Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Dav
- Zolnierze zyja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sobotnie i niedzielne popołudnia oboje z Angelą poświęcali na pracę w domu.Angela zajmowała się wnętrzem: szyła firanki i robiła renowacje starych mebli, David natomiast odnawiał dom na zewnątrz: remontował ganek lub wymieniał rynny.Wykazywał przy tym jeszcze mniej talentu do majsterkowania, niż Angela zakładała w najbardziej pesymistycznych przewidywaniach.Za każdym razem musiał udawać się do sklepu żelaznego Staleya, by prosić o radę.Na szczęście Staleyowi żal było Davida, w związku z czym cierpliwie tłumaczył mu, jak wprawić nową szybę w miejsce stłuczonej, jak uszczelnić kurki lub wymienić przepalone gniazdko elektryczne.W sobotę dwudziestego pierwszego sierpnia David wstał równie wcześnie jak zawsze, zrobił sobie kawę, po czym udał się do szpitala.Obchód nie trwał długo - ograniczył się do odwiedzenia tylko jednego pacjenta: chorego na białaczkę Johna Tarlowa.Podobnie jak inni cierpiący na raka podopieczni Davida, John dość często trafiał do szpitala z powodu najróżniejszych dolegliwości.Tym razem znalazł się tutaj z powodu wrzodu na szyi.Na szczęście miewał się już znacznie lepiej.David przewidywał, że w ciągu kilku najbliższych dni wypisze go do domu.Po obchodzie David wsiadł na rower i skierował się w stronę szkolnego boiska, gdzie miał zagrać w koszykówkę.Już z daleka spostrzegł, że tym razem na mecz stawiło się więcej osób niż zwykle, zawodnicy walczyli więc znacznie bardziej zaciekle niż normalnie, bo nikt nie chciał stracić punktu: karą za to było wypadnięcie z gry.David dostosował się do poziomu meczu i także zaczął grać bardziej energicznie.Opadając na ziemię po wybiciu się w górę, aby wrzucić piłkę do kosza, przypadkowo trafił łokciem w nos znajdującego się obok Kevina Yansena.Z trudem łapiąc równowagę po tym zderzeniu, obrócił się i zobaczył, że Kevin przyciska do twarzy obie dłonie, a spomiędzy jego palców cieknie krew.- Kevin! - zawołał zaniepokojony.- Czy wszystko w porządku?- Na litość boską - warknął stłumionym głosem Yansen.- Ty skurwysynu!- Przepraszam - wyjąkał David.Agresywna reakcja współpracownika zaskoczyła go.- Pozwól mi to zobaczyć - dodał, próbując oderwać od twarzy jego ręce.- Nie dotykaj mnie! - wrzasnął Kevin.- Daj spokój, panie złośnik - próbował uspokoić go Trent Yarborough, chirurg i jeden z najlepszych zawodników w ich zespole, który grywał w koszykówkę jeszcze w czasie studiów w Yale.- Pozwól mi obejrzeć twojego kinola.Szczerze mówiąc, cieszę się, że i tobie potrzeba czasem pomocy medycznej.- Odpieprz się, Yarborough - parsknął gniewnie Kevin, posłusznie jednak opuścił ręce.Z jednej z dziurek ciekła mu krew, a przegrodę nosową miał lekko przesuniętą w prawo.- Wygląda na to, że nos jest złamany - oświadczył Trent.- O cholera! - jęknął Kevin.- Chcesz, żebym go nastawił? - zapytał Yarborough.- Nie policzę ci za to drogo.- Miejmy nadzieję, że masz opłacone ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej - mruknął Kevin, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.Trent ujął nos Kevina między kciuk i palec wskazujący i jednym ruchem ręki przywrócił mu właściwe położenie.Cichy trzask, jaki się przy tym rozległ, sprawił, że wszyscy, włącznie z chirurgiem, roześmiali się.Trent cofnął się o krok i ocenił efekt swojego działania.