Podstrony
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- James Wallance Bill Gates i jego imperium Micr
- McCaffrey Anne Ocaleni Planeta dinozaurow 2 (S
- Kelly Cathy Lekcje uczuć
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz T2
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- D'Amato Brian Królestwo Słońca 01 1
- Gr
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co - masz już tego dosyć?- Czy nie będę nikomu przeszkadzał, jeśli zapalę? - Mnie nie będzie przeszkadzało, nawet jeśli zapalisz się płomieniem.- Robotochryple zachichotał.- Skąd wiesz, że nie ma nikogo w pobliżu?- Wszystkie kamery wideo sieci dozorowania na statku są w tej chwili włączone, a jajestem połączony z siecią.Mogę oglądać wszystko i wszędzie.Pozwól sobie, jest okay.Okrągła pokrywka w ścianie obok ciebie to wejście do spalarki.Możesz jej użyć zamiastpopielniczki.Driscoll oparł działo szturmowe o ścianę, z wewnętrznej kieszeni wyłowił paczkępapierosów i zapalniczkę, zapalił i oparł się sam, wdychając dym z lubością.Irytacja, jakąodczuwał, rozwiała się z dymem.Robot odłożył swój kawałek rury, założył ręce na piersi ioparł się o ścianę.Oczywiście był zaprogramowany w ten sposób, by postępować zgodnie zzachowaniem się ludzi wokół niego.Driscoll znowu spojrzał z ciekawością na robota.Miałochotę wdać się z nim w rozmowę, ale sytuacja była na to zbyt dziwaczna.Błysnęło mu wgłowie, że o wiele łatwiej byłoby porozmawiać, gdyby robot był szeregowcem piechoty zFWA.Nigdy nie myślał, że coś go może łączyć z Chińczykiem.Nie wiedział, czy rozmawia zrobotem, czy poprzez niego z komputerami gdzieś na Kuan-yin, a może nawet na powierzchniChirona; czy te komputery myślały, czy tylko były sprytnie zaprogramowane, czy jeszczeinaczej.Rozmawiał kiedyś z Colmanem na temat inteligencji maszyn.Colman powiedział, żew zasadzie jest ona możliwa, ale zanim powstaną sztuczne mózgi, wyposażone w autentycznąosobowość, upłynie przynajmniej jeszcze sto lat.Na pewno Chirończycy nie mogli ich na tyleprzegonić.- Jaką maszyną jesteś? - zapytał.To znaczy, czy potrafisz myśleć jak człowiek?Czy wiesz, kim jesteś? - A jeśli powiem, że wiem? Czy tobie coś to powie?Driscoll zaciągnął się papierosem.- Myślę, że nie.Skąd miałbym wiedzieć, czy tywiesz, co mówisz, czy po prostu jesteś zaprogramowany do takiej odpowiedzi? Nie masposobu, by to odróżnić.- Więc czy to robi jakąś różnicę?Driscoll zmarszczył brwi, pomyślał nad odpowiedzią, potrząsnął głową i zmieniłtemat.- To trochę dziwne - rzekł.- Co jest dziwne?- Czemu jesteście uprzejmi dla ludzi, którzy tak się zachowują, jakby chcieli wamodebrać statek?- Czy ty chcesz nam odebrać statek?- Ja? Do diabła, wcale nie.Cóżbym z nim zrobił? - No to masz odpowiedz. - Ale ludzie, dla których pracuję, mogą dojść do wniosku, że są jego właścicielami -zwrócił uwagę Driscoll.- To ich sprawa.Jeśli taka myśl zrobi im przyjemność, co nas to obchodzi?- Czy ludzi stąd nic by nie obchodziło, gdyby nasi zaczęli im mówić, co mają robić?- Czemu miałoby to ich obchodzić?Driscoll nie mógł się z tym pogodzić.- Chcesz powiedzieć, że spokojnie robiliby to,co nasi ludzie by im polecili? - zapytał.- Nigdy nie twierdziłem, że oni by cokolwiek zrobili - odrzekł robot.- Powiedziałemtylko, że nie zrobi im różnicy, czy wasi będą im cokolwiek polecać.W tym momencie dwie chirońskie dziewczyny ukazały się zza rogu węższegokorytarza.Wyglądały ładnie i świeżo w luznych bluzkach, dopasowanych spodniach i lekkichwysokich butach z jakiegoś elastycznego, połyskliwie srebrzystego materiału.Jedna z nichmiała falujące kasztanowate włosy z rudawym odcieniem i wyglądała na jakieś trzydzieściparę lat, druga była blondynką i miała chyba ze dwadzieścia dwa lata.Przez moment Driscollpoczuł odruchowy lęk, że zapewne śmiesznie wygląda, ale dziewczyny nie okazałyzdziwienia.Zamiast tego zatrzymały się i spojrzały na niego bez wrogości, natomiast z pewnąrezerwą - jakby chciały się do niego uśmiechnąć, ale nie były całkiem pewne, czy powinny.- Cześć - powiedziała ruda nieco powściągliwym tonem.Driscoll wyprostował się pod ścianą i wyszczerzył zęby, nie wiedząc, co by tu zrobić.- No.cześć - odpowiedział.Twarze dziewczyn natychmiast rozjaśniły się uśmiechami.Podeszły do niego.Rudaserdecznie uścisnęła mu dłoń.- Widzę, że już poznałeś się z Wellingtonem.Jestem Shirley.To jest moja córka, Ci.- To jest twoja córka? - Driscoll zamrugał ze zdziwienia.No wiesz, myślę, że to jest.bardzo miłe.Ci zachowywała się dokładnie jak jej matka.- Kim jesteś? zapytała.- Ja? Och.nazywam się Driscoll, Tony Driscoll.- Oblizał wargi, szukając, co bydalej powiedzieć.- Mam wrażenie, że ja i Wellington strzeżemy korytarza.- Przed kim? - zapytała Ci.- Dobre pytanie - skomentował Wellington.- Jesteś pierwszym Ziemianinem, z którym rozmawiamy powiedziała Shirley.Kiwnęła głową w kierunku, z którego przyszły.- Mam tam klasę dzieci, które płoną zciekawości.Czy chciałbyś pójść do nich, przywitać się i porozmawiać przez pięć minut?Sprawiłbyś im wielką przyjemność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]