Podstrony
- Strona startowa
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- Moja przemiana i rozumienie Kazimierz Krzak
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Koniec epopei Waterloo
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Poezje
- Le Guin Ursula K Opowiadanie swiata
- Niziurski Edmund Ksiega urwisow.WHITE
- Asimov Isaac Druga Fundacja (2)
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Hobb Robin Misja blazna
- (41) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja Królewiec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tacy som jest ludzie.Przywiezli go do Nowego Targu, odebrali go w urzędzie, do No-wego Sącza posłali.No l dobrze nie bardzo, dostał Sobek Jaworcarzdwadzieścia lat kryminału.Bo jak tam jedno do drugiego, tu pokradł, tam pobił.karczmęspalił, wyszło jedno za drugim.Jak mu wzieni wycytować; co i ka,widziało sie, ze do wiecora nie skońcom.Telo tego beło.No i dostał Sobek dwadzieścia lat kryminału.Jeszcze i to ludzie mówili:nie najgorzej - bo mógł dostać dwadzieścia dwa albo i trzy.Ale w pierw-szym dniu, czy ci powiedzą dwadzieścia lat, czy dwadzieścia trzy, to tamjuż wielkiej różnicy nie robi.Choćby ci i pięćdziesiąt lat powiedzieli.Tyl-ko jak ci wsują na całe życie - ę, to już zle.Chłop miał czasem sześćdziesiątlat, powiedzieli mu: będziesz dwadzieścia lat siedział - ej, to się ta prawdaw głowę podrapał, no, ale ta jeszcze było, jako było.Ale dożywotni areszt -o, to już cała bieda.Choćbyś do osiemdziesięci roków miał, kiedy cipowiedzą: na całe życie - to tak, jakby ci na miejscu głowę w trumnęwtusili.A Sobkowi było dopiero trzydzieści lat, na to se myślał:Dyć hojbyk i nie uciók, to ta jesce taki nostarsy nie wyńde.Ale on nie wątpił o sobie.Zamknęli go we Wiśnickim Zamku.Ej! Wiśnic!Koślowie, Koślowie! uyliście dobra!Teroz sie wam świcom na Wiśnicu ziobra!dobrze jest powiedziane, bo kogo tam zaparli, choćby był masnyjak niedzwiedz w jesieni, mógł se rachować palcem żebra: jedno,dwa, trzi, kielo ik ta miał.Nie zmylił sie.Matka ci hań mleka namiske nie nalała ani grul z omastom nie wsuła.Ale Sobek se nie markocił.Wiśnic nie Orawski Zamek, a oni haństela wyseł.196Na skalnym PodhaluJak zrobił? Kratę wypiłował utajonym pilnikiem i skoczył.Kielota leciał, to leciał, ale żywy spadł.On wiedział, że żywy doleci, i to go wej zratowało.Bo to trza wie-dzieć: kie chłop ufność straci, wiare do siebie.pocnie medytować,ozmyślować: przódzi kark skręci, jako ten nogę zwichnie, co śmiałoprzed siebie skoczy.Nie ma lepszych skrzydeł jak śmiałość - z daw-na starzy ludzie mawiali.Tak też i on teraz myślał, Sobek Jaworcarz.Kiedy go zamknęli w kazni, to on sobie śpiewał:Zamkli ci mie, zamkli, wartujom mie mocki,nic mi haw nie trzeba, ino ciemnej nocki!Kiedy Sobka zaparli w areszcie na Wiśniczu, dał on się zarazpoznać, kielo stoi.Przychodzi raz ku niemu jakiś starszy dozorca - może to byłona piąty dzień albo na szósty po przybyciu Sobkowym - z wielkimkrzykiem, że Sobek kazni nie zamiótł i porządków w niej nie zrobił,kiedy na niego wypadła kolej.Chłop był ten dozorca tak wysoki,że go więzniowie nazywali: Wieża.Jeżeli Sobek pod powałę sięgał,to ten by był wnet dachu głową dojechał.Wyzywa i wyzywa, krzy-czy: Sobek słucha - nic.Na koniec, kiedy mu już tego krzyku dośćbyło, tak jak stał.podniósł nogę.zamachnął i pac kyrpcem w pyskurzędnika.Ani nie drgnął, tylko mu noga poszła wyżej głowy, jakna zawiasach.Telo zgrabny beł.Urzędnik buch na ziemię i krew mu się nosem puściła.OkuliSobka w kajdany na trzy tygodnie.Ale już więcej izby nie zamiatałi porządków w niej nie robił.Wyzwolił się.I to mu tak zeszło w tym więzieniu: pierwszych dni kilka na po-znajomieniu się z towarzyszami i obyczajem więziennym, a potemna myśleniu, kiedy mu też kajdany zdejmą, bo strasznie ciężkiei ciasne były.Przez te całe trzy tygodnie mało co w nich oko za-mknął; nie dało.Wtedy opowiadał swoim towarzyszom różne historie z życiazbójników i ze swego życia.Górale, którzy znali wiele z nich,197Kazimierz Przerwa-Tetmajersłuchali z tą satysfakcją, z jaką się słucha znanych, a zdumiewającychi podziwu godnych opowiadań.Potakiwali głowami i wypowiedze-niem wielu: Haj, haj! , Hej, hej! Inni słuchali z otwartymi ustami,a sława górali w ogólności, a Sobka szczególniej, rosła w ich duszachod dnia do dnia, od nocy do nocy.Bo Sobek umiał zawsze swojąwłasną osobę w słońcu imponujących albo nadzwyczajnych czynówpostawić.Przy nikim on mały nie był, nawet przy nieporównanymJanosiku nie.A najchętniej opowiadał o dowodach swej siły i trwo-dze, jaką wzniecał, lub jak go z powodu jego rozumu wysokiego wy-kształcenia, wyjątkowych talentów: podziwiano i czczono.Opowiadał więc na przykład, jak zimy, ciężkie zwykle dla zbójni-ków, przepędzał.W lecie mu grało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]