Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (3)
- Pagaczewski Stanislaw Misja profesora Gabki
- Jacqueline R. Kanovitz Constitutional Law, Twelfth Edition (2010)
- Wagner Karl E Wichry Nocy (2)
- Stephen King Gra Gerarda
- Alfred Rambaud PierÂścień cezara
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozwoju, który energicznie ruszył na wszystkich owych szkiełkach, nie mógł oczywiście śledzić wszędzie, toteż na chybił trafił wyjmował pojedyncze cywilizacje, a chuchnąwszy na okular mikroskopu i wytarłszy go fularem, ze wstrzymanym tchem przypatrywał się zbiorowym poczynaniom z wysokości, bo spoglądał przez tubus mikroskopu w dół, jakoby Pan Bóg zerkający spoza chmur na swoje dzieło.Trzysta preparatów rychło zeprzało.Objawy były zwykle podobne.Najpierw plamka kultury poczynała się rozrastać żywo, puszczając w bok cieniuchne odrostki, potem unosił się nad nią leciusieński dymek, czy mgiełka raczej, pojawiały się mikroskopijne błyski, które pokrywały mikromiasta i mikropola wysypką fosforyczną, po czym całość rozsypywała się z leciutkim trzaskiem w drobny mak.Założywszy osiemsetkrotny okular na mikroskop, dostrzegł Trurl w jednym z takich preparatów same jeno zwęglone ruiny a zgliszcza, pośród nich zaś okopcone resztki sztandarów z napisami, których jednak nie zdołał, dla ich małości, odczytać.Wszystkie takie szkiełka szybko powrzucał do kosza na śmieci.Nie wszędzie jednak działo się tak źle.Setki kultur dążyły wzwyż, rozrastając się chyżo, więc gdy brakło im miejsca na szkiełku, przenosił je na inne porcjami: w trzy tygodnie miał już owych prosperujących ponad 19 000.Podług myśli, co mu się wydała genialną, Trurl niczego sam nie ustanawiał w kwestii generalnego uszczęśliwienia, lecz wszczepił tylko Angstremkom hedotropizm, czyniąc to na wiele różnych sposobów.Już to zaopatrzył w ośrodek szczęściopędny każdego Angstremka, już to podzielił takowy na cząstki i dostarczył każdemu po jednej: wówczas marsz ku szczęśliwości zakładał ogólne zespolenie w ramach odpowiedniej organizacji.Stworzeni pierwszą metodą sycili hedotropizm na własną rękę, bez pomiarkowania, toteż każdy w końcu od nadmiaru z cicha pękł.Druga metoda zaowocowała pomyślniej.Powstałe na szkiełkach bogate cywilizacje urządziły sobie techniki socjalne i najrozmaitsze kulturowe instytucje.Preparat Nr 1376 sprokurował Emulator, Nr 2931 — Kaskader, a Nr 95 — Hedonistykę Frakcjonowaną w łonie Metafizyki Drabiniastej.Emulaci współzawodniczyli w ściganiu wzorca cnót, podzieliwszy się na Wigów i Hurysów.Co do Hurysów, ci mniemali, że nie może znać cnoty ten, kto niecnoty nie zna, boż trzeba jedno od drugiego rozgraniczyć, wypróbowywali więc podług katalogu niecnoty, żywiąc solenny zamiar porzucenia ich w Dniu Właściwym.Jednakowoż hurysowanie, będące terminatorką przygotowawczą, obróciło środki w cel: tak przynajmniej twierdzili Wigowie.Zwyciężywszy Hurysów, zaprowadzili Wigorianizm, czyli kulturę zbudowaną z 64 000 zakazów bardzo żywotnych i kategorycznych.Nie wolno było za ich rządów grabić ani babić, wróżyć ni burzyć, siedzieć na węgle ani grać w kręgle, mlaskać ni trzaskać, włazić ni razić, toteż te srogie zakazy szturmowano i po kolei obalano, z rosnącą satysfakcją i ogólnym rozsmakowaniem.Kiedy Trurl obejrzał preparat emulacki po niedługim czasie, zaniepokoiła go powszechna bieganina: wszyscy latali tam jak opętani, poszukując jakiegoś zakazu do przekroczenia, pełni strachu, bo już żadnego nie było.Więc chociaż niektórzy jeszcze babili, grabili, mlaskali, trzaskali, razili zza węgła i włazili na każdego, kto podleciał, satysfakcji było z tego tyle co kot napłakał.Wpisał więc Trurl do raptularza laboratoryjnego uwagę, że tam, gdzie