Podstrony
- Strona startowa
- Andy Weir Marsjanin (4)
- Colin MacApp Zapomnij o Ziemi
- Richard A. Knaak WarCraft Dzien Smoka (2)
- Olson Lynne, Cloud Stanley Sprawa honoru
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- 16 opowiadan
- Burst Steven Jhereg
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Dikotter Frank Wielki głód
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciężko przeżyły stratę syna i brata.Nawet nie wiedziały, że służy w pułku.Rozwiedziony ojciec Boba też o tym nie wiedział, był zaś tym wszystkim tak wstrząśnięty, że musiał zrezygnować z pracy, a prowadził restaurację w Londynie.Składanie wyjaśnień trwało około trzech tygodni.Później odwiedził nas Gordon Turnbull i odbyliśmy dwugodzinny seans w kantynie oficerskiej.Wspólnie z jednym ze swoich współpracowników przetestował naszą podatność na stres.Wynik powyżej dziesięciu punktów wskazywał na emocjonalne rozchwianie, im więcej punktów powyżej dziesięciu, tym większy stopień rozchwiania.Wszyscy zarobiliśmy po jedenaście punktów.Gordon miał trzynaście.Doszliśmy do wniosku, że dramatyczne wydarzenia pozostawiły jednak głębszy uraz u naszych pań — żon i sympatii.Przeszły rzeczywiście przez piekło.Najpierw przeżywały niepewność, o której nikomu nie wolno było wspomnieć, potem żal, gdy zawiadomiono je, że najpewniej polegliśmy.Jeszcze później telewizja pokazała twarze niektórych z nas.Gordon Turnbull zorganizował specjalny „damski” seans terapeutyczny, na którym szczegółowo wyjaśnił, jak objawia się tak zwany stresowy zespół pourazowy.Pod koniec okresu składania wyjaśnień oznajmiono nam, że mamy wystąpić przed całym pułkiem.Odbyliśmy mnóstwo prób, bo chcieliśmy wypaść jak najlepiej, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie organizowano takich spotkań z udziałem całej jednostki.Na zebraniu widzieliśmy całe morze głów.Przyszli wszyscy, od załóg śmigłowców począwszy, na koordynatorze operacji poszukiwawczo-ratunkowych skończywszy.W pierwszym rzędzie, w otoczeniu wyższych dowódców wojsk lądowych, siedział generał Peter de la Billiere — DLB, jak go nazywaliśmy.Przemawialiśmy dwie godziny.Najpierw ja.Przedstawiłem w zarysie plan operacji, a później przeszedłem do tego, jak doszło do dekonspiracji i w konsekwencji do rozdzielenia oddziału.Następnie każdy po kolei opowiadał o swoich przeżyciach i o tym, jakie wyciągnął wnioski.Jako ostatni wystąpił Chris.Jego losy były naprawdę niezwykłe.Zanim Stan wyruszył ze starym pasterzem kóz na poszukiwanie samochodu, umówił się z Chrisem, że ten pójdzie dalej, jeśli Stan nie wróci do 18.30.Na miejscu miał zostawić oporządzenie Staną i niewielki zapas amunicji.Tak też się stało.Chris skierował się na północ, w stronę Eufratu, bo już od trzydziestu sześciu godzin nie mieli co pić.Szedł nie dłużej niż kwadrans, gdy nagle zobaczył za sobą światła samochodu, mniej więcej tam, gdzie kryli się ze Stanem.Zawrócił biegiem, bo sądził, że Stanowi udało się zdobyć auto i właśnie wraca.Po chwili jednak zobaczył światła drugiego samochodu i stracił nadzieję.Szedł przez całą noc.Niebo było czyste, co ułatwiało obserwację przez okulary noktowizyjne.Panował straszliwy chłód.Około 4.30 dostrzegł rzekę w dolinie.Obok, wśród nawadnianach pól, ujrzał nieliczne zabudowania.Słyszał szczekanie psów, ale musiał zdobyć wodę, więc zaczął schodzić ku rzece i nagle wpadł po pas w bagno.Dość długo wygrzebywał się z pułapki, ale doczołgał się do rzeki.Napełnił manierkę, wypił całą jej zawartość i znów napełnił.Woda była aż gęsta od błota i mułu.Tymczasem zaczynało świtać.Chris znalazł niewielką rozpadlinę i tam postanowił się ukryć.Później, gdy już i tak nie miał innego wyjścia, stwierdził, że wybrał kryjówkę ledwie pięćset metrów od wsi, a co gorsza, nic nie osłaniało widoku.Znalazł się w pułapce.Próbował zasnąć, ale temperatura i przemoczone ubranie dawały się we znaki.Zasypiał na parę minut i zaraz się budził, dygocząc z zimna.Obejrzał nogi.Stwierdził, że zeszły mu wszystkie paznokcie, a całe stopy pokryły się bąblami, zamieniły się w jedna wielką, ślimaczącą się ranę.Niech szlag trafi superbuty za sto funtów.Gdy zapadł zmrok, znów wyruszył.W okolicy aż gęsto było od placówek wojskowych i cywilnych zabudowań, które bez przerwy musiał omijać wielkim łukiem, i w rezultacie od 18.30 poprzedniego dnia do 5.00 następnego ranka posunął się ledwie dziesięć kilometrów do przodu.Szukając następnej kryjówki, zszedł prawie dwieście metrów jakimś urwiskiem, znalazł niszę w skale i przeleżał cały dzień, obserwując wioskę w dolinie, bawiące się dzieci, kobiety w czerni, połów ryb i gospodarską krzątaninę.Gdy zapadł zmrok, znów ruszył w drogę.Znalazł się w przesmyku między rzeką, po prawej, a drogą, po swojej lewej stronie.Wyczerpany pokonywaniem licznych rozpadlin, zdecydował się maszerować po prostu drogą.W pewnej chwili usłyszał warkot zbliżających się pojazdów.Uskoczył do rowu.Patrząc przez okulary noktowizyjne, zobaczył kolumnę transporterów ze scudami.Z hukiem przejechała mu nad głową.Zapamiętał miejsce oraz czas przejazdu i ruszył dalej.Wkrótce potem na drodze znów pojawił się pojazd.Reflektory wyłowiły z ciemności drogowskaz i Chris z przerażeniem stwierdził, że do granicy ma o pięćdziesiąt kilometrów więcej, niż mu się wydawało.Z żalem obliczył, że będzie musiał iść jeszcze dwie noce.Zbliżał się świt, a nigdzie nie było odpowiedniego miejsca na kryjówkę.W końcu zdecydował się ukryć w przepuście wodnym pod drogą.Wszystko było w porządku, dopóki nie rozległy się dzwonki stada kóz.Zwierzęta szły rowem, zmierzając —jak się domyślał — na pola po drugiej stronie drogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]