Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)
- Małecka Karolina Cherem
- Hardy Thomas Tessa d'Urberville
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial (2)
- Ziemia obiecana Reymont
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to wszystko, co ma pan na składzie? - zapytał go profesor, ubawiony pomysłową reklamą.- Skądże znowu.Mam jeszcze mnóstwo niezwykłych towarów, które czcigodni panowie możecie obejrzeć wewnątrz sklepu.Serdecznie zapraszam!- Przyjdziemy innym razem - rzekł na to senator Stuk-Puk.- Teraz musimy iść na obiad, bo moi goście bardzo już zgłodnieli.W drodze powrotnej uwagę profesora zwróciła duża ilość studzienek, przy których Nasturcjanie raczyli się kryształowo czystą wodą.- To Nektar Nieustającej Radości - wyjaśnił senator.- Radzę spróbować, bo takiej wody nie ma na całym świecie.Sprowadzamy ją akweduktem ze źródła, które tryska u stóp tej oto góry.Przy tych słowach wskazał na skalisty szczyt, widniejący za miastem.Smok otwarł paszczę i pochylił się nad studzienką.Pozostali członkowie wyprawy poszli za jego przykładem.Nektar był istotnie znakomity, ale skutek, jaki wywarł, przeszedł najśmielsze wyobrażenia gości.Smok, wodząc dokoła roziskrzonym wzrokiem, wziął się pod boki i zawołał:- Jak żyję, nie próbowałem tak wspaniałego napoju! Nawet w Wiśle nie ma tak dobrej wody.Czuję się jak nowo narodzony.Jeżeli chcecie, żebym poprzesta-wiał te góry, to powiedzcie tylko słowo.Senator uśmiechnął się i rzekł:- Sądzę, że na razie nie ma takiej potrzeby.Bartolini pogłaskał się po brzuchu.- Mamma mia! Chce mi się skakać i tańczyć, a przed chwilą byłem już trochę zmęczony.A profesor Gąbka dodał:- Czuję się jak ptaszek i chętnie bym sobie po-fruwał.Koyot i Lebioda stwierdzili, że ogarnęło ich uczucie głębokiego zadowolenia z siebie i ze świata.W związku z tym czcigodny lekarz przebiegł dwieście metrów na rękach, zaś były zbójca zaczął grać w ciuciubabkę z przedszkolakami, które otoczyły go rozbrykaną gromadką.Dobre samopoczucie ogarnęło nawet Aresa i Pinga.Obydwa zwierzaki napojone nektarem zabrały się do gonitwy wokół najbliższej latarni.Przechodzący ulicą Nasturcjanie włączali się do zabawy, tak że po chwili wszyscy dokoła podskakiwali jak marionetki, wesoło śpiewając lub klaszcząc w dłonie.Zaprowadziwszy swych gości do domu, senator poczęstował ich obiadem, który spożyli na tarasie pełnym pąsowych róż.Następnie wskazał im gościnne pokoje, gdyż zbliżał się czas południowego spoczynku, zwanego sjestą.- Mam nadzieję, że nie opuścicie nas szybko - powiedział na pożegnanie.- Ogromnie się cieszę, że was poznałem.Czujcie się jak u siebie w domu.- Czujemy się jeszcze lepiej - zapewnił go Lebioda.- Co do mnie, zaczynam żałować, że nie urodziłem się Nasturcjaninem.- Bardzo mnie to cieszy - rzekł Stuk-Puk.- Jutro pójdziemy na uroczyste zebranie Senatu, gdzie was przedstawię moim kolegom.A teraz życzę wam przyjemnych marzeń.Rozdział XIVWAŻNE WYDARZENIEJak Nasturcja Nasturcją nie było jeszcze takiego zebrania.W sali Senatu zjawili się wszyscy jego członkowie, nawet tacy, którzy nigdy na obrady nie przychodzili.Każdy chciał ujrzeć niespodziewanych gości z Krakostanu, o którym krążyły wśród ludu fantastyczne opowieści.Punktualnie o dwunastej Stuk-Puk uderzył laską w podłogę.Zrobiło się cicho jak makiem zasiał, tylko jeden senator głośno kichnął i ogromnie się z tego powodu zawstydził.- Drodzy przyjaciele - rzekł Stuk-Puk.- Jestem głęboko wzruszony, że mogę wam przedstawić miłych gości, którzy w drodze do krainy mypingów zechcieli odwiedzić nasze skromne miasteczko.- Niech żyją! - krzyknął senator Lewkonides.- Niech żyją! - powtórzyli za nim wszyscy zebrani.Stuk-Puk ciągnął dalej:- Na czele delegacji stoi Smok Wawelski.Nie ma chyba w Nasturcji dziecka, które by o nim nie słyszało.Na te słowa Smok zarumienił się po uszy i wykonał ruch, jak gdyby chciał się schować pod stołem.- Ale prawdziwą duszą wyprawy - mówił dalej, senator - jest znakomity uczony, profesor BaltazarGąbka, specjalista od żab i ślimaków.Profesor Gąbka chce dotrzeć do krainy mypingów, aby zbadać ich obyczaje i tym samym uwolnić swój kraj od corocznych klęsk, wyrządzanych, stuk-puk, przez te tajemnicze stworzenia.Po tych słowach zerwał się prawdziwy huragan braw, a profesor powstał z miejsca, kłaniając się na wszystkie strony.- Ale nie koniec na tym - ciągnął Stuk-Puk.- Wraz ze Smokiem i profesorem przybyli ich świetni współpracownicy: światowej sławy doktor medycyny - imć Koyot, najlepszy z najlepszych kucharzy - Bartłomiej Bartolini, oraz dzielny Marcin Lebioda z Miodunki!Senator przerwał, aby napić się wody, a tymczasem sala znów zatrzęsła się od głośnych braw.Stuk-Puk obtarł wargi chusteczką i zakończył:- Zgodnie z panującym u nas zwyczajem prosimy naszych gości, by zechcieli objąć rządy w naszym mieście na okres jednego miesiąca.Nie ulega bowiem wątpliwości, że możemy się od nich wiele nauczyć.- Mamma mia! - pisnął kucharz.- Mamy być ministrami?- To niemożliwe - jęknął zdumiony Smok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]