Podstrony
- Strona startowa
- Huelle Pawel Mercedes Benz (SCAN dal 852)
- Siesicka Krystyna Ludzie jak wiatr
- Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 2 Bialy Gryf
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- Lackey Mercedes Cena Magii (SCAN dal 746)
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- Ewa Bialolecka Nocny spiewak
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po prostunie chcą się nad tym rozwodzić.Zdając sobie sprawę, że to nie koniec kłopotów,co wyjaśnia chęć znalezienia uciechy za wszelką cenę, co nie uszło twojej uwadze. Jednak bezpośśśrednie niebezpieczeńssstwo jessst mniejsze powiedziałaHydona. K Sheyna zyssskali na czasie.Uroczyssstość przyniosssła odprrręże-nie, to dobrze.Ponadto.szykują sssię i inne zmiany.Mroczny Wiatr postanowił puścić tę prawdziwie gryfonią to znaczy mętną uwagę mimo uszu. Jakbyś siedziała w umyśle Lodowego Cienia dodał, uśmiechając sięprzy tym. Po wszystkich kłopotach, obawach..i innych rzeczach, o których nikt nie chce rozmawiać, jak na przykład,o tym, co spotkało mego ojca. dopowiedział sobie w duchu. Dosko-nałym pomysłem było urządzić coś, o czym przez chwilę można by pomyślećz przyjemnością i ulgą ciągnął dalej, drapiąc bezwiednie Hydonę po kreziena szyi.Zadowolony gryfon przymknął oczy.Jedno z gryfiątek przewróciło sięz boku na bok, ćwierkając coś smacznie przez sen. Dzień, dwa odpoczynkunie rozwiąże sprawy kamienia, być może pozwoli nam spojrzeć na nią z zupełnieinnej strony.Tre valen uniósł brwi, ale powiedział tylko: Niektórym bardzo przyda się49odpoczynek, na przykład Gwiezdnemu Ostrzu. Nie zadawaj zbyt wielu zuchwałych pytań, szamanie, moja odpowiedz możenie być ci w smak.Nie jestem pewny, czy Shin a in przygotowani są, by zmierzyćsię z wyzwaniami swych kuzynów, bez względu na liczbę złożonych przysiąg.Można nic nie robić, jeśli się czegoś oficjalnie nie wie ostrzegał w duchuMroczny Wiar.Treyvan uniósł łeb, który dotąd spoczywał na jego przednich łapach. Wy-gląda na to, że ty jesssteś gotowy, Mrrroczny Wietrze rzekł, gdy ten próbowałbezskutecznie stłumić ziewnięcie ssspojrzeć na wszyssstko z perrrssspektywyssswego posssłania. Masz rację, jak sądzę przyznał, zadowolony, że może wycofać się z roz-mowy, która stawała się coraz bardziej kłopotliwa.Nie miał ochoty drobiazgoworoztrząsać spraw k Sheyna, przynajmniej teraz, gdy zmęczenie mózgu mogłobysprawić, że wyjawiłby coś, co powinno pozostać nie ujawnione.Na przykład to, co odczuwał wobec Gwiezdnego Ostrza.Wciąż bolało go ser-ce i trząsł się cały na myśl, że jego chłodny, krytycznie myślący ojciec przezminione kilka lat nie był tym samym ojcem, który udzielił mu pierwszej lekcjimagii i z taką dumą wdziewał kostiumy przygotowywane dla niego przez syna.Dlatego właśnie to, że Gwiezdne Ostrze miał jeden z nich na sobie dzisiejszegowieczoru z okazji nie tylko składania Przysięgi, ale i wzięcia po raz pierwszy odchwili oswobodzenia udziału w uroczystości towarzyskiej k Sheyna, sprawiło, żeledwie panował nad swoim wzruszeniem.Upłynie trochę czasu, zanim dojdzie zeswymi uczuciami do ładu.Domyślał się, że i Gwiezdne Ostrze musiał przeżywać podobne rozterki.Róż-nica polegała jedynie na tym, że jego ojciec znał prawdę, lecz nie potrafił skutecz-nie działać, a Mroczny Wiatr mógł skutecznie działać tylko dlatego, że nie znałprawdy.Sytuacja dla obu była równie bolesna.Ziewnął ponownie, lecz tym razem nie zadał sobie trudu, by się z tym kryć. Chyba się starzeję powiedział. Nie potrafię już biesiadować do wschodusłońca.Obiecałem Elspeth, że nauka rozpocznie się, gdy oboje się zbudzimy. nie zwrócił uwagi na uśmieszek Tre valena .a więc zamiast czekać, ażstanie na progu mojego ekele, lepiej udam się na spoczynek.Zobaczymy, czy udami się obudzić wcześniej. Dobry plan zachichotał Tre valen. Zhai helleva. Nawzajem odparł i wstał z miękkiej murawy, okalającej staw, otrzepująctunikę.Wrócił po własnych śladach, tym razem podążając ścieżką, którą wycho-dziło się z Doliny.Choć pogodzili się z ojcem, płynna, niestała moc kamieniasprawiała, że czuł się nieswojo i nie lubił odpoczywać w jego pobliżu.Gwiezd-ne Ostrze zrozumiał to tak jak i inni, i dziwactwo utrzymywania siedziby pozabezpieczną przystanią, jaką była Dolina, przestało być kością niezgody.Dziś w nocy jednak nie mógł iść prosto przed siebie.Trzy razy musiał zbaczać50z drogi, by nie zakłócać schadzek, doprawdy powinien wziąć pod uwagę, że pobiesiadzie odbywały się one wszędzie, jak Dolina długa i szeroka. Dlaczego zatem ja wracam do mego ekele samotnie? pytał sam siebie.Nigdy dotąd nie uskarżał się na samotność.Gdyby nie był tak wybredny albo też tak zajęty sobą prawdopodobnie.Mógłby rzec, że nosił żałobę po Jutrzence, i byłaby to po części prawda.Opa-nowywała go tak dotkliwa tęsknota za każdym razem, gdy o niej pomyślał, że za-stanawiał się, czy ten ból kiedykolwiek ustąpi.Ona była jedyną, która mogła zna-czyć dla niego coś więcej; łączyły ich wspólne zainteresowania i przyjemności.To, że nie umarła, w pewnym stopniu tylko pogarszało sprawę.Stała się czymś, comógł zobaczyć, lecz czego nie mógł dotknąć.Pierwszy żal, który przeszył ciałojak strzała, minął i przemienił się w tępy ból, jakby od ułamanego zatruwającegokrew grota.Wiedział, że Jutrzenka kazałaby mu ułożyć sobie życie.Jeśliby żyła, a onutraciłby inną ukochaną, szeptałaby do niego, żeby znalazł sobie inną, poszukałłagodzącej ból przyjemności.Taka właśnie była, i za to też ją kochał.A więc dlaczego nie skorzystał z jednej lub kilku ofert złożonych mu tej nocy?Bo nie pragnął skorzystać z żadnej z nich, nie pasowały do jego prawdziwych,choć mglistych, pragnień.Prawdę mówiąc, wcale nie był zdecydowany, na co ma ochotę.Tej nocy po-ciągała go jedynie Elspeth.Jednak pośród wielu uczuć, jakie w nim budziła, znaj-dował się lęk.Mroczny Wiatr bał się, że dziewczyna zwiąże się z nim bardziej,niżby tego chciał.Elspeth opuści Dolinę i powróci do Valdemaru, tymczasem jego lud znajdujesię tutaj.Trwałe uczucie w ich przypadku jest niemożliwe, jeśli nie liczyć tęsk-noty do tego, co mogłoby być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]