Podstrony
- Strona startowa
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Jordan Robert Triumf chaosu
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Fides et Ratio
- CUDZOZIEMIEC Zygmunt Zeydler Zborowski
- Crichton Michael Linia Czasu (4)
- Rice Anne Wywiad z wampirem
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- Clayton Alice Z tobÄ… siÄ™ nie nudzÄ™
- Allen C. Guelzo Abraham Lincoln as a Man of Ideas (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— PodnieÅ› swojÄ… Å›nieżnÄ… szyjÄ™, mój skarbie —przeÂmawiaÅ‚ bÅ‚agalnym i rwÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem.— PodnieÅ› Å›nieżÂnÄ… szyjÄ™ i zaÅ›piewaj!Stara Å›piewaczka wsparÅ‚a policzek na pulchnej, popÄ™kaÂnej od prania dÅ‚oni; jej oczy byÅ‚y peÅ‚ne tÄ™sknoty.WydaÅ‚a dziki żaÅ‚osny okrzyk i rozpoczęła swÄ… ulubionÄ…, tysiÄ…ce razy powtarzanÄ… piosenkÄ™.SpoglÄ…dajÄ…c na ZorbÄ™ przymkniÄ™Âtymi, powleczonymi mgÅ‚Ä… oczami, dokonaÅ‚a ostatecznego wyboru.Ach, czemuż ciÄ™ spotkaÅ‚amna drodze swego życia.Zorba poderwaÅ‚ siÄ™, pobiegÅ‚ po swoje santuri, usiadÅ‚ po turecku na ziemi, wydobyÅ‚ instrument z futeraÅ‚u, oparÅ‚ na kolanie i wyciÄ…gnÄ…Å‚ swoje wielkie Å‚apska.— Och! Och! — ryknÄ…Å‚.— Weź nóż i zarżnij mnie, moja Bubulino!Gdy zapadÅ‚a noc i na niebie pojawiÅ‚a siÄ™ pierwsza gwiaÂzda, zabrzmiaÅ‚ kuszÄ…co gÅ‚os santuri, przybliżajÄ…c ZorbÄ™ do celu.Dama Hortensja, nadziana kurÄ…, ryżem, palonymi migdaÅ‚ami i winem, opadÅ‚a ciężko na ramiÄ™ Zorby i wesÂtchnęła.PrzytuliÅ‚a siÄ™ czule do jego koÅ›cistych ramion, ziewnęła i znowu westchnęła.Zorba daÅ‚ mi znak i Å›ciszyÅ‚ gÅ‚os:— Jest gotowa, szefie! Zostaw nas samych.4.OtworzyÅ‚em oczy o Å›wicie i zobaczyÅ‚em ZorbÄ™.SiedziaÅ‚ ze skrzyżowanymi nogami na brzegu łóżka i pogrążony w myÅ›lach paliÅ‚, zaciÄ…gajÄ…c siÄ™ chciwie.OkrÄ…gÅ‚e źrenice utkwiÅ‚ w lufciku, który lÅ›niÅ‚ mlecznÄ… bielÄ… w pierwszym blasku dnia.MiaÅ‚ podpuchniÄ™te oczy, a jego obnażona, nieÂzwykle dÅ‚uga i chuda szyja przypominaÅ‚a szyjÄ™ drapieżneÂgo ptaka.Wczoraj wstaÅ‚em wczeÅ›niej od stoÅ‚u, żeby zostawić go sam na sam ze starÄ… syrenÄ….OdchodzÄ…c, powiedziaÅ‚em:— Baw siÄ™ dobrze, Zorbo.Powodzenia!— Dobrej nocy, szefie.Åšpij dobrze.Już my tu sami zaÂÅ‚atwimy swoje sprawy.Widać zaÅ‚atwili, bo wydawaÅ‚o mi siÄ™ przez sen, że w sÄ…Âsiednim pokoju sÅ‚yszÄ™ jakieÅ› zduszone gÅ‚osy, po czym pokój zadrżaÅ‚.Potem znowu zasnÄ…Å‚em.DÅ‚ugo po północy Zorba wszedÅ‚ cichutko, by mnie nie obudzić, i wyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ na łóżku.Teraz, o Å›wicie, siedziaÅ‚ tu i patrzyÅ‚ w przestrzeÅ„ maÂtowym wzrokiem.ZdawaÅ‚o siÄ™, że jest pogrążony w odrÄ™tÂwieniu, że skronie jego nie wyzwoliÅ‚y siÄ™ jeszcze ze snu.Spokojny i peÅ‚en zaufania, dawaÅ‚ siÄ™ unosić mÄ™tnemu, gÄ™sÂtemu jak miód nurtowi.WszechÅ›wiat — lÄ…dy, wody, myÅ›li, ludzie — pÅ‚ynÄ…Å‚ wolno ku dalekiemu morzu, a Zorba pÅ‚yÂnÄ…Å‚ wraz z nim, nie stawiajÄ…c oporu, nie zadajÄ…c pytaÅ„, szczęśliwy.Wioska budziÅ‚a