Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dla mnie wynikła z tego jedna ważna rzecz.Raz na zawszepotwierdziło się, że wszelkie sztuczki farmakologiczne, czy to sterydy w sporcie,czy korekcja charakteru za pomocą leków psychotropowych, to faustowski pakt. To fakt znany medycynie od lat.Ryzyko jest zawsze, nawet przy antybio-tykach. Mam nadzieję, że ludzie będą o tym pamiętać, kiedy odczują pokusę, że-by brać leki na to, co uważają za wady, na przykład nieśmiałość.Takie leki siępojawią; nie da się zatrzymać badań, które do tego zmierzają.I nie wątpię, żebędą używane do takich celów.Wystarczy się przyjrzeć, jak szerokie i jak częstowątpliwe jest zastosowanie niektórych nowszych antydepresantów, odkąd tylkoweszły na rynek. Problem polega na tym, że nasza kultura na wszystko proponuje pigułkę. I dlatego właśnie na pewno będą się zdarzać następne takie historie jak ta,którą ja przeżyłam.Przy obecnym popycie na leki psychotropowe to nieuchronne.296 Jeśli coś takiego ma się jeszcze zdarzyć, to jestem pewien, że cały czaro-dziejski biznes Salem modli się, żeby zdarzyło się tutaj zaśmiał się Kinnard. Dzięki twojej przygodzie mają niesamowity ruch w interesie.Kim podniosła z ziemi patyk i pogrzebała nim w rumowisku.Wszystkie me-talowe przedmioty pod wpływem gorąca uległy całkowitemu odkształceniu i cał-kowitemu zniszczeniu. Ten dom i jego zawartość stanowiły materialne dziedzictwo dwunastu po-koleń Stewartów powiedziała. Wszystko przepadło. Współczuję rzekł Kinnard. To musi być dla ciebie bardzo przykre. Nie tak bardzo.Poza kilkoma meblami większość z tego nie miała żadnejwartości.Nie było ani jednego przyzwoitego obrazu oprócz portretu Elizabeth,a ten ocalał.Naprawdę żałuję listów i innych dokumentów, które jej dotyczyły.Pozostały mi tylko kopie dwóch z nich zrobione na Harvardzie.To jedyna ocalałaposzlaka, że Elizabeth naprawdę miała swój udział w sprawie czarownic z Salem.Za mało, żeby przekonać historyków.Stali jeszcze chwilę wpatrzeni w popioły.Wreszcie Kinnard zaproponował,żeby ruszyli.Kim skinęła głową.Wrócili do samochodu i pojechali do laborato-rium.Kim otworzyła drzwi.Przeszli przez pomieszczenie, gdzie miała się znajdo-wać recepcja, i przez wewnętrzne drzwi.Kinnard stanął jak wryty.W środku byłozupełnie pusto. Gdzie sprzęt? Myślałem, że tu jest laboratorium. Było.Powiedziałam Stantonowi, że ma natychmiast zniknąć.%7łe jeśli nie,to oddam wszystko na cele dobroczynne.Kinnard podbiegł kawałek, kozłując niewidzialną piłką i wrzucając ją do nie-widzialnego kosza.Echo jego obcasów odbijało się od pustych ścian. Możesz tu zawsze urządzić salę gimnastyczną. Wolałabym pracownię. Mówisz poważnie? Tak, chyba tak.Opuściwszy byłe laboratorium, pojechali do starego domu.Kinnard odetchnąłz ulgą, gdy zobaczył, że nie został ogołocony tak jak tamten budynek. Szkoda byłoby zmarnować to wszystko powiedział. Zrobiłaś z tegourocze mieszkanie. Tak, jest fajne przyznała Kim.Weszli do salonu.Kinnard obszedł go dookoła i wszystko dokładnie obejrzał. Jak sądzisz, czy jeszcze kiedyś zechcesz tu zamieszkać? spytał. Myślę, że tak.Kiedyś.A ty? Mógłbyś w ogóle mieszkać w takim miejscu? Oczywiście.Po stażu w tutejszym szpitalu proponowano mi etat, nad któ-rym się poważnie zastanawiam.Mieszkanie tutaj byłoby idealne.Tyle tylko, żechyba czułbym się odrobinę samotnie.297Kim spojrzała mu w twarz.Prowokacyjnie uniósł brwi. Czy to ma być propozycja? zagadnęła. Może odparł wymijająco.Kim zastanawiała się chwilę. Może byśmy się przekonali, co do siebie czujemy po sezonie narciarskim?Kinnard zachichotał. Podoba mi się, że nabrałaś poczucia humoru powiedział. Potrafiszteraz żartować nawet z rzeczy, które są dla ciebie ważne.Naprawdę się zmieniłaś. Mam nadzieję.Już dawno trzeba było. Wskazała portret Elizabeth.To moja antenatka sprawiła, że to zrozumiałam, i natchnęła mnie odwagą.Niejest łatwo przełamać stare schematy.Mam nadzieję, że moja nowa osobowość jesttrwała, no i że ty będziesz mógł z nią żyć. Jak na razie szalenie mi się podoba oświadczył. Teraz, kiedy jesteśmyrazem, nie czuję się już, jakbym stąpał po szkle.To znaczy, nie muszę się stalezastanawiać, co ty czujesz. To bardzo dziwne, a zarazem wspaniałe, że z tak straszliwej historii mogłowyniknąć coś dobrego.A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że wreszcieznalazłam odwagę, żeby powiedzieć mojemu ojcu, co o nim myślę. Co w tym śmiesznego? Wydaje mi się, że to bardzo pasuje do twojej świeżonabytej umiejętności ujawniania, co masz na sercu. Zmieszne jest nie to, że to zrobiłam, tylko co z tego wynikło.W tydzieńpo naszej rozmowie, która, przynajmniej z jego strony, wypadła wyjątkowo nie-sympatycznie, zadzwonił do mnie i teraz wszystko wskazuje na to, że to począteknaprawdę satysfakcjonującej więzi. To cudownie powiedział Kinnard. Zupełnie jak z nami. Tak zgodziła się Kim. Zupełnie jak z nami.Zarzuciła mu zdrowąrękę na szyję i uściskała go.Odwzajemnił jej się z żarliwością.PITEK, 19 MAJA 1995Kim przystanęła, by przyjrzeć się fasadzie nowego budynku z cegły.Nad wej-ściem wmurowana była długa biała marmurowa tablica z wypukłym napisemOMNI PHARMACEUTICALS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]