Podstrony
- Strona startowa
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- Moja przemiana i rozumienie Kazimierz Krzak
- Alex Kava ZÅ‚o Konieczne
- Przerwa Tetmajer Kazimierz Na skalnym Podhalu
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Poezje
- Ripley Alexandra Scarlet
- NEJ 10 Denning Troy Gwiazda po gwiedzie
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- Nadchodzi Ostatni Dyktator Swia
- dialog z bogiem w utworach lite
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.% Polowych?% %7ładnego.% Sztandarów?% %7ładnego.Wiedział to wszystko, już raz to meldowano.Po co się pytał? Czy chciał jeszcze raz usły-szeć, że wygrał z nim bitwę, ale nie pogromił Kutuzowa?Nie chciał, jednak się pytał.Oszołomiony się czuł, zamroczony.Na próżno dłonią jakbyzdzierał mrok, zalegający mu mózg.Nie mógł przyjść do siebie, opanować się.Jedno słowo, jeden dzwięk, jedna sylaba, rzucona na Europę: Napoleon się kończy.Ach!.Przeklęty wicher rosyjski! On to dmąc skądeś od lodów północy, z Sybiru, mroził w nimkrew, przeszywał go chłodem, zastudzał w nim siły.On wył tak ponuro nad okropnym polembitwy, że obraz jej stawał się wizją zdruzgotanego przez szatany piekła.Przeklęte niebo! Jed-nego blasku słońca nie dawało.Chmury ciemne, ołowiane, ciężkie zaścielały je, tłocząc goswoim ciężarem.Zimny deszcz północy przenikał jego ciało do kości, paraliżował tętno jegoserca, ruch jego mózgu.Czy natura wypowiadała mu wojnę? Przed wzrokiem jego stanęłaolbrzymia wizja rosyjskiego carstwa.Stepy jakieś niezmierne, zasłane śniegami, pustynie igóry lodem pokryte, morza mrozem zabójczym ziejące % na nich huragany, zamiecie.Jeśli towszystko powstanie przeciw niemu?.Fatalizm pchnął go tutaj.Wszystkie przyczyny angielskie, hiszpańskie, austriackie, pol-skie i rosyjskie: to była tylko gra tego fatum, które czarne i nieprzejrzane wciągnęło go tu jakw przepaść.Czyż Rosja, Północ chce go zmóc?Czyż na jego potęgę elementu, o której wie, którą zna w sobie, elementy podniosły się zziemi?Czyż za ziemi elementami nie podniosą się i elementy ludzi, za potęgami natury i potęgidusz, i ciał ludzkości?Dotąd zwyciężał % słabsi byli przeciwnicy, lecz czy nie przyjdzie godzina, gdy naprzeciwstaną potęgi świata nawet dla niego za silne?% De Narbonne % zwrócił się dojeżdżając do namiotu % czy nic nie może być wiecznym?% Owszem, najjaśniejszy panie % odpowiedział de Narbonne.% Cóż?% To pytanie geniuszów.Napoleon w zamyśleniu zsiadł z konia i oddał go masztalerzowi.% Tak % powiedział wszedłszy do namiotu % to pytanie geniuszów jest rzeczywiściewieczne.Wśród ciągłych utarczek, które dowodziły, że wróg, dawszy się pobić, nie dał się zwal-czyć, a które wskutek rany w nodze pod Krymskoje pozbawiły korpus polski najdzielniejsze-130go z generałów, Chłopickiego, podobnego zawsze do skały między piorunami w czas boju:Wielka Armia bez radości i bez uczucia triumfu ciągnęła pod Moskwę.Na białym koniu jechał na jej czele wódz zwycięski.W mózgu cesarza wichrzyły się myślitak chmurne, jak było niebo rosyjskie ponad nim.Wicher miotał połami jego płaszcza i szar-pał grzywę wierzchowca, który grzązł w rozmokłej od deszczów ziemi.Posępna, ponura je-sień otwierała swą otchłań przed Bonapartem.Z przysłoniętymi powiekami, zapadnięty w głąb swoich myśli, nie wiedział cesarz prawie,że koń jego wspina się pod górę, wtem okrzyk: Moskwa! Moskwa! % zabrzmiał koło niego.Olbrzymi, pierwszy prawdziwy okrzyk triumfu od czasu wkroczenia w granice Rosji.Moskwa! Moskwa!Cesarz spojrzał.Z Gór Worobejskich, na które był go wyniósł wierzchowiec, spojrzał przed siebie i zoba-czył jądro Moskwy, stolicę carów rosyjskich, u stóp swoich.Naówczas serce uderzyło mu mocniej.Rzucił oczyma na prawo i lewo.Przecież triumf!