Podstrony
- Strona startowa
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 WÅ‚adca Ocean Park
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (3)
- (ebook Pdf) Stephen Hawking A Brief History Of Time
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (3)
- Stephen W. Hawking Krotka Historia Czasu
- Chmielewska Joanna Slepe szczescie
- Alex Joe Gdzie przykazan brak dziesieciu (3)
- Joseph Heller Teraz i Wtedy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogę się gowyrzec.Chcę do tatusia, niech ktoś mi powie, gdzie jest tatuś, wszedł do szafy, ale gow niej teraz nie ma, chcę do tatusia, on mi powie, co mam robić, proszę.Szyba rozleciała się z łoskotem wskutek uderzenia kamienia.Jack krzyknął.Kamień rąbnął w tył zasłaniającego okno biurka.Kilka szklanych odłamkówwypadło przez szczeliny po bokach biurka i porozbijało się na podłodze na jeszczedrobniejsze kawałki.- Oddaj nam swojego pasa\era, Sloat!- Nie mogę - wyjęczał Richard, wiercąc się pod kocem.- Wydaj go nam! - krzyknął na zewnątrz kolejny roześmiany, wyjący głos.-Zabierzemy go z powrotem na Seabrook Island, Richard! Z powrotem na SeabrookIsland, gdzie jest jego miejsce!Poleciał kolejny kamień.Jack skulił się instynktownie, chocia\ ten równie\odbił się od biurka.Psy wyły, szczekały i skamlały.- Tylko nie Seabrook Island - mruczał Richard we śnie.- Gdzie mój tatuś?Chcę, \eby wyszedł z tej szafy.Proszę, proszę, tylko bez hec z Seabrook Island,PROSZ.Jack wreszcie przypadł na kolana i zaczął mocno szarpać Richarda.Mówiłmu, \eby się obudził, \e to tylko sen, \eby się obudził, na miłość boską, obudził!- Prosze-prosze-prosze - zaintonował niesamowity chór chrapliwych głosówna zewnątrz, co przypominało słowa zwierzoczłeka z Wyspy doktora MoreauWellsa.- Obuć-sie, obuć-sie, obuć-sie - zawtórowała inna grupa.Psy wyły nadal.Posypała się lawina kamieni, wybijały kolejne szyby i waliły w biurko z takimimpetem, \e się trzęsło.- TATA JEST W SZAFIE! - krzyknął Richard.- WYJDy, TATO, PROSZ,WYJDy, BOJ SI!- Prosze-prosze-prosze!- Obuć-sie, obuć-sie, obuć-sie!Richard wymachiwał rękami.Kamienie nadal trafiały w biurko.Jack pomyślał, \e na pewno niedługowpadnie do środka głaz wystarczająco wielki, by wybić w nim dziurę lub jeprzewrócić.Stwory na zewnątrz śmiały się, ryczały i zawodziły głosami koszmarnychtrolli.Psy - wydawało się, \e ju\ całe stada - nadal wyły i warczały.- TAATOOOOOO.!!! - krzyknął przerazliwym, mro\ącym krew w \yłachgłosem Richard.Jack go spoliczkował.Richard natychmiast otworzył oczy.Przez chwilę wpatrywał się w przyjaciela,absolutnie go nie poznając, jakby sen sprzed chwili doszczętnie wypalił jegorozsądek.Wreszcie przeciągle wciągnął powietrze i wypuścił je z westchnieniem.- Koszmar - odezwał się.- To pewnie część gorączki.Straszne.chocia\ nieprzypominam sobie nawet dokładnie, co w nim było! - dodał ostro, jakby obawiał się,\e Jack go lada chwila o to zapyta.- Chcę, \ebyśmy wyszli z tego pokoju, Richard - powiedział Jack.- Z tego.- Richard popatrzył na przyjaciela, jakby ten oszalał.- Nie mogę,Jack.Mam gorączkę.co najmniej trzydzieści dziewięć stopni, a mo\e czterdzieściczy czterdzieści i pół.Nie mogę.- Richard, temperaturę masz co najwy\ej podniesioną o jeden stopień - rzekłspokojnie Jack.- Zapewne nawet mniej.- Jestem cały rozpalony! - zaprotestował chłopiec.- Tamci obrzucają nas kamieniami, Richard.- Halucynacje nie mogą rzucać kamieni, Jack - rzekł Richard takim tonem,jakby tłumaczył umysłowo upośledzonemu prosty, lecz kluczowy fakt.- To hece zSeabrook Island.To.Przez okno wpadła kolejna salwa kamieni.- Podeślij swojego pasa\era, Sloat!- Chodz, Richard - powiedział Jack.Podniósł przyjaciela za ramię.Podprowadził go do drzwi i je otworzył.Jackniezmierne współczuł Richardowi - mo\e nie tak jak Wilkowi.ale z sekundy nasekundę coraz bardziej.- Nie.chory.gorączka.nie mogę.Kolejne kamienie zadudniły o biurko z ich plecami.Richard zapiszczał i wczepił się w Jacka jak tonący.Z zewnątrz rozległ się oszalały, skrzeczący śmiech.Psy wyły i walczyły zesobą.Jack zobaczył, \e twarz jego przyjaciela jeszcze bardziej zbielała.Zachwiał sięi na chwilę zdołał się opanować.Jack nie zdołał go jednak złapać, gdy runął bezprzytomności na drzwi pokoju Reuela Gardenera.5Było to zwykłe omdlenie.Richard dość szybko doszedł do siebie, gdy Jackuszczypnął go we wra\liwą fałdę między kciukiem a palcem wskazującym.Richardnie chciał mówić o tym, co działo się na zewnątrz - w istocie udawał, \e nie mapojęcia, o co chodzi jego przyjacielowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]