Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- Andrzej Pilipiuk Czarownik Iwanow
- Terakowska Dorota Poczwarka (2)
- Louis Pommier Dizionario omeopatica d'urgenza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale jakim cudem homoseksualista miaÅ‚by chcieć pojechać na twÄ… ceremoniÄ™ beatyfikacyjnÄ…?— Ponieważ nie możesz mnie zapomnieć.Poza tym, spodziewam siÄ™, że i tobie, i twojemu przyjacielowi fryzjerowi bardzo spodoba siÄ™ nieco zniewieÅ›ciaÅ‚a atmoÂsfera tej ceremonii.KadzidÅ‚a i szaty.W zasadzie nieźle byÅ‚oby zakoÅ„czyć scenÄ…, gdy mylisz mojÄ… twarz, po mojej Å›mierci rzecz jasna, z twarzÄ… figury Dziewicy Maryi w swoim koÅ›ciele.— Czyli, że jestem teraz także i katolikiem?— Od samego poczÄ…tku.ZapomniaÅ‚am ci powiedzieć.— Podnosi na niego wzrok.— Musisz być spójnÄ… postaciÄ….I mieć Å›wiadomość grzechu.Oni stanowiÄ… 28,3 procent.— Katolicy?Ona potakuje.— Mam też ciekawy pomysÅ‚ na koÅ„cowÄ… scenÄ™.WidzÄ™ ciÄ™, jak kÅ‚adziesz maÅ‚Ä… kiść niedojrzaÅ‚ych bananów u stóp mojego posÄ…gu.jej posÄ…gu.SÄ…dzÄ™, że byÅ‚oby to szczególnie znaczÄ…ce, gdyby na tym skoÅ„czyć.— A co, do diabÅ‚a, miaÅ‚oby to oznaczać?Na jej twarzy pojawia siÄ™ pobÅ‚ażliwie protekcjonalny uÅ›miech.— Bez obaw.SÄ…dzÄ™, że twoi bardziej wyrobieni czyÂtelnicy zrozumieliby aluzjÄ™.— Czy w tej sytuacji pÄ™k warzywnych penisów nie jest odrobinÄ™ obrazoburczy?— Nie, jeżeli ofiarujesz je na kolanach, ze Å‚zami w oczach.— A czy nie sÄ…dzisz, że mógÅ‚bym upuÅ›cić jednego banana na szczycie stromych schodów wiodÄ…cych do tego koÅ›cioÅ‚a?— Dlaczego?— Kiedy bÄ™dÄ™ wychodziÅ‚ po ex voto, mógÅ‚bym siÄ™ na nim poÅ›lizgnąć.Ona spoglÄ…da przez chwilÄ™ na niego, potem opuszcza wzrok.Panuje cisza.Po chwili odzywa siÄ™ cichym, urażonym gÅ‚osem:— Ja tylko próbowaÅ‚am pomóc.— Nie miaÅ‚em nic Å›miesznego na myÅ›li.Naturalnie, spadajÄ…c przetrÄ…ciÅ‚bym sobie krÄ™gosÅ‚up.— Ja tylko próbowaÅ‚am znaleźć jakieÅ› ogólne ramy, które daÅ‚yby pole do popisu twojemu talentowi.Jak ja go widzÄ™.— Wzrusza ramionami, wzrok ma nadal spuszÂczony.Gasi papierosa.— Mniejsza o to.Nie zależy mi na tym.On podchodzi i siada na brzegu łóżka, zwrócony w jej stronÄ™.— WidzÄ™ w tym caÅ‚Ä… masÄ™ różnych możliwoÅ›ci.— Nie wyglÄ…dasz na caÅ‚kiem przekonanego.— Poważnie.To zdumiewajÄ…ce, jak kilkoma zamaÂszystymi pociÄ…gniÄ™ciami pÄ™dzla otwierasz caÅ‚kiem nowy Å›wiat.SpoglÄ…da na niego z wahaniem i powÄ…tpiewaniem, potem znów opuszcza gÅ‚owÄ™.— Mam wrażenie, iż myÅ›lisz, że to wszystko jest niepoważne.— BroÅ„ Boże.To jest bardzo pouczajÄ…ce.Wydaje mi siÄ™, że znam ciÄ™ już dziesięć razy lepiej.— To byÅ‚ tylko zwiÄ™zÅ‚y zarys.— Te sÄ… czÄ™sto najbardziej odkrywcze.Ona rzuca mu kolejne spojrzenie przez swe ogromne niebieskie szkÅ‚a.— Wiem, że mógÅ‚byÅ› to zrobić, Miles.GdybyÅ› naÂprawdÄ™ spróbowaÅ‚.— Jeden czy dwa drobiazgi nadal nieco mnie zaÂstanawiajÄ….Czy mogÄ™.?— ProszÄ™.— Na przykÅ‚ad, dlaczego dwudziestu czterech czarÂnych bojowników?— Wydaje mi siÄ™, że to wÅ‚aÅ›ciwa liczba.Naturalnie, nie jestem fachowcem.MusiaÅ‚byÅ› poszukać czegoÅ› na ten temat.— To również liczba liter w greckim alfabecie.— NaprawdÄ™? ZapomniaÅ‚am.— Przypatruje siÄ™ jej.Ona potrzÄ…sa gÅ‚owÄ….— Przepraszam, ale nie bardzo widzÄ™ zwiÄ…zek.