- Wygląda lepiej niż przedtem - ocenił.David zapytał, czy może odwieźć Kevina do domu, ale ten, wciąż jeszcze wściekły, odburknął, że pojedzie sam.Jeden z rezerwowych zawodników zastąpił pechowego gracza na boisku.David stał nieruchomo, wpatrując się w furtkę, którą wyszedł okulista.Uśmiechnął się lekko, czując, że ktoś przyjacielsko poklepuje go po ramieniu.Odwrócił się i zobaczył Trenta.- Nie martw się Kevinem - powiedział chirurg.- On sam już dwukrotnie złamał komuś nos podczas gry.Nie jest zbyt dobrym zawodnikiem, ale poza tym to miły facet.Wciąż oszołomiony wybuchem gniewu Yansena David niechętnie włączył się ponownie do gry.Po powrocie do domu zastał Nikki i Angelę gotowe do wyjścia.Postanowili spędzić weekend nad pobliskim jeziorem: po południu mieli pływać, następnie zaś planowano kolację na świeżym powietrzu.Yansenowie, Yarboroughowie oraz Youngowie - „trzy rodziny Y”, jak siebie nazywali - wynajęli na miesiąc położony tuż nad jeziorem dom letniskowy.Steve Young był ginekologiem- położnikiem i doskonałym koszykarzem.- Pośpiesz się, tatusiu! - zawołała niecierpliwie Nikki.- Jesteśmy już spóźnieni.David zerknął na zegarek.Grał w koszykówkę dłużej niż zwykle.Pośpiesznie wbiegł po schodach na górę i wszedł pod prysznic.Pół godziny później jechali już w stronę wynajętego przez przyjaciół domu.Jezioro wyglądało jak szmaragdowozielony klejnot wprawiony w porosłą bujnym lasem kotlinę między dwiema górami.Na jednej z owych gór wytyczono trasę narciarską, zdaniem Davida i Angeli najlepszą w całej okolicy.Wynajęty dom okazał się przeuroczy pomimo nieco chaotycznej struktury: wokół głównego holu, gdzie królował olbrzymi, wzniesiony z polnych kamieni kominek, dobudowano liczne, niewielkie sypialnie.Budynek stał frontem do jeziora, do środka zaś wchodziło się przez przestronną, przeszkloną werandę.Na wprost domu znajdował się szeroki pomost, z którego po kilku stopniach można było przejść na zbudowaną w kształcie litery T, długą na pięćdziesiąt stóp przystań.Natychmiast po przyjeździe Nikki pobiegła do lasu z Arnim Yansenem, który chciał jej pokazać zbudowany przez siebie domek na drzewie.Angela udała się do kuchni, gdzie Nancy Yansen, Claire Young i Gayle Yarborough, śmiejąc się wesoło, przygotowywały wieczorny posiłek.David dołączył natomiast do mężczyzn, którzy pijąc piwo, zerkali od czasu do czasu na ekran przenośnego telewizora, gdzie transmitowano właśnie rozgrywany przez Red Sox mecz.Popołudnie płynęło leniwie, przerywane jedynie małymi tragediami związanymi z siedmiorgiem żywotnych dzieci, przejawiających naturalną skłonność do wdrapywania się na skały, obijania kolan i ranienia nawzajem swoich uczuć.Yansenowie mieli dwoje dzieci, Youngowie jedno, a Yarboroughowie trójkę.Jedyny zgrzyt w tym beztroskim dniu stanowił nastrój Kevina, który nie mógł zapomnieć o swym złamanym nosie.Wielokrotnie nazwał Davida niezdarą i bez przerwy robił pod jego adresem uszczypliwe uwagi.Wilson wziął go w końcu na stronę, zdumiony, że Kevin robi tyle szumu wokół tej sprawy.- Przepraszałem cię już za to wielokrotnie - powiedział.- Mogę przeprosić jeszcze raz.Przykro mi.To był wypadek.Naprawdę nie uczyniłem tego celowo.Kevin popatrzył na niego z irytacją, jakby chciał dać w ten sposób do zrozumienia, że nigdy mu nie wybaczy, westchnął jednak tylko i skrzywił się.- W porządku - powiedział.- Wypijmy jeszcze jedno piwo.Po kolacji dorośli pozostali wokół wielkiego stołu, podczas gdy dzieci udały się na przystań, aby łowić ryby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]