można wszystko, nic nie cieszy.W preparacie Nr 2931 mieszkali Kaskadyjczycy plemię cnotliwe, pielęgnujące liczne ideały, jako to: Pradamy Kaskadery, Najczystszej Anielicy, Błogosławionego Fenestrona i innych takich Istot Doskonałych, którym hołdy oddawali, liturgicznie je ubóstwiali i w prochu się przed właściwymi wizerunkami, we właściwych miejscach, właściwie tarzali.A gdy podziwiał Trurl niebywałą kulminację Angelizowania, Klękania i Tarzania, owi, wstawszy z prochu i otrzepawszy suknie, jęli z piedestałów ściągać, na bruk defenestrować, po Pradamie skakać, Anielicę zanieczyszczać, że się patrzącemu przez mikroskop włos na głowie zjeżył.Lecz właśnie w tym powszechnym zwalaniu dotąd czczonego upatrywali taką ulgę, że się czuli, przynajmniej chwilowo, całkiem szczęśliwi.Wyglądało na to, że grozi im los Emulatów, lecz, przezorniejsi, Kaskadyjczycy mieli Instytuty Projektowania Sakry, i te wypuszczały już jej rzut następny; wnet nowe modele zaczęli hisować na cokoły i ołtarze — w czym się przejawiała huśtawkowość ich kultury.Zakonotował sobie Trurl, że odsądzanie czczonego od czci niekiedy satysfakcjonuje, a dla pamięci nazwał Kaskadyjczyków — Zwalitami.Preparat następny, 95, przedstawiał się bardziej zawile.Cywilizacja tamtejsza, Drabinów, była nastrojona metafizycznie, ale tak, że wzięła problematykę metafizyczną we własne ręce.Z doczesności przechodziło się w niej do Purgatoriów — Sanatoriów, stamtąd do Niedoraju, z niego do Przedraju, potem do Podraju, skąd do Przyraju, i wreszcie otwierały się wrota Prawieraju, a cała teotaktyka i chytrość tkwiła w tym, że właściwy Raj odwlekali sobie i odraczali bezustannie.Co prawda sekta Niecierpliwców domagała się tegoż Raju właśnie natychmiast, a inna, Drabinów–Kołaków, w ramach tejże skwantowanej i frakcjonowanej transcendencji chciała urządzić na wszystkich piętrach uchylne zapadnie; kto stąpnie na taką, duchem zleci na sam spód, w doczesność, i będzie się od początku raz jeszcze wspinał.Jednym słowem, miał to być Zamknięty Cykl z Pulsacją Stochastyczną, ewentualnie nawet z Migracją Przesiadkowo — Reinkarnacyjną, lecz ortodoksi zwali tę doktrynę Herezją Skołowania Rzucawkowego.Potem odkrył Trurl jeszcze wielu innych typów Metafizyki Porcjowanej; na jednych szkiełkach roiło się już od błogosławionych i świętych Angstremków, na innych pracowały Rektyfikatory Zła, czyli Prostowniki Dróg Życiowych, lecz w toku desakralizacji mnóstwo tych urządzeń połamano, a z Rozhuśtania Transcendentalnego tu i ówdzie wyłoniła się przez laicyzację technika budowania zwyczajnych Kolejek Górskich.Wszelako kultury dokumentnie zeświecczone zjadał niejaki marazm.Nr 6101 obudził w Trurlu znaczniejszą nadzieję; proklamowano tam raj techniczny, solidarystyczny, wprost śliczny, więc poprawił się na stołku i ruszył mikrometryczną śrubą, żeby obraz wyostrzyć.Rychło mina mu się wydłużyła.Jedni mieszkańcy szklanego lądu gnali okrakiem na maszynach, szukając czegoś, co byłoby jeszcze niemożliwe, inni kładli się do wanien pełnych bitej śmietany z truflami, głowy posypywali kawiorem i tonęli tak, puszczając nosem bańki taedium vitae.Jeszcze inni, na barana noszeni przez cudnie amortyzowane bachantki, z wierzchu polani miodem, z dołu masłem waniliowym, jednym okiem zaglądając do szkatuł pełnych złota i wonności, drugim łypali za kimś, kto by im chciał chociaż na mgnienie pozazdrościć takiego stężenia słodyczy, lecz nikogo takiego nie było.Toteż, zmęczywszy się, złazili na ziemię, porzucali skarby i depcząc je jak śmiecie, chwiejnym krokiem przyłączali się do osób bardziej ponurych, które prawiły o konieczności zmian na lepsze, to jest na gorsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]