Podstrony
- Strona startowa
- LeGuin Ursula K Opowiadania orsinianskie
- Le Guin Ursula K Slowo las znaczy swiat
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza (SCAN d
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza
- Le Guin Ursula K Opowiadanie swiata
- Ursula K. Le Guin Tehanu (2)
- Lee Maureen Wędrówka Marty
- Siesicka Krystyna Pejzaz Sentymentalny
- 00342, 04c1de49b2f324d2bd079d4d6b004c6b
- Cathy Kelly Lekcje uczuć
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedział: "Dajcie mi kamień, wywalę je", a oni podeszli tam, gdzie był i mieli właśnie podsadzić go na parapet.Zawyłem, więc i on upadł, a jeden z nich - ten - rzucił się biegiem prosto na mnie.- Ach, ach - chwytał powietrze mężczyzna leżący na podłodze, jak gdyby opowiadał historię Geda za niego.Ged wstał i pochylił się nad nim.- On chyba umiera.- Nie, nie umiera - odrzekła Tenar.Nie mogła całkowicie powstrzymać dygotania, lecz było to teraz tylko wewnętrzne drżenie.Kociołek szumiał.Zrobiła dzbanek herbaty i położyła dłonie na grubych, glinianych ściankach imbryka.Napełniła dwa kubki, potem trzeci, do którego dolała trochę zimnej wody.- Jest za gorąca do picia - powiedziała Gedowi - potrzymaj ją najpierw chwilę.Zobaczę, czy to w niego wejdzie.- Usiadła na podłodze obok głowy mężczyzny, podniosła ją na jednej ręce, przyłożyła kubek ostudzonej herbaty do jego ust, wepchnęła krawędź naczynia między obnażone zęby.Ciepły płyn wpłynął mu do ust.Przełknął.Nie umrze - stwierdziła.- Podłoga jest jak lód.Pomóż mi go przenieść bliżej ognia.Ged zabrał się do zdejmowania pledu z ławy, która biegła wzdłuż ściany pomiędzy kominkiem a sienią.- Nie bierz tego, to dobry kawałek roboty tkackiej - powstrzymała go Tenar, poszła do ustępu i przyniosła stamtąd znoszony wojskowy płaszcz, który rozścieliła jako posłanie dla mężczyzny.Wciągnęli nań bezwładne ciało i otulili je nim.Przemoczone, czerwone plamy na bandażach nie powiększały się już.Tenar podniosła się i stanęła bez ruchu.- Therru - powiedziała.Ged rozejrzał się dokoła, lecz nie było tam dziecka.Tenar pośpiesznie wyszła z izby.Pokój dziecinny, pokój dziecka, był całkowicie ciemny i cichy.Po omacku znalazła drogę do łóżka i położyła rękę na ciepłym zagięciu koca ponad ramieniem Therru.- Therru?Dziecko oddychało spokojnie.Nie obudziło się.Tenar czuła ciepło jej ciała niczym promieniowanie w zimnej izbie.Wychodząc przesunęła dłonią po komodzie i dotknęła zimnego metalu: pogrzebacz, który położyła, kiedy zamykała okiennice.Zaniosła go z powrotem do kuchni, przekroczyła ciało mężczyzny i zawiesiła pogrzebacz na haczyku na kominku.Stanęła spoglądając w dół na ogień.- Nie mogłam nic zrobić - odezwała się.- Co powinnam była uczynić? Uciec - od razu - krzyczeć i pobiec do Clearbrooka i Shandy.Nie mieliby czasu, żeby skrzywdzić Themi.- Oni byliby w domu z nią, a ty na zewnątrz, ze starym mężczyzną i kobietą.Albo mogli zabrać ją i uciec.Zrobiłaś, co mogłaś.To, co uczyniłaś, było właściwe.Zrobione we właściwym momencie.Światło z domu, ty wychodząca z nożem i ja tam - widzieli wtedy widły - i jego na ziemi.Więc uciekli.- Ci, co mogli - rzekła Tenar.Odwróciła się i szturchnęła nieco nogę mężczyzny czubkiem buta, jak gdyby był obiektem, którego była trochę ciekawa, a który wzbudzał w niej trochę wstręt, jak martwa żmija.- Ty zrobiłeś właściwą rzecz - powiedziała.- Myślę, że nawet ich nie widział.Wbiegł prosto na nie.To było jak.