%7łołnierze wyrzucali w górę czapki i zawieszali je na bagnetach i lancach, twarze ich sięśmiały, wzrok błyszczał, a usta szeroko otwarte powtarzały nazwę wyłonionego spoza wzgó-rza miasta.Bonaparte znów się uczuł, czym bywał.Otaczał go las dumnych piersi, podniesionych głów, promiennych twarzy i jaśniejącychoczu.Moskwa! Moskwa!.Zsiadł z konia.Natychmiast zeskoczyło czterech szaserów gwardii z koni i ustawiło się wkoło cesarza wczworobok, natychmiast drugich czterech na koniach ustawiło się w taki sam czworobok.Cesarz przystąpił do tego, który stał przed nim, i oparłszy mu lunetę na ramieniu, przysunąłdo niej oko.Szaser wyprostował się jak słup i sprezentował broń.Napoleon patrzał na miasto.Ale więcej jeszcze patrzał ukosem na swój sztab oficerski.Generałowie trzymali kapeluszew ręku, niema otęcz czci olśniewała cesarza.Oto znów wchodził do stolicy.Do łańcucha stolic świata, do Mediolanu, Rzymu, Madrytu, Berlina, Wiednia, do miastEgiptu i Azji dołączał nowy brylant swej sławy, brylant największy, najdziwniejszy: zdobycieMoskwy!Jego sztab, marszałkowie Francji, generałowie gwardii i armii znowu odczuli, kim jest on,kim być nie przestał.Okupiona omdlałość jego duszy i ciała pod Borodinem.Zapłacone trudy marszów i walk.Zapomniane błędy, wahania się i zwłoki.Nikt, tylko on, nie mógł zgromadzić takiej armii; nikt, tylko on, nie mógł prowadzić jej;nikt, tylko on, nie mógł rozkazać jej iść z Zachodu na Północ; nikt, tylko on, nie mógł pchnąćjej genialnym rzutem spod Witebska pod Smoleńsk i nikt, tylko on, nie mógł kazać jej patrzećna Moskwę i wprowadzać jej w triumfie o siedemset mil od jej stolicy powszechnej do mia-sta, które dla Europy było prawie baśnią.Nie tylko odzyskał swój nimb, ale rozelśnił go jeszcze.Pięćset cerkwi złociło poniżej Gór Worobejskich kopuły, las rósł przed oczyma czerwo-nych, niebieskich, zielonych, żółtych wież, widniały szeroko dachy pałaców, kamienic i do-mów, nad srebrną wstęgą wody puszyły się zamki, zielono kwitły sady, ogrody, pola pod-miejskie.Był dzień czternastego września.Od dziewiątego maja, od dnia wyjazdu z Paryża, upłynęły cztery miesiące.Byłby cesarz chciał wyjąć kazać z opakowania portret syna, byłby mu był chciał pokazaćMoskwę, świeży, olbrzymi liść lauru nad jego główką promienną.131Byłby był chciał zwołać wszystkich królów świata, aby stojąc tak, jak marszałkowie Fran-cji, z odkrytymi głowami, w pełnej poszanowania postawie, z nie śmiejącymi wyjść z ustsłowami podziwu, uwielbienia i kornej służby, patrzyli na jego moment chwały bez porówna-nia.Teraz, gdyby cesarz Aleksander tu był, mógłby Aleksandrowi darować Moskwę.Teraz, gdyby cesarz Aleksander wyjechał naprzeciw, byłby mógł pośpieszyć ku niemu iwyciągając doń rękę, zwrócić mu święte miasto jego kraju.Teraz mógłby mu oddać i drugie święte jego miasto, klucz Rosji: Smoleńsk % terazmógł był zawrzeć z nim godny wielkiej wojny i Wielkiej Armii pokój i jako triumfujący gość,już nie jako triumfujący zwycięzca, wjechać do Moskwy poprzód marszałków pierwszegonarodu świata i generałów największego obszaru kontynentu, aby setki tysięcy oczu patrzałonań w podziwie, który po prawej ręce cara jedzie jako pierwszy imperator świata, jako królkrólów.% Talatta! Talatta! Morze! Morze! % wołało dziesięć tysięcy Greków, wracających z Azjido Europy z Ksenofontem, gdy je wreszcie ujrzeli, ojczyzny się dobić spodziewali.% Mo-skwa! % krzyczymy my, gdyśmy siedmiuset milami od Francji oddaleni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]