Podstrony
- Strona startowa
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan Filip Vybrane kapitoly ke studiu ustavniho prava pdf
- Herrmann Hors Jan Pawel II zlapany za slowo
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- Dlugosz Jan Roczniki VII VIII
- Burroughs Edgar Rice Pellucidar (2)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison (2)
- Balch James F Super antyoksydanty (3)
- Flawiusz Jozef Wojna Zydowska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czwartego dnia mogłem nareszcie z przewiązaną ręką wyjść naulicę, piątego zaś przyszedł do mnie służący pani Avalos i przyniósłlist, który Busqueros natychmiast pochwycił i czytał, co następuje:Ineza Moro do Lopeza Suarez.Dowiedziałam sic, ze miałeś pojedynek i zostałeś ranny u:ramie.Wierz mi, ze bardzo nad tym cierpiałam.Teraztrzeba będzie użyć ostatecznych środków.Chce, aby mójojciec zastał cię u mnie.Przedsięwzięcie jest śmiałe, alemamy za sobą ciotkę Avalos, która nam dopomoże.Zaufajczłowiekowi, który wręczy ci ten list jutro już będzie zapózno. Senor don Lopez rzekł nienawistny mi Busqueros widzisz, żetym razem nie możesz obejść się beze mnie.Przyznasz chyba, że każdepodobne przedsięwzięcie z natury swojej do mnie należy.Uważałemcię zawsze za zbyt szczęśliwego, że potrafiłeś zjednać sobie moją przy-jazń, atoli dziś więcej niż kiedykolwiek poznasz całą jej wartość.Naśw.Rocha, mego patrona, gdybyś był pozwolił mi dokończyć mojejhistorii, byłbyś zobaczył co uczyniłem dla księcia Arcos, ale przerwa-łeś mi, i to jeszcze tak gwałtownym sposobem.Zresztą nie skarżę się,gdyż rana, którą ci zadałem, pozwoliła mi dać nowe dowody mego dlaciebie poświęcenia.Teraz, senor don Lopcz, błagam cię tylko o jednąłaskę: nie mieszaj się do niczego, póki nie nadejdzie stanowcza chwila.Tymczasem żadnej gadaniny, żadnych pytań! Zaufaj mi, senor don Lo-pez, zaufaj!To powiedziawszy Busqueros wyszedł do drugiego pokoju z po-wiernikiem panny Moro.Długo szeptali cos między sobą.wreszcie Bu-squeros sam powrócił, niosąc w ręku pewien rodzaj planu wyobrażają-cego uliczkę Augustianów. Oto jest rzekł koniec ulicy, która prowadzi do dominikanów.Tam bodzie stał służący panny Moro wraz z dwoma ludzmi, za którychmi ręczy.Ja zaczaję się na przeciwnym końcu ulicy z kilku zaufanymiprzyjaciółmi, którzy i ciebie darzą przyjaznią, senor don Lopez.Nie,nie mylę się.Będzie ich tylko dwóch, reszta zostanie przy tylnychdrzwiczkach, by trzymać w szachu ludzi Santa Maury.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG389Sądziłem, że plany te dają i mnie prawo objawienia swego zdania.Chciałem dowiedzieć się, co przez ten czas będę porabiał, ale Busqu-eros przerwał mi opryskliwie i rzekł: %7ładnej gadaniny, don Lopez, żadnych pytań! Taka była naszaumowa; jeżeli ty o niej zapomniałeś, ja dobrze ją pamiętam.Przez resztę dnia Busqueros ciągle wchodził i wychodził.Wieczo-rem nastąpiło to samo; raz dom sąsiedni był zanadto oświecony, toznowu pokazywali się na ulicy jacyś podejrzani ludzie lub też nie spo-strzeżono jeszcze umówionych znaków.Czasami Busqueros przycho-dził sam, kiedy indziej przysyłał z doniesieniem jednego ze swoichpowierników.Nareszcie przyszedł po mnie i wymógł, że udałem się zanim.Możesz domyślić się, jak mi serce biło.Myśl, że gwałcę ojcow-skie rozkazy, przyczyniła się do mego pomieszania, wszelako miłośćbrała górę nad innymi uczuciami.Busqueros, wchodząc w uliczkę Augustianów, pokazał mi posteru-nek swych przyjaciół i dał im hasło. W razie gdyby kto obcy tędy przechodził rzekł do mnie moiprzyjaciele udadzą, że kłócą się między sobą, tak więc, chcąc niechcąc, będzie musiał zawrócić.Teraz dodał jesteśmy już u celu.Oto drabina, po której dostaniesz się na górę.Widzisz, że mocno jestoparta o cegły.Ja będę uważał na znaki, a skoro uderzę w ręce, za-czniesz wstępować.Ale któż by mógł przypuszczać, że po tych wszystkich planach iprzygotowaniach Busqueros pomyli się w oknach.Uczynił to jednak izobaczysz, co z tego wynikło.Skoro tylko posłyszałem znak, chociaż z przewiązanym ramieniem,natychmiast zacząłem wstępować, opierając się na jednym ręku.Do-stawszy się na górę, nie znalazłem według przyrzeczenia otwartejokiennicy, musiałem więc stukać, wsparty tylko na nogach.W tejchwili ktoś gwałtownie otworzył okno uderzając mnie okiennicą.Stra-ciłem równowagę i ze szczytu drabiny spadłem na cegły leżące na dole.Złamałem sobie w dwóch miejscach ramię już zranione, potrzaskałemnogę, którą zaczepiłem między szczeblami, drugą wywichnąłem i po-kaleczyłem się od karku aż do krzyżów.Człowiek, który otworzyłokiennicę, życzył sobie zapewne mojej śmierci, gdyż zawołał: Czy zginąłeś?Bałem się, że zechce mnie dobić, odpowiedziałem więc, że zginą-łem.Po chwili odezwał się ten sam głos:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG390 Czy jest czyściec na tamtym świecie? Ponieważ cierpiałem nie-wypowiedziane boleści, odrzekłem przeto, że jest i że już się w nimznajduję.Następnie, zdaje mi się, straciłem przytomność.Tu przerwałem Suarezowi i zapytałem go, czy była tego wieczoraburza. Bez wątpienia odpowiedział grzmiało, błyskało się i być mo-że dlatego Busqueros pomylił się w oknach. Co słyszę zawołałem zdziwiony to jest więc nasza duszaczyśćcowa! nasz biedny Aguilar!To mówiąc wybiegłem jak strzała na ulicę.Dzień zaczynał świtać,nająłem dwa muły i czym prędzej pośpieszyłem do klasztoru kamedu-łów.Znalazłem kawalera Toledo leżącego krzyżem przed świętym ob-razem.Położyłem się obok niego, a ponieważ u kamedułów nie wolnogłośno mówić, na ucho opowiedziałem mu pokrótce całą historię Su-areza.Zrazu słowa moje nie wywarły nań na pozór żadnego wrażenia,wnet jednak dostrzegłem, że się uśmiecha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]