktoś szarpnął mnie za rękę, jakby ją wyrwał z rozpalonego pieca.Opadłem doprzodu, głowa zwisła mi między kolanami, świat zawirował w szaleńczym tańcu.352Król chwytał oddech z trudem, jak po wyczerpującym biegu.Trefniś wetknął miw dłoń kielich z winem i zaraz jął poić swego pana.Nagle rozległ się głos Osiłka: Coś ty zrobił królowi? Obaj cierpią! w głosie karła czaił się strach. Rozmawiali zupełniespokojnie i naraz to! Zabierz te przeklęte kadzielnice! Chyba zabiłeś ich obu! Ciszej, błaznie! Jak śmiesz mnie obwiniać!Osiłek w pośpiechu obszedł komnatę, zbierając dymiące kadzielnice i ga-sząc żar miedzianym kubkiem.Po chwili otworzył szeroko okna, wpuszczającchłód lodowatej zimowej nocy.Zwieże powietrze otrzezwiło mnie nieco.Zdoła-łem usiąść i wypić łyk wina.Stopniowo zaczynałem odzyskiwać pełną świado-mość.Nadal siedziałem, gdy do komnaty niczym burza wpadł książę Władczy, py-tając, co się stało.Skierował pytanie do mnie, bo błazen pomagał Osiłkowi pro-wadzić króla do łoża.Pokręciłem głową bez słowa, nie musiałem udawać, że byłem ledwie żywy. Co z królem? Wydobrzeje?! krzyknął do Osiłka.Sługus natychmiaststawił się przed swoim panem. Chyba dochodzi do siebie, książę.Nie mam pojęcia, co mu się stało.%7ład-nych szczególnych objawów, a zmęczony jest, jakby startował w wyścigu.Jegozdrowie nie pozwala na podobne uniesienia, książę.Najmłodszy syn królewski zwrócił na mnie grozne spojrzenie. Coś zrobił mojemu ojcu? warknął. Ja? Nic. Przynajmniej to była prawda.Cokolwiek się stało, było wyni-kiem działania króla i księcia Szczerego. Rozmawialiśmy.Poczułem się ciężki.Oszołomiony.Słaby.Jakbym tracił przytomność. Spojrzałem na Osiłka. Czyto może sut? Może przyznał.Popatrzył niespokojnie na księcia. Codziennie muszęzwiększać dawkę, żeby w ogóle były jakieś efekty.A król ciągle się skarży, że. Cisza!!! ryknął książę.Pokazał na mnie, jakbym był śmieciem. Za-bierz go stąd.Wracaj zaraz i zajmij się królem.W tej samej chwili monarcha jęknął przez sen, a ja znowu poczułem muśnięcieMocy.Włosy stanęły mi dęba. Nie zmienił zdanie książę Władczy. Idz od razu do króla.Błaznie,zabierz stąd bękarta.I dopilnuj, żeby służba nie zaczęła Plotkować.Będę wiedział,kogo winić.Szybciej! Z moim ojcem dzieje się coś złego.Sądziłem, że dam radę wyjść sam, ale nie zdołałem nawet wstać.Trefniśwsparł mnie ramieniem, podniosłem się, zachwiałem, ruszyłem jakbym szedłna szczudłach.Osiłek był tuż przede mną, a zaraz potem daleko, podłoga kołysałami się pod stopami jak pokład płynącego statku.Dalej pójdę sam powiedziałem karłowi, gdy minęliśmy próg.On tylko pokręcił głową.353 Jesteś za słaby oznajmił spokojnie, objął mnie ramieniem i powlókł zesobą, prowadząc jakiś bezsensowny monolog.Niczym dwaj najlepsi przyjacie-le pokonaliśmy schody i wreszcie stanęliśmy przed moją komnatą.Jeszcze cośtrajkotał, gdy otwierałem drzwi.Wprowadził mnie do środka. Idz już rzekłem nieco rozdrażniony.Chciałem się tylko położyć. Tak? A co z moim królem? Co mu zrobiłeś? Nic! wycedziłem przez zęby, siadając w nogach łóżka.Zaczynało mi ło-motać w głowie.Wywar z kozłka lekarskiego.Koniecznie.Nie miałem ani szczyp-ty tego ziela. Zrobiłeś! Zapytałeś go o pozwolenie i wziąłeś za rękę.A w następnej chwiliobaj dyszeliście jak ryby bez wody. W następnej chwili? Dla mnie trwało to długie godziny.Myślałem, żeminęła cała noc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]