Podstrony
- Strona startowa
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecc Najciemniejszy rycerz by lato
- Ostrzegam czytelnika Carter Dickson
- 007 Błędny rycerz John Jackson Miller
- Gordon Noah Lekarze
- Corel DRAW (5)
- Hobb Robin Misja blazna
- Russell Elliott Murphy Critical Companion to T. S. Eliot, A Literary Reference to His Life and Work (2007)
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Wstęp do filozofii A B Stępień
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze nie! - powstrzymał ich głos Jima.- Niech oni pierwsi ustawią się w pozycji irozlokują.Niech wszyscy skryją się dobrze w lesie.Wasza Wysokość, nadszedł czas, abym oczymś z wami pomówił.Czy pójdziecie ze mną na bok?- Bardzo proszę, sir Jamesie - powiedział książę zbliżając się do niego.- I ty pójdz z nami także, sir Gilesie - poprosił Jim.Książę uniósł brwi, ale nic niepowiedział.Giles także o nic nie pytał, tylko podszedł do nich.Razem odeszli w głąb lasu.- Dokąd zmierzamy, sir Jamesie? - spytał książę po paru chwilach.- Myślałem, że chceszodejść tylko krok czy dwa na stronę, poza zasięg słuchu pozostałych.Ale ty zdajesz się zabieraćmnie gdzieś dalej.- Tak jest, Wasza Wysokość - odparł Jim.- Udajcie się za mną łaskawie.To jużniedaleko.Przeszli razem kawałek dalej, z Gilesem zamykającym tyły.Przeszli między drzewami iukazały im się ruiny, które Jim znalazł poprzedniej nocy.Jim podprowadził księcia na ich skraj, apotem się zatrzymał.- Wasza Wysokość - powiedział - wiem, że wolelibyście szarżować razem z nami, czyprzynajmniej być w pobliżu, kiedy zaatakujemy.Ale zważcie, jeśli cokolwiek miałoby wam sięprzydarzyć, jeśli jakimkolwiek trafem mielibyśmy was stracić, stracimy wszystko.Obecne tu siłyangielskie stracą wszystko.Anglia straci wszystko.W tych ruinach jest niewielka nisza, do którejmożna wejść na długość człowieka, a nawet głębiej.Ma ona szerokość tylko jednej osoby.Gdystaniecie w środku, a sir Giles między wami a wejściem, nikt nie będzie mógł dostać się do was.Kamienie nie tylko was osłonią, ale i ukryją.Książę zaczerwienił się.- Sir Jamesie, na zbyt wiele sobie pozwalasz! - rzucił.- Nie jestem dzieckiem anisłużącym, żeby kazać mi się chować, kiedy toczy się walka.Sam też sobie nie życzę tak sięukrywać.Wracam natychmiast do pozostałych i zajmuję miejsce, z którego będę się przyglądałatakowi!Odwrócił się plecami do zwalonego stosu rzezbionych kamieni.- Wasza Wysokość! Stójcie! - zakrzyknął Jim nie poruszając się.- Zważcie na swójobowiązek! Zważcie na swoją powinność wobec waszego ojca i Anglii.Zatrzymajcie sięprzynajmniej na tak długo, żeby przemyśleć to, co wam właśnie powiedziałem!Książę już odchodził, ale zwolnił kroku, aż w końcu się zatrzymał.Powoli odwrócił się iznów podszedł i stanął przed Jimem.- Nie uważam, aby niebezpieczeństwo było aż tak wielkie, jak zdajesz się sądzić, sirJamesie - powiedział spokojnym głosem.- Zapominasz, że jestem księciem Anglii.Jestem wartnieskończenie więcej żywy niż martwy.Nawet gdyby Francuzi znalezli mnie i otoczyli tak, żenie byłoby szans, abym uciekł, czy przebił się przez nich, to wciąż mogliby mnie najwyżejpojmać.A w należnym czasie mój ojciec wykupiłby mnie.Nie mogłoby być inaczej.- Nie, pomyślcie! - nie ustępował Jim.- Malvinne stworzył i podstawił fałszywegoksięcia, którego całkowicie kontroluje.A to czarnoksiężnik faktycznie rządzi teraz Francją, a niekról Jean.Władza wciąż należy do króla, nie ma co do tego wątpliwości.Ale wola, która się zanią kryje, jest wolą Maga.%7ładen Francuz nie chciałby was zabić.Jak powiadacie, ich celembyłoby pojmanie was.Dla wszystkich, poza jednym.Tym jedynym jest Malvinne.Jak długożyjecie, jesteście zagrożeniem dla fałszywego księcia, którego stworzył.Z pewnością odpierwszej chwili, gdy uciekliśmy z jego zamku, poszukiwał was; nie żeby z powrotem wasdostać, nie żeby porwać was i trzymać dla okupu, ale by was zniszczyć, w tajemnicy icałkowicie, tak aby nikt nie mógł podać w wątpliwość istoty, którą stworzył.Jim przestał mówić, czekając, jak zareaguje książę.Ten jednak stał tylko, patrząc jakbyprzez niego w dal.Wreszcie westchnął, ramiona mu opadły i popatrzył z powrotem na Jima.- Jeszcze raz, sir Jamesie - powiedział - zauważam, że słucham cię wbrew własnej woli.Masz rację.Istotnie mam obowiązek.Czy ten obowiązek jest właśnie taki, jak mówisz, nie wiem.Ale nie mogę w tej chwili wyobrazić sobie innego.Więc pójdę za twoją radą.Gdzie jest tazawalona dziura, do której muszę się wczołgać?- Nie będziecie musieli się czołgać, Wasza Wysokość - zaprzeczył Jim.- Możecie do niejwejść.I to zaledwie na godzinę czy dwie.Jeśli król i jego rycerze są w drodze ku nam, to trzebanam tylko poczekać, aż rozłożą się na pozycjach i zwrócą całą swoją uwagę na bitwę, tak że niebędą zważać na to, co się dzieje za nimi.Wtedy zaatakujemy i albo zwyciężymy w ciągu paruminut, albo też całkowicie w ciągu paru minut przegramy.Nawet tutaj powinniście słyszećszczęk broni.Jeśli ucichnie i w ciągu najwyżej półgodziny ani ja, ani nikt inny nie przyjdzie powas, żebyście stanęli twarzą w twarz z fałszywym księciem, wtedy bądzcie pewni, żeprzegraliśmy, i pomyślcie o swoim własnym bezpieczeństwie.Przerwał.- Sir Giles - mówił dalej - zostanie tu z wami, i jeśli sprawy zle się ułożą dla reszty nas,powinniście we dwóch spróbować dotrzeć do Brestu i znalezć ochronę u Anglików, którzy tambędą, przybywszy po wyjezdzie naszej armii z miasta.Jeśli Malvinne nie może ryzykowaćzostawienia was przy życiu, nie może też zaalarmować całego kraju tym, że poszukuje kogośpodobnego do uwięzionego księcia Anglii.Nasuwałoby to zbyt wiele pytań.Przy odrobinieszczęścia powinno wam się udać dotrzeć bezpiecznie do Brestu.Mówiąc to Jim poprowadził księcia dookoła zrujnowanego budynku, szukając wejścia,które wcześniej odkrył.Poprzednim razem trafił na nie po ciemku i miejsce to wyglądało inaczejw dziennym świetle.W końcu odnalazł szczelinę i wskazał wejście do niej księciu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]