Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Berling Peter Dzieci Graala[1991]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieczorem przyszła po nas milicja i chcą nas brać.To Tadek łapie «szajbę» i każe milicjantom uciekać.Tej nocy spaliśmy u innego kumpla, a raniutko zasuwamy na stację.Po drodze zastawili nas «ormowcy» i jeden «glina».Oni wystawili na nas «szajby», a my na nich.Równo obok siebie idziemy wszyscy na stację.Pociąg stoi.Wykręciłem się raptownie i krzyczę «Stać!, Tadek, skacz do wagonu! » Tadek skoczył, opuścił szybę i mierzy z «szajby».Teraz ja skoczyłem i już mierzymy razem.Pociąg ruszył.My w jednym wagonie, a oni z przodu i z tyłu.Wystawili lufy przez okna i pilnują, żebyśmy nie uciekli.Pociąg dojeżdża do stacji.Gdy zwolnił, wyskoczyłem i schowałem się pod wagonem pociągu towarowego stojącego na drugim torze.Za mną wyskoczył Tadek i wtedy padły pierwsze strzały.Jak oni strzelają, to ja też pociągnąłem za spust.Poszła seria.Strzelałem w górę, bo przecież nie będę strzelał do ludzi, którzy pełnią swoją służbę, a do Tadka krzyknąłem: - «Odskakuj i zastaw».Tak jak mnie uczono w wojsku.Tadek odskoczył pięćdziesiąt metrów i teraz on strzela, a ja odskakuję za niego.Teraz ja strzelam, a on przesuwa się do tyłu i w ten sposób dotarliśmy do lasu”.Schwytano ich po dwóch miesiącach.Adam opowiadał wszystkie swoje przygody aż do chwili schwytania.Przemierzyli piechotą pół kraju.Wrócili do Warszawy, a gdy zamierzali wędrować dalej i siedzieli przy szosie pod Warszawą pijąc wódkę, chciał ich wylegitymować patrol MO.Uciekli, lecz zostali rozpoznani.Wojsko i MO zrobili obławę i zostali złapani.Późni j sąd i, wyrok: 7 lat więzienia.Staramy się oddziaływać na Adama.Wyciągnąć go z kompleksu.Namawiamy, żeby zerwał z dotychczasowym środowiskiem.Rysujemy przed nim możliwości innego życia.Gdy się wyleczy, powinien iść do uczciwej pracy, wejdzie w inne środowisko; pozna jakąś uczciwą dziewczynę, może się jeszcze uczyć.- Dajcie spokój - mówi Adam.- Każdy tylko potrafi mówić: „Zerwij, pracuj, żyj uczciwie”, ale jak się spotkamy w innym miejscu, to będziecie wstydzili się znajomości ze mną.Raz już chciałem zerwać, ale „podkopał” taki jak wy kolega.Poznałem dziewczynę.Spotykaliśmy się z nią.Poszedłem do pracy, przestałem pić wódkę.Chłopaki śmiali się, gdy piłem i śmietankę, a ja przecież nie chciałem iść na spotkanie po wódce.Nie mogłem doczekać się wieczora, kiedy się z nią zobaczę.Pewnego dnia nie wyszła na spotkanie.Gdy spotkałem ją przypadkowo i zapytałem, dlaczego nie wyszła, powiedziała, że nie może się ze mną spotykać, bo kolega powiedział, że siedziałem w więzieniu.Obróciłem się i uciekłem biegiem.Płakałem.Wróciłem do swojej ferajny.Przyjęli.Wy mówicie: „zerwij”.Jak zerwać? Do nowego środowiska kilometr i bez przerwy odpychają, do starego jeden krok i przyjmą zawsze.Adam odczuwał bardzo brak kobiecego towarzystwa.To również na tle swojego kompleksu.Uważał, że dziewczyna nie z jego środowiska nie będzie chciała z nim rozmawiać.Swoją obsesję wyrównywał lekceważeniem kobiet, ale była to tylko poza.Jurek dał mu adres swojej znajomej.Adam napisał do niej list.Odczytał go nam, pytając, czy napisał dobrze i czy taki list może wysłać.Udzieliliśmy mu kilku rad, co i jak wypada pisać do nieznajomej.Radziliśmy z powagą, i z powagą podchodziliśmy do sprawy „reedukacji” Adama, by zrobić z niego solidnego i uczciwego człowieka.Z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi na swój list.Wreszcie otrzymał