Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Chrzest ognia
- Bacigalupi Paolo
- Cook Robin Sfinks by sneer
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki widok oznacza zwykle jakąś bijatykę lub, jak mawia Arnie, przepychankę - kiedy dwaj faceci nie chcą lub boją się bić naprawdę i tylko trącają jeden drugiego, obrzucając się nawzajem obelgami i starając się zachować swą samczą reputację.Spojrzałem w tamtą stronę bez większego zainteresowania.Nie chciałem oglądać bójki, tylko zjeść lunch i dowiedzieć się, czy coś zaczęło się miedzy Arniem i Leigh Cabot.Gdyby była to prawda, może przestałby poświęcać tyle czasu Christine.Jedno nie ulegało najmniejszej wątpliwości: Leigh Cabot miała nadwozie bez najmniejszego śladu rdzy.Jednak właśnie w tej chwili rozległ się dziewczęcy pisk, a ktoś zawołał:- Hej, nie! Odłóż to, człowieku!Zabrzmiało to bardzo niedobrze.Zmieniłem kierunek, by sprawdzić, co się dzieje.Przepchnąwszy się przez zbiegowisko ujrzałem Arniego stojącego w kręgu gapiów z rękoma wysuniętymi nieco do przodu i trzymanymi na wysokości piersi.Był blady i wystraszony, ale bynajmniej nie ogarnięty paniką.Obok na ziemi leżała rozpłaszczona torebka z jego lunchem; sądząc po wyraźnym odcisku, jaki na niej pozostał, ktoś po prostu rozdeptał ją z rozmachem.Naprzeciwko Arniego, w dżinsach i obcisłym białym podkoszulku, podkreślającym szeroką pierś i każdy węzeł mięśni, stał Buddy Repperton.W prawej dłoni ściskał nóż sprężynowy, którym poruszał powoli przed twarzą jak czarownik odczyniający jakieś zaklęcia.Był wysoki i barczysty, o długich czarnych włosach związanych kawałkiem rzemienia w koński ogon.Miał twarz o grubych rysach, głupią i okrutną.Uśmiechał się lekko.Uczucie, jakie mnie ogarnęło, stanowiło obezwładniającą mieszaninę odrazy i lodowatego strachu.Buddy nie wyglądał tylko na okrutnika i głupca; on wyglądał na szaleńca.- Mówiłem ci, że jeszcze cię dorwę - powiedział cicho do Arniego i wykonał w jego stronę lekki ruch nożem.Arnie cofnął się nieco.Nóż miał rękojeść z kości słoniowej i chromowany przycisk, którym uruchamiało się mechanizm chowający i wysuwający ostrze.Samo ostrze liczyło sobie co najmniej dwadzieścia centymetrów długości.To w ogóle nie był nóż, tylko jakiś pieprzony bagnet.- Dziabnij go, Buddy! - wrzasnął radośnie Don Vandenberg, a ja poczułem, że robi mi się sucho w ustach.Spojrzałem na stojącego obok mnie chłopaka; był to jakiś nie znany mi osobiście tępawy pierwszoklasista.Miał wybałuszone oczy i wpatrywał się jak zahipnotyzowany w rozgrywającą się przed nim scenę.- Hej - powiedziałem do niego, a kiedy nie zareagował, wymierzyłem mu tęgiego kuksańca w bok.- Hej!Podskoczył i spojrzał na mnie z przerażeniem.- Leć po pana Caseya.Je teraz lunch w kantorku przy stolarni.Przyprowadź go tutaj.Repperton zerknął na mnie, a potem znowu na Arniego.- No i jak, Cunningham? Spróbujesz się ze mną?- Odłóż ten nóż, a przekonasz się, ty zasrańcu - odparł Arnie zupełnie spokojnym głosem.“Zasraniec”.Gdzie ja już słyszałem to słowo? Chyba od George’a LeBaya.Jasne, tego słowa używał jego brat.Reppertonowi najwyraźniej nie spodobało się zbytnio, gdyż zaczerwienił się i zrobił krok naprzód.Arnie tym razem przesunął się nieco w bok.Pomyślałem, że za chwilę coś się wydarzy - być może coś, po czym jest się odwożonym do szpitala i do końca życia nosi się blizny.- Goń po pana Caseya, szybko! - warknąłem do tępawego pierwszoklasisty.Pobiegł.Podejrzewałem jednak, iż wszystko rozstrzygnie się przed przybyciem nauczyciela.chyba że uda mi się nieco spowolnić bieg wydarzeń.- Odłóż nóż, Repperton - powiedziałem.Ponownie zerknął w moją stronę.- Proszę, co my tu mamy - mruknął.- Przyjaciela Ciporyjca.Co, zmusisz mnie do tego?- Ty masz nóż, a on nie - odparłem.- Według mnie wygląda na to, że jesteś pieprzonym tchórzem.Rumieniec przybrał na intensywności, Repperton zaś nie mógł się zdecydować, na kim powinien skoncentrować uwagę.Spoglądał to na mnie, to na swoją ofiarę.Arnie rzucił mi spojrzenie pełne wdzięczności.i zbliżył się o krok do niego.Zupełnie mi się to nie spodobało.- Odłóż to! - krzyknął ktoś z tłumu.- Odłóż to! - powtórzył ktoś inny.- Od-łóż! Od-łóż! Od-łóż!Repperton był wściekły.Nie miał nic przeciwko temu, żeby znajdować się w centrum zainteresowania, ale nie o takie zainteresowanie mu chodziło.Rozglądał się nerwowo dookoła, spoglądając już nie tylko na Arniego i na mnie, lecz także na pozostałych.Kosmyk włosów opadł mu na czoło; odrzucił go gwałtownym ruchem.Kiedy jego wzrok padł ponownie na mnie, zrobiłem ruch, jakbym chciał się na niego rzucić.Nóż skierował się w moją stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]