- Nie powiedział, jakie to było.Powiedział: - Wypij swoją herbatę.-1 dolał sobie z dzbanka stojącego na cegłach paleniska.-Jest dobra.Usiądź - rzekł, a ona zrobiła to.- Kiedy byłem chłopcem - odezwał się po pewnym czasie - Kargowie najechali moją wieś.Mieli piki - długie, z piórami przywiązanymi do drzewca.Skinęła głową.- Wojownicy Boskich Braci - rzekła.- Uczyniłem.czar mgły.Żeby ich zdezorientować.Ale przyszli.Kilku z nich.Widziałem, jak jeden wbiegł prosto na widły - jak ten.Tylko przeszły przez niego na wylot Poniżej pasa.- Ty ugodziłeś w żebro - powiedziała Tenar.Kiwnął głową.- To był jedyny błąd, jaki zrobiłeś - dodała.Teraz ona szczękała zębami.Wypiła herbatę.- Ged - rzekła - co będzie, jeśli oni wrócą?- Nie wrócą.- Mogliby podpalić dom.- Ten dom? - Rozejrzał się po kamiennych ścianach.- Stodołę.- Oni nie wrócą - odparł uparcie.-Nie.Ostrożnie trzymali kubki, grzejąc na nich dłonie.- Przespała to.- Dobrze zrobiła.- Ale zobaczy go.tutaj.rano.Spojrzeli na siebie.- Gdybym go zabił - gdyby umarł! - rzekł Ged z wściekłością.- Mógłbym go wywlec i pogrzebać.-Zrób to.Potrząsnął tylko gniewnie głową.- Co to za różnica, dlaczego, dlaczego nie możemy tego zrobić! - zapytała Tenar.- Nie wiem.- Skoro tylko się przejaśni.- Wyniosę go z domu.Taczki.Starzec może mi pomóc.- Nie może już niczego dźwigać.Ja ci pomogę.- Zawiozę go do wioski.Jest tam jakiś uzdrawiacz?- Czarownica, Ivy.Poczuła się nagle bezgranicznie zmęczona.Ledwie mogła utrzymać kubek w dłoni.- Jest więcej herbaty - powiedziała ze zdrętwiałym językiem.Nalał sobie jeszcze jeden kubek.Ogień tańczył przed jej oczami.Płomienie pląsały, strzelały w górę, opadały, rozjaśniały się znowu kontrastując z zakopconym kamieniem, bladym niebem, otchłaniami wieczoru, głębiami powietrza i światła ponad światem.Żółte, pomarańczowe, pomarańczowo-czerwone płomienie, czerwone języki ognia, ogniste języki, słowa, których nie mogła wypowiedzieć.- Tenar.- Nazywamy tę gwiazdę Tehanu - odezwała się.- Tenar, moja droga.Chodź.Chodź ze mną.Nie byli przy ogniu.Byli w ciemności - w mrocznej sieni.W ciemnym korytarzu.Byli tam wcześniej, prowadzili się nawzajem, podążali za sobą nawzajem, w mroku pod ziemią.- Oto droga - powiedziała.12.ZIMABudziła się, nie chcąc się obudzić.Nikła szarość przeświecała przez wąskie szpary w okiennicach.Dlaczego okiennice były zamknięte? Pośpiesznie wstała i przeszła sienią do kuchni.Nikt nie siedział przy ogniu, nikt nie leżał na podłodze.Nie było ani śladu po kimkolwiek, czymkolwiek.Poza imbrykiem i trzema kubkami na stole.Therru wstała o wschodzie słońca i, jak co dzień, zjadły śniadanie.Sprzątając ze stołu, dziewczynka zapytała: - Co się stało? -Uniosła róg mokrego płótna z balii stojącej w spiżarni.Woda w balii była zmętniała od brązowej czerwieni.- Och, mój okres nadszedł wcześnie - odrzekła Tenar, wstrząśnięta swoim kłamstwem.Therru stała przez moment bez ruchu, z rozszerzonymi nozdrzami i nieruchomą głową, niczym węszące zwierzę.Potem wrzuciła płótno z powrotem do wody i wyszła nakarmić kurczęta.Tenar czuła się chora, łamało ją w kościach.Wciąż było zimno, pozostawała, więc pod dachem najdłużej, jak mogła.Próbowała zatrzymać Therru w domu, lecz kiedy przy przenikliwym wietrze wyszło słońce, Therru zapragnęła wybiec na dwór.- Zostań z Shandy w sadzie - poleciła Tenar.Therru wyszła nie mówiąc ani słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]