odpowiedź.Utrzymana była w formie grzecznej, ale pełnej rezerwy.Znów musieliśmy mu tłumaczyć, że nie powinien spodziewać się innej na razie.Po trzech listach korespondencja się urwała.Chłopak znowu był sam.W ciągu ośmiu miesięcy tylko dwa razy odwiedziła go matka.Adam, który poprzednio był alkoholikiem, nie wypił w sanatorium kropli wódki - pomimo że wiele razy namawiano go do tego.Zachętą do abstynencji było to, żew naszym pokoju całkowicie wykluczono picie wódki i wina.Dotrzymywaliśmy ściśle umowy: „Kto wypije, odpada z towarzystwa”.Hasłem naszego pokoju było: „Leczymy się humorem, śpiewem - bez alkoholu”.Po cichu komentujemy fakt, że od dwóch dni Adam chodzi na spacery z Elżbietą.Nie chcieliśmy zapeszyć.Gdybyśmy mówili o tym głośno, zaraz by pomyślał, że się z niego śmiejemy, i koniec ze spacerami.Już trzeciego dnia znajomość się skończyła.Elżbietka, urzędniczka z prowincji, powiedziała Adamowi, że „nienawidzi warszawiaków”.Koniec.Gdyby dostał od niej w twarz, nie byłby taki wściekły, jak po tym powiedzeniu.Zachował się grzecznie, lecz Elżbietki nie chciał znać więcej.Żalił się w czasie wieczornego spaceru i pytał, czy on naprawdę nie nadaje się do życia wśród „normalnych” ludzi.Analizował rozmowy z Elżbietą i starał się przekonać mnie, że zachowywał się właściwie, a wina jest po jej stronie.Po opuszczeniu sanatorium Adam spotkał się z nami kilkakrotnie, lecz wiedzieliśmy już, że cały nasz wysiłek poszedł na marne.Wrócił do „swoich” i już odsiedział kilka miesięcy, na które skazany został wyrokiem sądu.Godzina siódma rano.Czas wstawać.Jedni już umyci, ogoleni i ubrani czekają na śniadanie.Inni jeszcze chcą spać.Raptem jeden wrzeszczy, ile sił w chorych płucach: - Wstawać!Któryś z leżących przykrywa głowę kocem.- Wstawać! - wołają wszyscy, którzy są już na nogach.Ściągają koce z leżących.- Wstawaj, zgniłku - wołam, ściągając koc z Jurka.- Za chwilę śniadanie.Nie dostaniesz jeść tak długo, aż się umyjesz, ubierzesz i pościelesz łóżko.Wyłaź, bo cię zleję wodą.Jacek! Dawaj wodę!Jacek już mi podaje słoik z wodą, z którego przed chwilą wyjął kwiaty.Jurek klnie, lecz złazi z łóżka.Teraz ściągamy następnego i wreszcie wstali wszyscy.Ziewają, przeciągają się, ale zaczynają się ubierać.Gdy już czas na śniadanie, wchodzimy całą grupą do stołówki idąc gęsiego, ustawieni według wzrostu.W ten sam sposób wychodzimy.Błaznujemy, ale nikt nie patrzy na nas ze zgorszoną miną, myślą: „Stare chłopy, a zachowują się jak dzieci!”Jacek i Genek założyli „spółdzielnię koralową”.Jacek zwija z papieru korale, a Genek wykańcza i naciąga paciorki na żyłkę nylonową.Każdy otrzymuje sznur pięknych korali.Ładniejsze od sprzedawanych w sklepach.Jacek zapala papierosa.Pociągnął i odłożył, by skończyć nawijać korale.Po chwili sięga ręką po papierosa, lecz miejsce jest puste.To ja, palę jego papierosa.Przy trzecim papierosie Jacek klnie, a Jurek podaje mu szklankę z wodą.Oblał mnie.Teraz ja klnę i ostrzegam, że się odegram.Jurek za plecami Jacka podaje mi tę samą szklankę.Oblałem Jacka, a Jurek się śmieje, że tak nas na siebie napuścił.Godzina czwarta - koniec leżakowania.- Co robimy? - pada pytanie.- Wybierzmy się na spacer - proponuje Bronek.- Ale będziemy chodzili wolno, bo mnie bolą nogi.Bronek ma dodatkową chorobę Burgera.Lekarz kazał mu rzucić palenie papierosów.Bronek codziennie walczy z nałogiem jak lew i.przegrywaj jak mucha.Wychodzimy wszyscy do parku i wracamy dopiero na kolację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]