Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Vesaas Tarjei Ptaki (3)
- Novell Netware 5 Advanced Admin Instructor guide
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem tak spóźniony, że aż mnie to przeraża.- Zapraszają nas obu.Colleen specjalnie to podkreśliła.Właściwie powiedziała, że zależy im na tobie, bo już okazałeś się pomocny.Chodź, może zabawimy się trochę.Chcą nam pokazać fragmenty telewizyjnych reklamówek.- I uważasz, że to będzie zabawne?- No dobra - przyznał się Chet.- Mam ukryty powód.Lubię spędzać czas z Colleen.Ale chcą, żebyśmy przyszli obaj.Pomóż mi.- Niech będzie - zgodził się Jack.- Daję jednak słowo, że nie wiem, do czego będę ci tam potrzebny.Rozdział 19Piątek, godzina 21.00, 22 marca 1996 rokuJack nalegał, aby pracowali nieco dłużej.Chet wyświadczył więc przysługę koledze i przyniósł chińskie jedzenie.Nienawidził przerywać raz rozpoczętej pracy.Przed wpół do dziewiątej zadzwoniła Colleen, ciekawa, gdzie się podziewają.Chet po telefonie nie dał już Jackowi spokoju, marudząc w kółko, że mógłby już wyłączyć mikroskop i odłożyć długopis.Kolejnym problemem okazał się rower.Po dłuższej dyskusji ustalili, że Chet weźmie taksówkę, a Jack jak zwykle pojedzie rowerem i spotkają się przed firmą Willowa i Heatha.Dozorca otworzył im drzwi i skinął, żeby weszli.Załapali się na jedyną działającą windę, w której Jack bezzwłocznie wcisnął przycisk z numerem dziesięć.- Ty tu naprawdę byłeś - zauważył Chet.- Mówiłem ci - przypomniał Jack.- Sądziłem, że sobie ze mnie kpisz.Kiedy drzwi windy otworzyły się, Chet poczuł się równie zaskoczony jak Jack podczas swojej poprzedniej wizyty.W studio panował normalny ruch, jakby działo się to między dziewiątą a siedemnastą, a nie o dwudziestej pierwszej.Dwóch mężczyzn stało kilka minut, obserwując krzątaninę, lecz nikt nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi.- Proszone przyjęcie - skomentował Jack.- Może ktoś zapomniał im powiedzieć, że jest fajrant -odpowiedział Chet.Jack skierował się w stronę biura Colleen.Światło się paliło, ale nikogo nie zastali.Rozglądając się, rozpoznał przy jednej z desek kreślarskich pogrążoną w pracy Alice.Podszedł do niej, lecz nie zwróciła na niego uwagi.- Przepraszam - odezwał się.Pracowała z taką koncentracją, że nie miał sumienia jej przerywać.- Halo, halo! - zawołał jednak.W końcu uniosła lekko głowę, a gdy go poznała, uśmiechnęła się lekko.- O kurczę, przepraszam - odezwała się, wycierając ręce w ręcznik.- Witam.- Przez chwilę udawała zakłopotaną, po czym poprosiła, żeby poszli za nią.- Chodźcie.Sądzę, że czekają na was w arenie.- Ho, ho! - odpowiedział Chet.- To nie zabrzmiało dobrze.Czyżby brali nas za chrześcijan?Alice zaśmiała się.- Na naszej arenie składa się ofiary z twórców, nie z chrześcijan - wyjaśniła.Teresa i Colleen ucałowały ich na powitanie.Ledwo zetknęli się policzkami, a pocałunki, choć było je słychać, poszybowały w dal.Była to część rytuału, która wprawiała Jacka w zły nastrój.Teresa od razu przeszła do sprawy.Kazała gościom usiąść za stołem, a ona i Colleen ułożyły przed nimi plansze z rysunkami przedstawiającymi całą historię.Komentowały rysunki, by nic im nie umknęło.Zarówno Jack, jak i Chet od razu uznali to za niezłą zabawę.Przypadł im do gustu humor zawarty w opowiadaniu, jak to Oliver Wendell Holmes i Joseph Lister wizytują szpital należący do National Health i sprawdzają, czy personel przestrzega obowiązującego regulaminu mycia rąk.Na zakończenie każdej reklamówki owe znane z historii medycyny postacie informują, jak skrupulatny w przestrzeganiu ich nauk jest szpital National Health w odróżnieniu od innych placówek medycznych.- No, tak to wygląda - powiedziała Teresa po omówieniu ostatniego z rysunków.- Co o tym myślicie, chłopcy?- Sprytne - przyznał Jack.- I prawdopodobnie skuteczne.Ale chyba nie są warte pieniędzy, które trzeba by na nie wydać.- No przecież mają związek z tym, co nazwałeś jakością usług medycznych - broniła pomysłu Teresa.- Nieznacznie.Pacjenci National Health mieliby się lepiej, gdyby miliony przeznaczone na tę reklamę poszły na bieżącą opiekę zdrowotną.- Mnie się podobają - wtrącił Chet.- Są świeże i dowcipne.Moim zdaniem znakomite.- Domyślam się, że określenie „inne placówki medyczne” odnosi się do konkurencji - zauważył Jack.- Rzecz jasna.Uznaliśmy jednak, że byłoby w złym guście wymieniać General Manhattan Hospital z nazwy w obliczu kłopotów, jakie teraz przeżywają.- Coraz większych kłopotów - dodał Jack.- Pojawiła się u nich seria zachorowań na kolejną groźną chorobę.Trzy choroby w trzy dni.- Dobry Boże! - zawołała Teresa.- To okropne.Mam nadzieję, że tym razem trafi to do telewizji, a może nadal ma zostać sekretem?- Nie rozumiem, dlaczego snujesz równie absurdalne przypuszczenia - rozzłościł się Jack.- Przecież nie ma sposobu, by utrzymać to w tajemnicy.- Znajdzie się, jeśli AmeriCare będzie na tym zależało -odpowiedziała zapalczywie.- Hej, znowu zaczynacie - przerwał Chet.- To ciągle ta sama kłótnia - odparła Teresa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]