— Być może nie ma zwiÄ…zku.— Szczerze mówiÄ…c, nie bardzo widzÄ™, jaki mógÅ‚by być.— A czy przypadkiem pomyÅ›laÅ‚aÅ› o jakimÅ› imieniu dla twej niezwykle skomplikowanej postaci?— Bardzo siÄ™ cieszÄ™, że o tym mówisz.Nie chciaÅ‚aÂbym, żebyÅ› pomyÅ›laÅ‚, iż odrzucam twoje pomysÅ‚y.W zaÂsadzie Erato brzmi dobrze.Niezwykle.SÄ…dzÄ™, że powinÂniÅ›my zatrzymać to imiÄ™.— KÅ‚adzie rÄ™kÄ™ na jego przeÂgubie.— Nie wydaje ci siÄ™ to nieco przesadzone? Nazwać współczesnÄ… bohaterkÄ™ imieniem nikomu nie znanej, drugorzÄ™dnej boginki, która i tak nigdy nie istniaÅ‚a?— Wydaje mi siÄ™ to uroczo enigmatyczne.— Jednak z pewnoÅ›ciÄ… dotarÅ‚oby do zero zero zero jednej części procenta naszych potencjalnych czytelÂników, którym to imiÄ™ obiÅ‚o siÄ™ o uszy, nie mówiÄ…c już o tym, by mieli wiedzieć, kim byÅ‚a, czy raczej, kim nie byÅ‚a.— Ważna jest nawet najmniejsza odrobina, Miles.OpierajÄ…c gÅ‚owÄ™ na rÄ™ce, pochyla siÄ™ nad niÄ…, zbliża twarz do jej twarzy.Jego oczy odbijajÄ… siÄ™ w niebiesko przydymionych szkÅ‚ach.Ona odchyla siÄ™ i podciÄ…ga szlafrok wyżej.— Jeszcze jedno, ostatnie pytanie.— Tak?— Kiedy ostatni raz opalaÅ‚aÅ› swój swawolny, maÅ‚y, grecki tyÅ‚eczek?— Miles!— Erato.— MiaÅ‚am wrażenie, że dobrze nam siÄ™ ukÅ‚adaÅ‚o.— To tobie dobrze siÄ™ ukÅ‚adaÅ‚o.Zdejmuje jej okulary i przypatruje siÄ™ jej twarzy.Bez okularów wyglÄ…da dziwnie mÅ‚odo — najwyżej na dwadzieÅ›cia lat — i tak niewinnie jak ktoÅ› jeszcze o poÅ‚owÄ™ mÅ‚odszy.Spuszcza wzrok i mruczy:— Nie Å›miaÅ‚byÅ›.Nigdy bym ci nie wybaczyÅ‚a.— Spróbuj.Rzuć mi jeszcze jednÄ… nÄ™cÄ…cÄ… sugestiÄ™ literackÄ….Ona znów podciÄ…ga szlafrok; spoglÄ…da na boki i w dół.— Jestem pewna, że wymyÅ›liÅ‚aby coÅ› lepszego.GdyÂby istniaÅ‚a.— Ani mi siÄ™ waż zaczynać od nowa.— Podnosi jej twarz tak, że musi patrzeć mu prosto w oczy.— I nie patrz na mnie takim Å›miertelnie poważnym wzrokiem sponad swego niewymownie klasycznego nosa.— Miles, to boli.— Dobrze.A teraz posÅ‚uchaj.Możesz być nikomu nie znanÄ…, czwartorzÄ™dnÄ… boginkÄ….Możesz być caÅ‚kiem atÂrakcyjnÄ… boginkÄ…, jak to boginki.Lub striptizerki.JesteÅ› też nieodrodnÄ… córeczkÄ… twojego ojca.MówiÄ…c proÅ›ciej, bÄ™kartem najbardziej lubieżnego starego capa w caÅ‚ej historii teologii.W twoim makijażu nie ma ani krzty skromnoÅ›ci.Twój umysÅ‚ jest umysÅ‚em wampa z lat dwuÂdziestych.Mój prawdziwy bÅ‚Ä…d polega na tym, że nie ucharakteryzowaÅ‚em ciÄ™ na ThedÄ™ BarÄ™.— Nieznacznie odwraca jej twarz.— Albo na Dietrich w BÅ‚Ä™kitnym Aniele.— Miles, proszÄ™.nie wiem, co ciÄ™ opÄ™taÅ‚o.— Twoja zdumiewajÄ…ca hucpa mnie opÄ™taÅ‚a.— LekÂko trÄ…ca jej klasyczny nos.— PrzejrzaÅ‚em twojÄ… grÄ™.Po prostu próbujesz narzucić sytuacjÄ™ erotycznÄ… poza wszelkimi granicami przyzwoitoÅ›ci artystycznej.— Miles, zaczynasz mnie przerażać.— Tak naprawdÄ™, chciaÅ‚abyÅ›, żebym zerwaÅ‚ z ciebie ten szlafrok i jeszcze raz siÄ™ na ciebie rzuciÅ‚.GdybyÅ› miaÅ‚a nieco wiÄ™cej siÅ‚y, zaÅ‚ożę siÄ™, że sama byÅ› siÄ™ na mnie rzuciÅ‚a.— Teraz jesteÅ› wstrÄ™tny.— JedynÄ… przyczynÄ…, dla której jeszcze nie przeÅ‚ożyÂÅ‚em ciÄ™ przez kolano i nie sprawiÅ‚em ci najwiÄ™kszego lania w życiu, jest to, że wiem, iż o niczym innym nie marzysz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]