siÄ™, mieszaÅ‚y siÄ™ w jeden gÅ‚osy kogutów, Å›wiÅ„, osłów, ludzi.ChciaÅ‚em wyskoczyć z łóżka i krzykÂnąć: “Hej, Zorba, dzisiaj do pracy!" Ale i ja też odczuwaÂÅ‚em bÅ‚ogość milczÄ…cego pogrążenia siÄ™ w narodzinach różoÂwego Å›witu.W takich czarownych chwilach życie wydaje siÄ™ lekkie jak mgÅ‚a.Ziemia jak nietrwaÅ‚a kÅ‚Ä™biasta chmuÂra za każdym powiewem wiatru zmienia swojÄ… postać.Mnie także zachciaÅ‚o siÄ™ zapalić.WyciÄ…gnÄ…Å‚em rÄ™kÄ™ po fajkÄ™.SpojrzaÅ‚em na niÄ… ze wzruszeniem.ByÅ‚a to wielka, cenna angielska fajka, prezent od przyjaciela o szarozieloÂnych oczach i wysmukÅ‚ych dÅ‚oniach.Od lat przebywaÅ‚ za granicÄ….Gdy tylko ukoÅ„czyÅ‚ studia, wróciÅ‚ do Grecji.— Rzuć papierosy — radziÅ‚ mi.— Papierosa zapalasz, wypalasz poÅ‚owÄ™ i porzucasz niby ulicznÄ… kobietÄ™.To nieÂgodne.OżeÅ„ siÄ™ lepiej z fajkÄ…, ona jest wiernÄ… żonÄ….Kiedy wrócisz do domu, ona bÄ™dzie czekaÅ‚a na ciebie nietkniÄ™ta.Zapalisz, spojrzysz na dym unoszÄ…cy siÄ™ w powietrzu i poÂmyÅ›lisz o mnie.ByÅ‚o poÅ‚udnie.WychodziliÅ›my z berliÅ„skiego muzeum, gdzie przyjaciel mój żegnaÅ‚ ulubiony obraz Rembrandta: “Wojownika" — w wysokim heÅ‚mie z brÄ…zu, z wychudÅ‚yÂmi, zapadniÄ™tymi policzkami i stanowczym, bolesnym spojÂrzeniem.— JeÅ›li kiedykolwiek w życiu dokonam czynu godnego czÅ‚owieka — wyszeptaÅ‚ patrzÄ…c na nieruchomego wojowÂnika — to bÄ™dzie jego zasÅ‚uga.StaliÅ›my na dziedziÅ„cu muzeum wsparci o kolumnÄ™.Przed nami wznosiÅ‚ siÄ™ posÄ…g z brÄ…zu — naga amazonka, z niewysÅ‚owionym wdziÄ™kiem kÅ‚usujÄ…ca na dzikim rumaÂku.MaÅ‚a, szara ptaszyna, pliszka, przysiadÅ‚a na chwilÄ™ na gÅ‚owie amazonki i zwrócona ku nam poruszyÅ‚a parÄ™ razy ogonkiem, zagwizdaÅ‚a szyderczo i odleciaÅ‚a.ZadrżaÅ‚em.SpojrzaÅ‚em na przyjaciela.— SÅ‚yszaÅ‚eÅ› tego ptaka? — spytaÅ‚em.— WydawaÅ‚o siÄ™, że chce nam coÅ› powiedzieć.Mój przyjaciel rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.— To ptaszek, niech sobie Å›piewa, to ptaszek, niech sobie mówi — odpowiedziaÅ‚ mi sÅ‚owami naszej popularÂnej ballady.Dlaczego wÅ‚aÅ›nie w chwili Å›witu na kreteÅ„skim wybrzeÂżu to wspomnienie i ta ballada ożyÅ‚y w mej pamiÄ™ci i wyÂpeÅ‚niÅ‚y moje serce goryczÄ…?Powoli nabiÅ‚em fajkÄ™ tytoniem i zapaliÅ‚em.“Wszystko na tym Å›wiecie ma swój ukryty sens — poÂmyÅ›laÅ‚em.— Ludzie, zwierzÄ™ta, drzewa, gwiazdy sÄ… tylko hieroglifami.Biada temu, kto zechce je odczytać i odgadÂnąć ich znaczenie.Kiedy spoglÄ…dasz na nie, nie wiesz, co one znaczÄ…, i myÅ›lisz, że to ludzie, zwierzÄ™ta, drzewa, gwiaÂzdy.Dopiero po latach, kiedy jest już za późno, pojmiesz."Wojownik w heÅ‚mie z brÄ…zu, mój przyjaciel, oparty o kolumnÄ™, pliszka, która chciaÅ‚a nam coÅ› powiedzieć — wszystko to, myÅ›lÄ™ dziÅ› — miaÅ‚o jakiÅ› ukryty sens.Ale jaki?BiegÅ‚em wzrokiem za smugÄ… dymu, która zwijaÅ‚a siÄ™ i rozpÅ‚ywaÅ‚a w półświetle.Moja dusza Å‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ z tÄ… smugÄ… i z wolna gubiÅ‚a w bÅ‚Ä™kitnym dymie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]