Podstrony
- Strona startowa
- [Alexandre Dumas] Il Conte di Montecristo
- Tony Buzan Pamięć na zawołanie
- balzac honoriusz komedia ludzka vi
- Koontz Dean R Nocne dreszcze
- Grisham John Raport Pelikana (2)
- Ziemkiewicz Rafal A Pieprzony los kataryniarza (SCA
- Carl G. Pedersen Barack Obama's America (2009)
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Eco Umberto Imie Rozy (2)
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę nie mogłauprzytomnić sobie, ani gdzie jest, ani jak się tu znalazła; mętnym wzrokiemspoglądała na stojącego w drzwiach mężczyznę.Rett? Nie, to nie był Rett,nawet gdyby zgolił wąsy.Wielki mężczyzna, który nie był Rettem, chwiejnymkrokiem przestąpił próg.- Przyszedłem zobaczyć siostrzyczkę - powiedział dośćbełkotliwym głosem.Do Eleonory podbiegła Małgorzata Butler.- Usiłowałam gozatrzymać - zawołała przez łzy.- Ale coś go napadło.nawet nie chciał mniesłuchać.Mrs.Butler powoli wstała z krzesła.- Ucisz się, Małgorzato - rzekłaspokojnie, lecz stanowczo.- Ross, oczekuję, że zechcesz się przywitać jaknależy.Mówiła niezwykle donośnie, dobitnie akcentując słowa.Scarlett nareszciezrozumiała: brat Retta.Sądząc z wyglądu, pijany.Cóż, nieraz już widziałapijanych mężczyzn, dla niej to nie nowina.Wstała, uśmiechnęła się, dołeczki wkącikach warg rozkosznie zadrgały.- Jak szczęśliwa jest kobieta mając dwóchsynów, jednego przystojniejszego od drugiego - zawołała spoglądając to naEleonorę, to na Rossa.- Rett nie mówił mi, że jego brat ma tak dobrą prezencję.Ross, zataczając się z boku na bok, ruszył w jej stronę.Dosłownie ostrzeliwałją spojrzeniami, mierzył ją od stóp do głów.Jego wzrok zatrzymał się na jej zlekka rozczochranych włosach, musnął jej uróżowione policzki.To, co zrobiłpotem, trudno było nazwać uśmiechem - spojrzał na nią z ukosa, puścił perskieoko.- Aha, to jest Scarlett - wybełkotał.- Powinienem był wiedzieć, że Rettskończy wreszcie na takim smakowitym kąsku jak ten tutaj.Jazda, Scarlett,dawaj nowemu braciszkowi siostrzanego całusa! Wiesz dobrze, co lubią mężczyzni,w to nie wątpię.Jego ogromne łapska zacisnęły się na jej ramionach niczympajęcze macki, po czym ruszyły w górę, ku jej odsłoniętemu dekoltowi.Zupełnienieoczekiwanie jego otwarte usta znalazły się przy jej ustach.Jego skwaśniałyoddech ział prosto w jej nozdrza.Nagle Scarlett poczuła, jak jego język usiłujesię wcisnąć między jej zaciśnięte zęby.Chciała podnieść ręce, chciała goodepchnąć, ale Ross był silniejszy, a jego ciało zbyt mocno zwarło się z jejciałem.Słyszała głosy Eleonory i Małgorzaty, nie była jednak w staniezrozumieć, co mówiły.Całą swą uwagę skupiła na konieczności wyrwania się zewstrętnych objęć, w jej umyśle ciągle brzmiały uwłaczające komplementy, którepadły z ust szwagra.Nazwał ją dziwką! I potraktował jak dziwkę.Wtem, jakprzedtem zupełnie niespodziewanie wziął ją w objęcia, tak teraz z nagła jąodepchnął i cisnął na krzesło.- Założę się, że dla mojego wielkiego brata niejesteś taka oziębła - warknął.Zza pleców Eleonory Butler dobiegł szlochMałgorzaty.- Ross! - głos Mrs.Butler dzgał jak nóż.Ross wykonał niezgrabnypółobrót.Zawadził o mały stoliczek, który miał z tyłu za sobą i mebel ztrzaskiem runął na ziemię.- Ross - powtórzyła Miss Eleonora.- Zadzwoniłam jużna Manigo, który pomoże ci trafić do domu i zapewni stosowną opiekę Małgorzacie.Gdy wytrzezwiejesz, napiszesz list z przeprosinami.do mnie i do żony Retta.Zhańbiłeś siebie, mnie i Małgorzatę.Nie będziesz przyjmowany w tym domu aż dochwili, gdy otrząsnę się ze wstydu, o który mnie przyprawiłeś.- Tak mi przykro,Miss Eleonoro - łkała Małgorzata.Mrs.Butler położyła dłonie na jej ramionach.- Drogie dziecko, współczuję ci z całego serca - powiedziała, po czym pchnęła jąlekko w stronę drzwi.- A teraz wracaj do domu.Ty, moja droga, jesteś tu zawszemile widziana.Stary i mądry Manigo, który niejedno już widział, potrzebowałtylko jednego spojrzenia, by zorientować się w sytuacji.Ujął pod ramię Rossa -o dziwo, bez słowa protestu z jego strony - a następnie powoli ruszyli dowyjścia.Małgorzata powlekła się za nimi.- Tak mi przykro - powtarzała cochwila, a jej płaczliwy głos słychać było aż do momentu, gdy został uciętyponurym trzaskiem drzwi.- Drogie dziecko - zwróciła się do Scarlett Eleonora.-Nie mam słów przeprosin.Ross był pijany i nie wiedział, co mówi, ale to go nieusprawiedliwia.Scarlett cała była wstrząśnięta, nieprzytomna z obrzydzenia, zupokorzenia, z gniewu.Dlaczego do tego dopuściła, dlaczego pozwoliła sięznieważyć, dlaczego brat Retta mógł chwycić ją i zbliżyć swe usta do jej ust?Powinnam była plunąć mu w twarz, wydrzeć mu oczy, walnąć pięścią w tę szkaradną,cuchnącą gębę.Ale nie uczyniłam tego, dopuściłam, by stało się to, co się stało- jakbym zasłużyła na to, jak gdyby było prawdą to, co mówi.Czuła, że jestpohańbiona, zbrukana i na wieki upokorzona.Lepiej już dla niej, gdyby Ross jąpobił albo dzgnął nożem.Ciało może wydobrzeć z sińców lub rany.Lecz duma,urażona duma nigdy nie wydobędzie się z tej zniewagi.Eleonora pochyliła się nadnią, usiłowała objąć ją ramionami.Scarlett drgnęła pod pierwszym dotknięciem.Chciała krzyknąć - proszę mnie zostawić samą! - ale z jej ust wydobył się tylkojęk.- Nie - powiedziała Mrs.Butler.- Nie odejdę póki mnie nie wysłuchasz.Jesteś w stanie to zrozumieć i dlatego musisz mnie teraz słuchać.Zbiegło siętutaj wiele spraw, o których nie masz pojęcia.Słuchasz mnie? Przysunęłakrzesło bliżej niej, usiadła, tak że dzieliło ją zaledwie parę cali.- Nie!Proszę odejść - Scarlett zatkała uszy dłońmi.- Nie odejdę - powiedziałaEleonora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]